nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna
288
BLOG

Odwet PiS to zwykła ściema

nerwica eklezjogenna nerwica eklezjogenna Polityka Obserwuj notkę 13

Prof. Matczak stawia tezę, że partia Kaczyńskiego kieruje się przy przejmowaniu Polski asymetrią. Jako to przejmowanie rozumie on, jako i ja rozumiem, kradzież Polski. Zwykłą ordynarną kradzież wszystkiego, co tylko da się ukraść. Upraszczam, ale tekst świetnie się sam obroni. Metodycznie, krok po kroku zdziera z PiS koronę jedynego prawowitego właściciela Polski, którą Kaczyński sam sobie, rżnąc dodatkowo przy tym prawdziwego mesjasza, założył. 

Prof. Matczak pisze, że PiS to partia wiecznie pokrzywdzona. Słusznie. Lecz już chwilę dalej czytamy: Od Smoleńska budowana na krzywdzie, obecnie szuka jej nowych źródeł, nowych zasileń cierpienia, odbierania tego, co jej należne. Jest jak taksówkarz, któremu wystarczy napomknąć "rozkradli nam Polskę, sukinsyny" i już można wysłuchiwać tyrady, kto pozbawił nas tego, co nam się święcie należy. 

Otóż jednak wiecznie, a nie dopiero od Smoleńska. Albo albo. Od Smoleńska idzie wprawdzie już naprawdę nieskrywany gruby wał, bo Układ Kaczyńskim tym lądowaniem na drzewie dramatycznie przecież się posypał, ale budował Kaczyński ten swój Układ już od momentu przyjęcia na pośladki pożegnania od Lecha Wałęsy. Zaledwie dwa lat po Okrągłym Stole, o którym półoficjalnie z kolei tak Jarosław mówił: Ja wiem, że żadnych tajnych porozumień w Magdalence nie było. Ja do Magdalenki nie jeździłem, ale mój brat Leszek jeździł, uczestniczył we wszystkich posiedzeniach, mówił, że nic nie było i ja mu wierzę. Ale przecież nie o stenogramy chodzi, tylko duch tych rozmów, ich podskórny sens...

Teresa Torańska już 1994 r. w wywiadzie z Kaczyńskim fenomenalnie wydobyła podskórny sens tego uderzenia sodówy do łba. Blisko dwie dekady później miała już arcyboleśnie jednoznaczną opinię o Kaczyńskim: próżny, bez idei, bez poglądów, w żaden zamach oczywiście nie wierzy.   

Dzisiaj swoich i brata słów o Okrągłym Stole się wypiera, ale zbawiania Polski oczywiście nie. Tak jak nie zamierza się wyrzec kłamstwa smoleńskiego, którym przykrywa swój osobisty apetyt na udział w resecie z Rosją, który to apetyt przy współudziale zwykłej lekkomyślności zaprowadził prawie setkę osób na śmierć. W 2010 nie tylko przecież delegował brata do Smoleńska, ale i na Plac Czerwony na obchody Dnia Zwycięstwa. Czyli manewr identyczny jak z Okrągłym Stołem - nas tam nie było, chociaż wszyscy widzieli jak się z Tuskiem i Jaruzelskim o stołek w resecie z Rosją bili.

Wspominała Torańska również, że Kaczyńskiego nawet nie interesuje rezultat jego gry. Efekt ma mieć tu i teraz - czyli zawsze. Świadczy to tylko o tym, że kraść swoim ludziom, stosować inwigilację, pałki teleskopowe i naciski będzie przyzwalał zawsze.

Definicja odwetu zakłada, że odwet stosuje się wyłącznie jako retorsję. Niewinnym z definicji kompletnie nie grożącą.  

Otóż całe to Najprawdziwsze Królestwo Kaczyńskiego gwarantuje, że niewinnych nie ma. Jego rzekomy odwet jest permanentny, a powody na poczekaniu wymyślane. I tym dokuczliwszy, o ile ciemny lud łatwiej odwet kupuje. Beblanie Kaczyńskiego o jego odwecie jest więc zwykłym blefem. Robi mu tylko za alibi, że niby ma jakieś do jakiegokolwiek odwetu podstawy. Owszem, mści się zawsze i na wszystkich bez wyjątku. Ale tylko dlatego, bo lubi i chce, a nie dlatego, że ma powody. I dlatego szczuć wszystkich na wszystkich nigdy nie przestanie. I to wcale nie przypadek, że akurat wtedy, gdy inni siedzieli za demokrację, on smacznie sobie spał. Tak jak spał ponoć podczas ogólnoświatowego resetu z Rosją, czy przy Okrągłym Stole. Chowa się zawsze i na różne sposoby.

Wniosek? Tylko srogi a zarazem praworządny odwet na łamiących przyjęte przez wszystkich reguły jest w stanie tę chorą sytuację zmienić. Nawet nie słuchajmy tych pustych pogróżek szefika PiS o odwecie. I pokażmy mu w końcu, co to słowo naprawdę znaczy.


A poniżej popis J. Kaczyńskiego już z 1991 r.



Bóg to za mało

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka