rentier-1952 rentier-1952
223
BLOG

Ministerialne dziunie mają swoich fanów

rentier-1952 rentier-1952 Rozmaitości Obserwuj notkę 11

Staram się obserwować na bieżąco wyczyny dzielnych ministerek i sekretarek stanu w zakresie wprowadzania dzieciaków i młodzieży do świata nowoczesnego, światłego, a przede wszystkim uśmiechniętego. A wszystko to z racji tej, że mam wnuka uczęszczającego do podstawowej szkoły gminnej, do trzeciej klasy. Ponieważ mój wiek wskazuje na to, że przeżyłem już dosyć sporo różnych lewicowych pomysłów i za każdym razem jak słyszę, że one tam w tym ministerstwie mają jakiś pomysł to aż cierpnie mi skóra.

Pytałem wnuka czy klasowi ziomale są zadowoleni z tego, że nie zadają żadnych lekcji do odrabiania w domu. Okazało się, że są zadowoleni i to najbardziej jak można sobie wyobrazić. Spytałem wnuka co robią w tym dodatkowym wolnym czasie? Otóż grają w gry komputerowe. A czy jeszcze coś robią? Nic! Oni często grają wspólnie on-line i można zobaczyć ile kto gra. I wnuk mi pokazał, że jeden koleś w pierwszy dzień świat grał 10 godzin, a w świąteczny poniedziałek 12 godzin. Dziesięciolatek!!! Myślałem, że może rodzice to jakieś korpoludki wyssane przez korporację z całej energii i jak mają chwilę to tylko leżą, tak wykończeni są. Albo lekarze ciągnący dyżur za dyżurem żeby w końcu zarobić na te wczasy na Majorce i ciągle ich nie ma w domu. Ale nie. Matka pracuje w Urzędzie Gminy, a ojciec jest jakimś kierownikiem w jednej z gminnych spółek.

No to wszyscy są zadowoleni. Młodzi, że nikt ich do lekcji nie gania, starzy, że mają święty spokój i nie muszą tracić czas na pomaganie w lekcjach, a ministerini, że reforma idzie aż przyjemnie popatrzeć. No i liczba fanów wzrosła.

Ja nie jeden raz namawiałem wnuka, żeby zaprosił tych swoich miastowych kolegów do siebie. Jest dużo terenu, pograliby w piłkę, w kosza, pojeździli rowerami, pobiegali, upiekli kiełbaski. Gdzie tam. Powiedział, że oni rzadko wychodzą z domu bo wolą grać, a czasem jeżdżą z rodzicami do Wrocławia do galerii handlowych.

Mój wnuk ma czas przed komputerem ograniczony do jednej godziny dziennie, ale kumple ze wsi nie mają, a i tak wolą czas spędzać na dworze. Na razie jeszcze jest jakaś mała różnica między miastowymi, a wieśniakami.

I na koniec mały przykład. Obok mojej wsi, na skraju pól jest duża kępa drzew, a w niej bajorko z czystą wodą. Takie o średnicy około 40 metrów. W tym bajorze tapla się mój wnuk z połową wsi, kapała się moja córka, kąpałem się ja i kąpali się moi rodzice. Bez żadnych ratowników, tabliczek ostrzegających, zakazów, nakazów i co tam tylko można wymyśleć. I nigdy nikomu nic się nie stało.

Jak opowiedziałem o tej formie rozrywki jednym rodzicom z klasy wnuka to patrzyli na mnie z takim przerażeniem, że aż widziałem w ich oczach chęć zgłoszenia do opieki społecznej rodziców mojego wnuka za brak nadzoru opiekuńczego. Ale wpadli na lepszy pomysł. Wystąpili do Burmistrza Gminy o ogrodzenie terenu ze względu na niebezpieczeństwo dla dzieci ( nie ich dzieci, bo ich dzieci to mieszkają w miasteczku gminnym ). Na szczęście zaprotestowali ekolodzy, że nie da rady gdyż to jest ostoja i wodopój dla zwierząt. Ufff!!! Czekam kiedy wystąpią do policji o częste wysyłanie tam patroli. Na szczęście dojechać tam się nie da, a nie wierzę by chciało im się iść przez pola trzy kilometry.


Obserwuję walkę gangów. Gang Soprano kontra Gang Olsena.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości