nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
759
BLOG

Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy do kina wchodzicie

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 21

Czy można oceniać artystyczny przekaz po tytule?

Jeśli już z tytułu taki nie przebierający w słowach krytyk odczytuje przesłanie Autora, a co do treści nie ma wątpliwości, bo de facto sam był jej demiurgiem, to doskonale wie co zobaczy. I odwrotnie. Jeśli ma pewność co zobaczy, to mieć ją może tylko ufając Autorowi, że podjęty temat przedstawia wiernie i uczciwie. 

Jeśli sam tytuł jest już przesłaniem, to znając zarówno treść jak i przesłanie, recenzent Duda i krytyk Kaczyński nie muszą go oglądać. Niepotrzebnie tylko prezydent Duda ogonem zamachał, że za darmo to film Holland obejrzy. Ktoś mu będzie wtedy klaskał? 

Co w tytule "Zielona granica" jest aż tak wymownego? Co jest tak może i niebezpiecznego, że prezydent RP chcących się tego dowiedzieć współrodaków expressis verbis nazywa świniami?  Zielony to nadzieja. Polakom za PRLu szukającym przyjaźniejszego miejsca do życia zielona granica kojarzyła się z ucieczką. Z emigracją. Nielegalne przekroczenie granicy było krokiem do wolności. 

W kinie już byłem. Poza kilkoma smaczkami, film Holland mnie jakoś specjalnie nie zaskoczył. Rozumiem więc teraz i Kaczyńskiego i Dudę. Tym samym kolejny raz staję w obronie tego, że nie muszą oglądać filmu, a nawet nie powinni. Tak jak nie dziwią mnie ich starania, by przesłanie filmu nie dotarło do adresatów.

"Zielona granica" niesie bowiem nadzieję w człowieczeństwo, w odwagę sprzeciwienia się systemowi, który wprost nazywa ludzi świniami, gorszym sortem, pasożytami i tak też ich traktuje. 

Tuż po obejrzeniu film wydał mi się zbyt zachowawczy. Nadmiernie dydaktyczny i niepotrzebnie aż tak ostrożny. Jakby twórca efekt chciał uzyskać przez sam tylko kontrast mocnego tytułu, z fabularnie jednak tonującym wydźwięk realnych zdarzeń na granicy wątkiem. Ale ten dzień później wyraźniej już dostrzegam wartość wynikającą z subtelności przekazu. I teraz uwaga bo spojleruję.

Śmierć na tej zielonej granicy pokazała Holland tylko dwa razy. Raz jest to martwa kobieta, którą polscy pogranicznicy znajdują przy zasiekach i przerzucają ją przez te zasieki na stronę białoruską. Dopowiadając widzowi (czy też swoim sumieniom) że już martwa została wcześniej wrzucona przez pograniczników białoruskich. Drugim razem tonie syryjski dzieciak, wciągnięty przez bagno. 

Film jest, jak trafnie absolutnie wszyscy oczekiwaliśmy, zmuszający do myślenia. I jak wszyscy zgodnie przewidywaliśmy, zadający pytania o rzeczy w zachodniej kulturze, do której wciąż tak się przyznaje i chrześcijaństwo, najważniejsze. Strach niektórych, by Polacy samodzielnie myśleli, zawarty jest już w tytule, który jest tylko o nadziei. 

 



Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka