"My Naród" "My Naród"
112
BLOG

Putina wyścig z czasem-czy można zatrzymać Rosję?

"My Naród" "My Naród" Polityka Obserwuj notkę 20
 

Świat staje się dużo bardziej niebezpieczny, kiedy jakiemuś ważnemu graczowi na globalnej szachownicy zaczyna się spieszyć, bo zdaje sobie sprawę, że upływ czasu może całkowicie pogrzebać jego plany i aspiracje. Tak  było z Niemcami przed pierwszą i drugą wojną światową.

 

 Za pierwszym razem pośpiech wynikał z obaw przed utratą swoistej przewagi wynikającej z  posiadania planu wojny błyskawicznej. Plan ten miał sens dopóty Anglia nie posiadała wojsk lądowych a Rosja nie dysponowała armią zdolną do przeprowadzenia szybkiej mobilizacji i ataku. W sytuacji kiedy antagonizmy angielsko – francuskie i angielsko -rosyjskie uległy załagodzeniu i zaczęła się tworzyć przyszła ententa. Wilhelmińskie Niemcy znalazły się przed alternatywą – rezygnacja z ambitnych, światowych planów lub wojny.

 

Francuskie kredyty i kapitały, reformy zapoczątkowane przez  Stołypina w Rosji mogły obudzić kolosa na glinianych nogach. Niemcy więc dziarsko pomaszerowały na wojnę licząc, że Brytyjczycy pozostaną neutralni. Niemieckie elity nieco się zagalopowały, blitzkrieg się nie udał. Walkę o nowy podział świata rozpoczęły  25 lat później.

 

Paradoksalnie głównym czynnikiem był także pośpiech. Hitler miał do wyboru  zatrzymać się na pokojowych  podbojach zdając sobie sprawę, że po aneksji Czech nawet najwięksi pacyfiści przejrzeli na oczy i zaczęli dokładać do budżetów wojskowych.

Ponadto demografia dokładała swoje trzy grosze. Z wojną trzeba się spieszyć póki pod broń można powołać roczniki wyżu. Zwłoka mogła oznaczać tylko jedno – koniec marzeń o Tysiącletniej Rzeszy. Jak to się skończyło wszyscy wiemy.

 

Obecnie w podobnej  sytuacji znalazła się  Rosja. Tak jak hitlerowskie  Niemcy otrząsnęły się z syndromu klęski i rewizjonizm podniosły do rangi aksjomatu torującego drogę imperialnej polityce, tak dzisiaj Moskwa wraca po dwudziestu latach do wielkiej gry.

 

Grunt pod nią był przygotowywany od lat. Powrót sowieckiej symboliki, przywrócenie porządku w mediach, odbudowa jedności moralno-politycznej narodu, odbudowa autorytetu władzy, rewizjonizm wobec bliskiej zagranicy i podsycanie imperialnych tęsknot a przede wszystkim odmowa rozliczenia się ze zbrodniczą przeszłością komunizmu.

 

Władimir Putin dokonał niewyobrażalnej konsolidacji pod hasłem Wielkiej Rosji. Próżno tam szukać przyjaciół Moskali. Jeśli gdzieś są, to tylko w marginalnych, inteligenckich niszach dawnego Memoriału.

 

Rosja, o czym wielu  w tym kraju nie pamięta przegrała konfrontacją toczoną na wielu frontach przez półwiecze. Klęska w zimnej wojnie oznaczała rozpad imperium wewnętrznego i zewnętrznego oraz utratę statusu supermocarstwa .

 

W Rosji nastał czas smuty, kryzysu gospodarczego, rozpadu struktur państwowych, rządów oligarchów. Analogie do republiki weimarskiej nasuwają się same .Koniunktury w polityce i gospodarce są jednak zmienne. Niskie ceny  ropy, które dobiły Związek Sowiecki poszły niebotycznie w górę dając środki dzisiejszej  Rosji.

 

Prezydent Putin zrobił wszystko, by uczynić ze swojego kraju energetyczne mocarstwo. Okazał się mistrzem świata w wykorzystywaniu okazji. Pogrom i pacyfikację Czeczenii sprytnie podpiął pod wojnę z terroryzmem i przez pewien czas uchodził niemal za alianta Busha. Dzięki petrodolarom  mógł naoliwić zardzewiałą sowiecką machinę wojenną. Wojna iracka to kolejny prezent od losu rozegrany z szachową precyzją.

Zachód okazał się papierowym tygrysem, podzielony, przesiąknięty naiwnym pacyfizmem, podatny w antyamerykańskiej psychozie na flirt z Moskwą .Chirac i Schroeder nic nie zyskali oprócz poklasku mediów a Putin wszedł do pierwszej ligi .Teraz mógł się bawić w to, co najbardziej  lubi - w  walkę z amerykańskim imperializmem tworząc egzotyczne sojusze z Chinami, Iranem i wszystkimi którym nie po drodze z demokracją i prawami człowieka.

 

Mając rozwiązane ręce przestał dbać o pozory w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Ameryka ugrzęzła w Iraku i Afganistanie. W roku kampanii prezydenckiej nie może sobie pozwolić na otwarcie trzeciego frontu na Zakaukaziu. Niemcy są przekupione. Zresztą nic na tym nie tracą mogąc w perspektywie zyskać...wolną rękę w Europie. Francja niech sobie roi o basenie Morza Śródziemnego a nasz przyjaciel Silvio ma kłopoty z prokuraturą i górę śmieci w Neapolu. Browna nic poza lecącymi sondażami niewiele obchodzi… Oni wszyscy muszą zrozumieć że Rosja nie blefuje, nie ma zresztą wyboru, czas ucieka, świat  ucieka.                                                                                                                                                                                                                                                                                                        

 

Logika Putina jest żelazna – kiedy, jeśli nie teraz, kto, jeśli nie my z Miedwiediewem? To ostatni moment na odbudowę Imperium, jutro może być za późno. Z punktu widzenia Rosji sprawy przedstawiają się mimo pompatycznej propagandy fatalnie. Gdyby nie nasi niemieccy i francuscy przyjaciele po Bukareszcie Gruzja   i                                                                                                                                                                                                          Ukraina  byłyby jedną nogą w NATO. Wcześniej lub później mogliśmy mieć Jankesów na Kaukazie czy na Krymie.

 

 Problem  w tym, że Rosja wbrew temu, co się niektórym wydaje, nie ma wcale nieograniczonych zasobów ropy i gazu .Złoża nadkaspijskie to kazachska i azerska ropa oraz turkmeński gaz kupowany za bezcen i z olbrzymimi zyskami odsprzedawane na zachodzie. Kazachowie, Azerowie, Turkmeni są strzyżeni jak barany. Tamtejsi baszowie zaczęli więc zerkać na zachód nie szukając wcale rad odnośnie praw człowieka lecz licząc na pomoc w uwolnieniu od kosztownego rosyjskiego pośrednika, który na dodatek zyski z tego łupiestwa przeznacza na imperialną politykę.

 

Gruzja ropy nie ma ale jest jedyną drogą dla kaspijskich surowców do Europy. Drogą  omijającą Rosję. Kto tego nie rozumie, nie powinien zbliżać się do klawiatury , bo postawi się w roli ruskiego agenta lub w najlepszym razie użytecznego idioty.

 

 Tu o żadną Osetię czy Abchazję  nie chodzi, stawka jest dużo wyższa. To gra o odbudowę imperium połączona jednocześnie z walką o zapewnienie mu  źródeł finansowania. Obecna akcja  wcale nie świadczy o potędze Rosji tylko o jej determinacji .Dlatego świat stał się dużo bardziej niebezpieczny.

 

 Putin i   Miedwiediew byli na inauguracji igrzysk olimpijskich w Pekinie i jeśli mieli jakieś wątpliwości na temat chińskiej potęgi to teraz na pewno ich nie mają . Są zbyt dumni by pogodzić się z perspektywą  bycia chińską przystawką surowcową na początek i stracić wpływy w Azji  Środkowej a następnie Syberię i Daleki Wschód.

 

 Imperialna Rosja nie ma wyjścia i nie może czekać. Dalsze czekanie mogło oznaczać tylko jedno – Zakaukazie stanie się częścią Zachodu. Republiki środkowoazjatyckie zaczną grawitować i orientować się na Pekin, który będzie miał im do zaoferowania więcej niż Moskwa. Alternatywą dla Rosjan było porzucenie imperialnych mrzonek i integracja z Zachodem połączona z autentyczną demokratyzacją, ale wtedy trzeba byłoby pożegnać się z wymachiwaniem gazowym pistoletem i polityką obliczoną na rozbijanie jedności europejskiej.

 

Putin nie jest pokerzystą. To szachista planujący wiele ruchów naprzód, rozważający wiele wariantów przerwania czy zakończenia gry. Dlatego porównywanie go do Hitlera jest tyleż efektowne co nieuprawnione. Z podobieństw sytuacji Rosji i Niemiec w latach trzydziestych wynika, że oba kraje kontestowały porządek międzynarodowy i znalazły całą masę idiotów, którzy dla ratowania pokoju gotowi byli na samobójcze ustępstwa.

 

Jeśli Rosja zablokuje integrację Gruzji ze strukturami euroatlantyckimi, a następnie zwasalizuje ten kraj, to jednym ryzykownym posunięciem uzyska jednocześnie kilka celów: zablokuje omijające Rosję trasy eksportu nośników energii, nałoży kontrolę na kaspijskie złoża, zapewni w dalszej perspektywie finansowanie imperialnej polityki. O rzeczywistej niezależności państw tego regionu będzie można zapomnieć.

 

Dodatkowe walory kaukaskiej ekspedycji to zastraszenie całej bliskiej zagranicy oraz poklask własnych poddanych. Strach tym bardziej uzasadniony że Moskwa wycofując się po klęsce w zimnej wojnie zostawiła na swoim zapleczu zamrożone konflikty o kalibrze często większym niż Abchazja i Osetia. Nie miejmy złudzeń, jeśli operacja na Kaukazie zakończy się sukcesem, to raczej szybciej niż później Rosja je zdetonuje dążąc najpierw do destabilizacji a następnie zaprowadzi pokój na swoich imperialnych warunkach.

 

Takie tykające bomby zegarowe to Krym i wschodnia rosyjskojęzyczna Ukraina, Nadniestrze, mniejszość rosyjska w republikach bałtyckich i cała wielotysięczna agentura KGB  oraz rodzimych służb. Być może się narażę niektórym, ale ona będzie tracić na znaczeniu choćby z tak banalnego powodu jak wymiana pokoleń. Było by to optymistyczne gdyby nie jedno - spadające aktywa często powodują  przyspieszenie działań. Kiedy, jeśli nie teraz? Wszystko wskazuje na przyspieszenie historii. Będziemy żyli w ciekawych czasach, co nie jest pozytywną konkluzją.

 

Trzeba zastopować politykę Rosji dla dobra samych Rosjan. Jej sukces oznacza bowiem koniec marzeń o demokracji w tym kraju. Nie da się pogodzić odbudowy imperium z takimi wartościami jak prawa człowieka czy wolne media .Logika obecnej polityki uczyni Rosjan mięsem armatnim. Media staną się tylko tubą propagandową władz a zyski zostaną przejedzone przez kompleks wojskowo -bezpieczniacki. Zwykłym Rosjanom, podobnie jak w sowieckich czasach zostanie podsunięty imperialny sztafaż zamiast awansu cywilizacyjnego wynikającego z pokojowego współzawodnictwa w globalizującym się świecie.

 

Zatrzymać ten proces nie będzie łatwo. Zbyt wielka jest determinacja obecnej polityki rosyjskiej oraz to, co po raz kolejny podkreślam świadomość wszystkich sterników polityki tego kraju o tym, że czas pracuje przeciwko Rosji.

 

Zwróćmy uwagę na często pomijany fakt, że propaganda rosyjska była bardziej skuteczna i szybsza od kolumn pancernych maszerujących na Gruzję. Trzeba zrobić wszystko aby ją dezawuować na polskim i międzynarodowym gruncie. Obserwować medialnych i internetowych obrońców Rosji - użyteczni idioci są groźniejsi nawet niż agenci, bo tych przynajmniej teoretycznie można  zdekonspirować.

 Przyjrzyjmy się temu dziwnemu frontowi miłośników Rosji: endecy, paleokonserwatyści, realiści, pacyfiści, lewacy oraz wielkie stada lemingów. Należy demonstrować przeciwko obecnej rosyjskiej polityce, bo Gruzja to tylko kolejny i wcale nie ostatni etap.

 

Skupić się wokół prezydenta, ponieważ tylko on zdał egzamin w obliczu kryzysu na Kaukazie. Porzucić kłótnie w patriotycznej rodzinie, gdyż sytuacja ostatecznie w ostatnich dniach się wyklarowała. Moskiewscy pachołkowie sami postawili się poza granicami polskiej racji stanu i jako ludzie którzy utracili zdolność honorową niegodni  są polemiki czy nawet krytycznego komentarza.

 

Rozpocząć trzeba obywatelską debatę na temat bezpieczeństwa narodowego ze szczególnym uwzględnieniem doktryny obronnej opartej na siłach własnych. Należy się jeszcze raz zastanowić czy dalsze inwestowanie w kosztowne zabawki typu F-16 oraz profesjonalizacja armii tworząca tak naprawdę siły ekspedycyjne to właściwy kierunek.

 

 Może należy zainwestować w tanie systemy defensywne  oraz obronę terytorialną i w tym kierunku rozwijać siły zbrojne. Dążyć należy do wzmocnienia współpracy regionalnej w zakresie obronności i energetyki państw Międzymorza. Postawić na energetykę jądrową bez oglądania się na protesty tak zwanych ekologów .W polityce zagranicznej zerwać z dogmatami które krępują polskie interesy.

 

 Jeśli Łukaszenka zechce zachować resztki niezależności od Moskwy należy mu w tym bezwarunkowo pomóc. Współpracę z Chinami oprzeć na pragmatyzmie i trosce o interes własny . Warto pamiętać o takim epizodzie jak sprzeciw towarzyszy chińskich wobec sowieckiej interwencji Polsce w 1956 roku. Rola Chin w polityce światowej rośnie a rynek chiński jest dużo bardziej chłonny niż rosyjski. Sojusz tego kraju z Rosją ma przecież charakter taktyczny i doraźny.

 

Poświęcić trzeba szczególną uwagę wychowaniu, bowiem III RP całkiem odpuściła sobie kultywowanie takich wartości jak patriotyzm, pielęgnowanie poczucia wspólnoty, szacunku dla tradycji i afirmacji własnej historii .W zamian polska młodzież  otrzymała końską dawkę propagandy unijnej, ekologicznej a media wylansowały hasło – róbta co chceta.

 

Te proporcje muszą być zmienione bo realną perspektywą staje się mentalne wynarodowienie młodego pokolenia i w efekcie moralne rozbrojenie narodu wobec rosyjskiej ekspansji. Potrzebna jest tu swoista praca organiczna tysięcy harcerzy, członków Strzelca, duszpasterstw młodzieży i innych.

 

Najważniejsze jest przekonanie milczącej większości o tym, że historia przyspieszyła i trzeba skończyć z poczuciem bezpieczeństwa, które starało się nam wmówić kilku piłkarzy oldbojów zapatrzonych w słupki sondaży. Trzeba wierzyć, że rosyjskie bomby spadające na Gruzję otrzeźwią jeszcze bardziej niż afera Rywina.

 

 Nie spisujmy wszystkich młodych wykształconych z wielkich miast na straty, przynajmniej część z nich jest do odzyskania i patriotycznej resocjalizacji. Kto potrafi pisać niech pisze, kto potrafi przekonywać, niech przekonuje bez paraliżującego strachu, że zbluzgany zostanie od moherów czy kaczystów.

 

Lemingi są w stanie szoku i wielkiego dyskomfortu .Karmione propagandową strawą, że za złe stosunki z Rosją i Niemcami odpowiadają wredne Kaczory ze zdziwieniem patrzą na prawdziwą twarz Rosji, jej propagandę oraz reakcję Niemiec atakujących Gruzję za wkroczenie na swoje terytorium, zwlekających z interwencją w nadziei, że niedługo porządek będzie panował w Tbilisi a same wezmą się za porządkowanie środka Europy.

 

Nie wierzmy żadnym sondażom. Oni jeszcze odpowiadają tak by podnieść na duchu różnych Arabskich czy Nowaków ale zaczynają mieć wątpliwości. Oni już stadnie nie ruszą, by zmieniać Polskę. Oni nie będą już babci chować dowodu, pojadą za miasto zamiast pod byle pretekstem karnie głosować na Słońce Peru.

 

Być może największym błędem rosyjskiego przywództwa, w tej kaukaskiej awanturze, było zlekceważenie przemiany moralnej, która dokonuje się na naszych oczach w Polsce a chcę wierzyć że również w innych krajach naszego regionu i Europy. Kolejnym cudem jest bliska  współpraca Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii.-czyżby marzenie o Międzymorzu zaczynało przybierać realny kształt?

 

Czy do wykształciuchów dotrze prosta prawda, że psychoza lękowa premiera i jego ministra zupełnie nie udzieliła się przywódcom państw bałtyckich, którym niestraszne nawet głupoty francuskiego prezydenta, który w Moskwie przyznał Rosjanom prawo obrony ludności rosyjskojęzycznej poza granicami tego kraju?

 

 Prezydenci Ukrainy Estonii i Łotwy powinni ze strachu narobić w nocniki i już kupować kwiaty dla przyszłych wyzwolicieli a oni durni wybierają się na romantyczną wycieczkę na Kaukaz utrudniając misję świetnie zorientowanego Sarkozego z którym Rosjanie pogrywają jak z dzieckiem-bo bidula nawet nie wie jaki potężny oręż daje Kremlowi. Nawet nie chodzi o Rosjan ale o rosyjskojęzycznycznych.

 

 Połowa Ukraińców zna lub mówi po rosyjsku. Całe miasta i regiony na Łotwie czy Estonii zamieszkałe są przez napływową zsowietyzowaną ludność rosyjską. Zalegalizować V kolumnę i dać Rosjanom prawo do ingerencji w wewnętrzne sprawy innych państw... Oni na razie nic więcej nie chcą. Na początek taka mała Jałta a później się zobaczy co jeszcze mediatorom damy do podpisania. Może trafi się taki frajer jak Roosvelt?

 

 Prezydenci z naszego regionu lepiej znają historię i Rosję, by zostawiać Gruzję na łasce francuskich czy niemieckich rozjemców. Rosjanie realizują plan, Sarkozy improwizuje  i na gwałt potrzebuje sukcesu, bo mu ostatnio strasznie spadły słupki poparcia. Angela Merkel przyjedzie, kiedy wszystko będzie pozamiatane i poda swoją cenę za uznanie faktów dokonanych. Donald Tusk zaś będzie niepocieszony, że nieprędko odwiedzi Kreml. Jego pijarowcy zwijają się z rozpaczy bowiem oni już  wiedzą.

 

  Dzisiaj w polityce liczy się prosty przekaz, który można przedstawić w obrazkach. Kaczyński już ma taką historię – prawdziwą podróż życia w doborowym towarzystwie i  słusznej sprawie wprost w paszczę bestii. Wykształciuchy i lemingi jak na tym tle wygląda wycieczka w Andy i straszne cierpienia premiera związane z niemożliwością spokojnego kibicowania? Wszak zaczęła się olimpiada a zamieszanie na Kaukazie uniemożliwi rozegranie sobotniego meczu. Donald Tusk jaki jest każdy widzi to mutacja medialnego fenomenu Aleksandra Kwaśniewskiego.

 

Dla odmiany Władimir Putin to polityk z najwyższej półki .Wyciągnął Rosję z upadku,  wykorzystał wszystkie kryzysy międzynarodowe do wzmocnienia pozycji swojego kraju . Bezbłędnie poprowadził rosyjską politykę zagraniczną. Niemcom dał uprzywilejowane stosunki i spółkę w gazowym biznesie. Francja sama wpadła w rosyjskie sidła ulegając antyamerykańskim fobiom .Włochom wystarczy jeśli przywódca Rosji doceni nowobogacki fason ich premiera i nazwie go swoim przyjacielem.

 

 Wzmocniona Rosja nie musi żerować już na konfliktach wywoływanych przez innych. Teraz sama będzie je prokurować, oczywiście po uprzednim dyplomatycznym i propagandowym  przygotowaniu pola walki oraz ustaleniu swoich minimalnych i maksymalnych celów .W zależności od napotkanego oporu posunie się dalej lub bliżej. Zrealizuje cele maksymalne lub cząstkowe. Może taktycznie się nawet cofnąć dla lepszego przygotowania do następnego skoku.

 

Dlatego opór wobec jej ekspansji i międzynarodowy nacisk ma olbrzymie znaczenie . Paradoksalnie Rosja jest obliczalna. Kremlowscy stratedzy nie są nawiedzonymi tylko profesjonalistami ale nawet oni nie byli w stanie przewidzieć tak niekonwencjonalnego posunięcia jak nocna wizyta prezydentów w Tbilisi.

 

Porównywanie sytuacji na Kaukazie z Europą  lat trzydziestych jest chybione. Putin nie ma nic wspólnego z Hitlerem poza pośpiechem wymuszonym przez świadomość sprzyjającej sytuacji, która może się nie powtórzyć. Putin nie jest fanatykiem ani hazardzistą To imperialista, który starannie kalkuluje, oblicza potencjalne zyski czy straty i którego można zatrzymać pod warunkiem, że postawi  mu się  zaporę niwelującą potencjalne korzyści z ekspansji i pozwoli wyjść z twarzą.

 

Trzeba tylko zachować zimną krew. Nie ulec szantażowi , panice i gorączkowemu poszukiwaniu sukcesu za wszelką cenę. Rosjanie świetnie czują się w obecnym kryzysie ale niekoniecznie muszą być zwycięzcami. Rosji nie stać na nową zimną wojnę. Jest powiązana z Zachodem o wiele bardziej niż w czasach sowieckich.

 

 Putin nie pójdzie na totalną konfrontację. Sprawdzi jak daleko może się posunąć i jeśli zrealizuje przynajmniej część celów, przystąpi najszybciej jak tylko będzie można do kolejnej operacji.

 

Skutecznie zastopowany ogłosi Rosjanom, ustami Miedwiediewa, że Rosji chodziło tylko o danie nauczki kaukaskiemu watażce .Propagandziści zaś udowodnią  wielki sukces Moskwy . Dlatego kryzys gruziński ma tak wielkie znaczenie. Rosji nie wolno ustąpić, bo byłoby to prawdziwym wyzywaniem losu .Trzeba wytrzymać następnych kilka, kilkanaście lat  kiedy ten kraj  będzie miał hipotetyczne szanse odbudowy imperium. Co później?

 

Rosja znajdując się w defensywie zacznie szukać sojuszników  by zachować, jak to się ładnie nazywa, integralność terytorialną oraz dumać jak uratować się przed zapaścią demograficzną gdyż jeśli obecne trendy  się utrzymają to niedługo  będzie to kraj  bez Rosjan .

 

"My Naród"
O mnie "My Naród"

Ciekawy, idący pod prąd, odporny na mody byle jakie. Krytyczny, wybierający z tradycji sprawdzone wartości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka