Obejrzałem wczoraj wieczorem na TVN program „Teraz My” redaktorów Sekielskiego i Mrozowskiego, a tam główni bohaterowi: trzy osoby, wszystkie z zarzutami prokuratorskimi i oczywiście wszyscy niewinni, a najbardziej niewinna celebrytka Weronika Marczuk-Pazura.
Wszyscy narzekali na Centralne Biuro Antykorupcyjne, wskazywali, że są najuczciwsi na świecie itp., itd. … Nie oceniając intencji redaktorów prowadzących, ani też zgodności z prawem i moralnością działań CBA i jego agentów, chciałbym wskazać na kilka merytorycznych – czysto prawnych – aspektów występu Pani Weroniki M.-P. Nota bene, nie tylko celebrytki i jurorki TVN-owskiego programu „You Can Dance”, ale także przecież profesjonalnego prawnika, bowiem Pani Weronika jest też radcą prawnym.
Powiem tak, moim zdaniem podczas programu, Pani Weronika Marczuk – Pazura: 1. Pomimo tłumaczeń jaka to jest skrzywdzona przez los – pośrednio przyznała się do popełnienia zarzucanego jej przestępstwa, 2. Publicznie mataczyła, czyli utrudniała postępowanie karne prowadzone przeciwko jej osobie – a tym samym poręcznie majątkowe w kwocie 600 tys. złotych powinno przepaść na rzecz Skarbu Państwa, 3. Prawdopodobnie popełniła nowe przestępstwo , ponieważ publiczne mogła ujawnić dane z postępowania przygotowawczego, które wcześniej nie były znane opinii publicznej.
Po pierwsze, Pani Weronika Marczuk-Pazura, tłumaczyła się, że pieniądze w kwocie 100 tys. Euro (czyli około 400 tys. złotych) miała otrzymać w całości, po zakończeniu transakcji tj. prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Te czynności miała ona wykonywać w ramach prowadzonej przez siebie kancelarii radcowskiej. Tylko zapomniała pomyśleć, że umowa jaka łączy klienta z adwokatem, czy radcą prawnym, jest umową zlecenia, czyli należytego działania, a nie umową dzieła, czyli rezultatu. Skoro zatem z jej prezentacji wynika, że miał być rezultat, to z jednej strony naruszyła zasady etyczne radców prawnych, które zakazują zawierania umów rezultatu, a z drugiej przyznała, że wynagrodzenia miało zostać wypłacone za rezultat, czyli za załatwienie czegoś, czyli prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Pani Weronika przyznała zatem pośrednio, że „załatwiała” prywatyzację, i za doprowadzenie do prywatyzacji miała otrzymać wynagrodzenie, co może być uznane jako przestępstwem płatnej protekcji.
Po drugie, sąd uznał, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, iżPani Weronika Marczuk-Pazura popełniła przestępstwo, dlatego wobec niej zastosował środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego na kwotę 600 tys. złotych. Sąd uznał, że najsurowszy środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania byłby zbyt ciężki dla celebrytki i dlatego zastosował środek zapobiegawczy w postaci poręczania majątkowego. Przez swój udział w programie Teraz My, Pani Weronika Marczuk-Pazura, utrudniła prowadzenie postępowania przygotowawczego, ponieważ publicznie skomunikowała się z potencjalnymi świadkami, prokuratorami, sędziami i wskazała, jak powinni oni myśleć o całej sprawie. Takie sposób utrudniania postępowania, niczym nie różni się od tego, jak podejrzany spotyka się w ciemnym pokoju ze świadkiem i wspólnie ustalają, co powinni zeznawać, aby ich wersje się nie wykluczały. Co więcej, takie postępowanie celebrytki ma większą moc, ponieważ docierał do ogromnej ilości potencjalnych świadków, którzy zapewne w tej sprawie będą zeznawali.
Po trzecie, Pani Weronika Marczuk-Pazura ujawniając publicznie, informacje z postępowania przygotowawczego, których nikt wcześniej nie znał, m.in. „dopiero teraz rozumiem, że 100 tys., które miało być wynagrodzeniem za pracę mojej kancelarii było przygotowaną prowokacją - tłumaczyła w programie "Teraz MY!" przyjęcie kontrolowanej łapówki z rąk agentaCBA Tomasza Weronika Marczuk-Pazura. Celebrytka przyznała, że w pierwszej chwili nie wiedziała, że w papierowej torebce z napisem Armani są pieniądze. - Pierwsze moje wrażenie było takie, że były to perfumy – mówiła”, mogła popełnić nowe przestępstwo z art. 241 k.k. Zgodnie z tym przepisem, kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.
Ciekawe co na to sąd i prokuratura? Ciekawe co na to Panowie redaktorzy Sekielski i Mrozowski, czy zadawali sobie takie pytania, jak te powyżej ? Ciekawe co na to opinia publiczna? Czy będą jakieś działania, czy może celebrytom wolno więcej? Oczywiście nie przesądzam tutaj o winie lub niewinnościPani Weroniki Marczuk-Pazura, ale coś chyba na rzeczy jest.
Sylwester R. Jaworski