Janusz Palikot nie zniknie z wizji, fonii, nie zniknie z łam "Wiodących tytułów". Ewentualne wykluczenie go z partii przez kolegów po lodzie, poskutkuje tylko dalszą eskalacją mało śmiesznych "hepeningów", "wezwań", "źle postawionych, jednak słusznych pytań". De facto jest to nawet na ręke zarówno Palikotowi, jak i Platformie. Posłowie PO, a zapewne i Prezydent, będą mogli wreszcie powiedzieć, że "nie mają wpływu na to co robi poseł niezrzeszony", "zrobiliśmy co mogliśmy" etc, etc. Palikot jako freelancer sprawdzi sie znakomicie, oczywiście za cichą zgodą Bronka i Donka. No ale przecież zgoda buduje.
Będziemy więc nadal słyszeć, że "Lech Kaczyński miał krew na rękach"(zapewne miał, podobnie jak na nogach i twarzy, a raczej tym co z nich zostało). Być może pojawi się pomysł, żeby wyryć na sarkofagu "morderca", a TVN pokaże, jak Palikot częstuje wódką gotowego to zrobić kamieniarza. Być może usłyszymy nawoływania do Marty, by oddała ubezpieczenie z polisy rodziców na rzecz rodzin ofiar katastrofy. Znów pojawi się orszak Janusza, czyli rzesza durnowatych grafomanów i zapiewajłów, których elukubracje będą ochoczo komentowane w "Szkle kontaktowym".
Niestety, elementarny brak kultury w mediach sprawia, że gotowe są one pokazywać tego cynicznego politruka w zamian za oglądalność i słuchalność. Co gorsza, ten sam brak kultury jest również powodem, dla którego ludzie chcą to oglądać.
Patrząc na falliczne wygibasy Palikota, cywilizowany człowiek z obrzydzeniem zmienia kanał lub przerzuca stronę, wiedząc że oto właśnie cham i prostak robi mu wodę z mózgu. Pytanie, jak świadczy to o ludziach, którzy takimi igrzyskami są skłonni umilać sobie czas?
