Newsweek Polska Newsweek Polska
823
BLOG

Gospodarcze upadki 2010

Newsweek Polska Newsweek Polska Gospodarka Obserwuj notkę 4

Rozczarowania, mrzonki, tajemnice i wpadki mijającego roku.

 

Jak co roku – sezon na rankingi. Mimo że ten był jedyny w swoim rodzaju, festiwal trwa w najlepsze. Najlepsi, najszybsi, najwięcej zarabiający, najbardziej ulubieni ulubieńcy publiczności. Wyścig „kto da więcej” między tymi, którzy nagrody przyznają. I kto najwięcej odbierze. Niby ci tradycyjnie wygrani już na kolejne nagrody nie zważają, ale spróbuj im czegoś nie wręczyć. Obraza na lata.

Skoro dewaluacja nagród i konkursów przyspiesza, pójdę inną drogą. Nie będę nikogo ani niczego nagradzać. Wymienię te zdarzenia, mające związek z dużą kasą, które w tym roku, tak po ludzku, zadziwiły albo wkurzyły. Mają cechę wspólną: każde będzie miało ciąg dalszy w 2011 roku. I to bez pewności, że sprawy potoczą się inaczej. Z góry pomijam hit numer jeden: awantury wokół likwidowania OFE►, które dopiero w przyszłym roku osiągną apogeum. I pomysł kolejny: takie liczenia kapitałów przekazywanych do OFE, by zamulić unijne statystyki►. Excel wszystko zniesie, kraj niekoniecznie (co pokazały wieści z Aten czy Dublina).

Największe rozczarowanie roku to stosunek rządzących do biznesu. Przechodzi się nad tym do porządku dziennego, ale sprawa jest kuriozalna. Postraszona, choć nie poraniona aferą hazardową czy tzw. aferą Misiaka, Platforma Obywatelska odwróciła się plecami do najszerzej ją popierającego elektoratu, czyli przedsiębiorców. Komisja Palikota odeszła w zapomnienie wraz z bohaterem. Premier zaś robi wrażenie, jakby bardziej bał się kontaktów z biznesem niż z diabłem wcielonym. W ważne podróże zagraniczne przedsiębiorców nie zabiera, spotkań z organizacjami biznesowymi unika jak ognia. W jego ślady poszedł prezydent. Słuchałem w Radiu PiN Romana Rewalda, szefa Amerykańskiej Izby Handlowej. Narzekał, i słusznie, że wizyta prezydencka w USA od strony gospodarczej została zmarnowana. Różne były w niej wątki, ale żaden nie dotyczył ekonomii, amerykańskich inwestycji w Polsce, których mogłoby wreszcie przybyć. Rewald stoi na czele koalicji Pro-Polska, która chce stworzenia systemu promocji naszego kraju jako miejsca udanych inwestycji. Ale do tańca trzeba polityków. Merkel, Putin czy Sarkozy promują własne przedsiębiorstwa przy każdej okazji. Tusk, Komorowski, a za ich wzorem nasi dyplomaci na wszelki wypadek udają, że polski biznes nie istnieje. Ta cnota ma swój odłożony koszt.

Największa mrzonka: gaz łupkowy. Tak jak politycy unikają promowania polskich firm, tak zaangażowali się w amerykańskie poszukiwania gazu łupkowego w Polsce►. To fakt – tylko Amerykanie mają stosowną technologię. Ale żeby od razu zacząć nas wszystkich mamić, że możemy się stać gazowym eldorado? To nawet jak na Polaka romantyka nieco zbyt ułańska fantazja. Żyliśmy przez sporą część kończącego się roku mrzonką, że oto za chwilę odkryjemy gigantyczne złoża, które na dzień dobry uniezależnią nas od Rosji►, a na dzień drugi zmienią w eksportera błękitnego surowca. Słyszę, że idzie to jak po grudzie. Firmy amerykańskie już wiedzą, że geologia Polski jest inna niż ichnia. Wiercić trzeba dalej, bo coś tam może być, ale koszty ogromne. Mało kogo na to stać.

Największe niepowodzenie:prywatyzacja energetyki. To również największa tajemnica roku. Bo wszystko w tej dziedzinie szło dość sprawnie. Był i jest program prywatyzacji, rządowe plany budowy atomu i modernizacji stareńkich bloków. I nic się nie powiodło. Państwo nie było w stanie sfinalizować sprzedaży gdańskiej Energi Polskiej Grupie Energetycznej►. Za mało argumentów, niejasne powody oddawania jednej państwowej firmy drugiej. Bezsilność. A potem fiasko – jak na razie – sprzedaży Enei►. Część mediów zdążyła ogłosić zwycięstwo przetargowe Jana Kulczyka, ale przedwcześnie. W niejasnych okolicznościach do transakcji nie doszło. Jakieś tajemnicze donosy wysyłane do ministerstwa, kampanie prasowe, interwencje służb. W ubiegłym tygodniu okazało się, że wyłączność negocjacyjną dostał francuski gigant państwowy EDF. Ciągle czekam na odważnego dziennikarza śledczego, który wyjaśni kulisy ministerialnych decyzji. Dla porównania dwie liczby: sprzedaż Enei miała dać skarbowi państwa około 5,6 mld zł. Podwyższenie od stycznia VAT w najlepszym razie przyniesie 5-5,5 mld zł. Jest tu jakiś sens?

Największa wpadka wizerunkowa: PZU i żaglowiec Chopin. PZU był jeszcze niedawno ulubieńcem publiczności. Super-udany debiut giełdowy►, zakończenie 11-letniego sporu z zagranicznym udziałowcem►. Potem, po wiosennej powodzi, PZU musiał wziąć na barki wypłatę masowych odszkodowań. Z tym sobie poradził. Nie dał rady, gdy daleko od Polski uległ awarii jacht Chopin z grupą uczniów „Szkoły pod żaglami” na pokładzie. Ubezpieczyciel uznał, że nie ma powodów do wypłaty odszkodowania► – i stał się chłopcem do bicia na Facebooku►. Prosty schemat: wraża, bezlitosna korporacja kontra Bogu ducha winne dzieciaki i działająca pro publico bono fundacja. Rzeczywistość jest jak zawsze szara. Ani jacht nie był w świetnym stanie technicznym, ani pogoda nie skłaniała do wychodzenia w morze, ani ta fundacja taka czysta itd. Ale PZU nie potrafi tego przekonująco przekazać. Oryginalny mamy finał roku – zwanego także chopinowskim.

Michał Kobosko

 

Czytaj więcej opinii publicystów Newsweeka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka