Która to już zagadkowa śmierć w kurii sosnowieckiej w ostatnich kilku zaledwie latach? Fatum jakieś wisi i nie odpuszcza. Kostucha zabiera tam młodych wręcz z regularnością pór roku. Co przesilenie to zgon, albo i dwa naraz ze sobą bezpośrednio powiązane.
Młodzi mężczyźni z okolic Sosnowca padają jak muchy. Albo jak gwiazdy rocka, by zbyt lekko nie urągać majestatowi śmierci. Być albo nie być, śmiertelnie poważnie pytają młodzi z południa Polski. Polski katolickiej i stojącej niewzruszenie za każdym życiem. I coraz częściej ta młoda awangarda duchowa narodu wybiera nie życie, ale śmierć.
Chwilowa moda to bardziej, czy zwykłe tylko przeznaczenie?
I mniejsza już o same okoliczności, przyległości, substancje, orientacje czy preferencje. Zostańmy tylko przy samym pytaniu, czy pasterze KK są faktycznie za życiem, czy jest to dla nich tylko zwykła propagandowa ściema, za którą chowa się chciwość liczona liczbą żyjących, a więc przynoszących dochód, owieczek?
No bo powiedzmy sobie szczerze, kogoś tu w ogóle poruszyła ta kolejna już śmierć młodego mężczyzny na katolickiej plebanii?
