nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
344
BLOG

Joanna z Krakowa, Natalka z Andrychowa i Jarek z Żoliborza

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 15

...komisariat od miejsca, w którym zmarła Natalia, dzieli zaledwie 500 metrów. Na komendzie pracuje ok. 60 osób...


Co te dwie młode Polki, dojrzałą kobietę z Krakowa i 14 letnią dziewczynkę z Andrychowa, oprócz 60 km i wspólnego wicepremiera ds bezpieczeństwa łączy? Obu pomagała polska policja, której nadrzędnym celem jest zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa. Z tym, że Joanna pomocy policji nie potrzebowała, natomiast Natalka wręcz przeciwnie. A Jarek jest tu właśnie dlatego, bo ponoć najlepiej w tym kraju wie, czego potrzebują Polacy. Utrzymuje, że jest w zapewnieniu m.in. bezpieczeństwa Polkom i Polakam najlepszy i wręcz niezbędny. Wynika to zapewne stąd, że sam w tej swojej ojczyźnie bezpiecznie, a tym samym dobrze, absolutnie się nie czuje. Zbyt wielu natrętów, zdrajców, ludzi zwyczajnie niegodnych, złych i niewrażliwych.

Pomagając Joannie, policja wykazała daleko idącą nadgorliwość. Pomagając Natalce, mimo informacji, że zagrożone było jej zdrowie lub życie, zdołała zachować olimpijską wręcz powściągliwość. Zaniepokojony ojciec dziewczynki dwie godziny potrzebował, by zainteresować polską policję pod rządami PiS losami swojej umierającej na mrozie córki. Wg kosmetycznie zrobionej, acz merytorycznie mocno nieprzygotowanej miejscowej policyjnej rzecznik, policja niezwłocznie przystąpiła do fachowej i kompleksowej rozgrzewki, oraz organizowania szeroko zakrojonej akcji pomocowej. 
 
Czy bezpieczeństwo Polaków radykalnie zmieni się po zmianie komendanta głównego Policji i po zmianie wicepremiera ds bezpieczeństwa? Osiem lat harowali na ten standard, na ten swój autorski etos, nie sposób więc odmówić im widocznych efektów i trwałości ich pracy. Kobiety traktowane są stalowymi teleskopowymi kijami i gazem, młodzi mężczyźni giną od policyjnych kul, paralizatorów, duszenia kolanem. A nastolatki godzinami zamarzają na monitorowanych polskich ulicach.

Komendant główny w tym czasie bawi się granatnikami i rzecz jasna bywa na pielgrzymkach. Bywa właśnie w intencji, żeby bezpieczeństwo Polaków było takie, jak precyzyjnie i fachowo zaplanował to wicepremier ds bezpieczeństwa, ta przysłowiowa głowa, od której wszystko się tak ładnie i zaczyna, i dzięki której na koniec efektownie spina. 

Nie mogę zarazem opędzić się od narzucającego się przy tej okazji innego narodowego sukcesu ws bezpieczeństwa Polaków. Funkcjonowania swoistej ochotniczej policji politycznej, składającej się z wyjątkowo wątpliwej zbieraniny jakichś chorobliwie rozgrzanych osobników. Pewnie tylko dlatego trudno mi się opędzić, bo trwający właśnie spektakl tego personalium o policyjnym podniebieniu ponownie kojarzy mi się z zapewnianiem poczucia bezpieczeństwa głównie tylko Temu jednemu Polakowi.

To jednak nazbyt eufemistyczne i cząstkowe podsumowanie. Chodzi o zapewnianie bezpieczeństwa bezprawiu i niesprawiedliwości. O zapewnianie bezpieczeństwa zwykłym, ale jakoby specjalnym bo politycznym bandytom, którzy z prawdziwą polityką tylko tyle mają wspólnego, że zarejestrowali partię. Zwykli obywatele odczują to na własnych tyłkach nie tylko przez dotyk teleskopowej pały, ale i przez zwykła policyjną bezczynność, gdy nie chodzi o zabezpieczenie miesięcznicy zamachowej, czy zagwarantowanie komfortu lokatorowi willi na Żoliborzu.


Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka