Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
3604
BLOG

Dramat lidera KOD-u. Spotkał się z Tuskiem i mu uwierzył.

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 46

Mateusz Kijowski powrócił z kolejnej antypisowskiej krucjaty, tym razem gościł był u samego Donalda Tuska, czym nie omieszkał sie pochwalić w mediach. Z tych jego opowiastek o tym jak to go Król Europy przyjął i pobłogosławił wynika tylko jedno: Mateusz Kijowski jest już na aucie, a jego przywództwo w KOD-zie to jedynie sentymentalna nieco przeszłość. Co innego można bowiem powiedzieć o człowieku, który jedzie do Tuska, słucha nabożnie wypowiadanych przez niego banałów, a potem publicznie o tym opowiada w tonie ekstatycznym. To co powiedział Tusk do Kijowskiego, jest dla każdego mającego odrobinę rozumu dostatecznie jasne, zwłaszcza po latach obserwacji jak przebiegała zwykle redukcja etatów w PO za czasów "szefa".

Im więcej Mateusz Kijowski opowiada o swoich wrażeniach, tym bardziej klaruje się przede mną prawda o tym spotkaniu. Jak znam życie Donald Tusk długo opędzał się od spotkania z Kijowskim jak mógł. Oczywiście jak to u niego nie wchodziły w grę żadne emocje, po prostu dobrze jest takiego dżentelmena dobijającego sie do klamki najpierw porządnie podgrillować w poczekalni, ot tak, żeby go odpowiednio nastroić. Pytanie tylko ile czasu rechotał Tusk po tym jak oszołomiony i zachwycony Kijowski opuścił jego gabinety. Być może w ogóle nie rechotał, to jest możliwe, niewykluczone, że on to wszystko robi już całkowicie podświadomie. 

"To było typowe spotkanie zapoznawcze. Rozmawialiśmy o tym, kim jesteśmy, co KOD robi i jakie mamy plany, potrzeby, pomysły na działanie. Pan Tusk był bardzo życzliwie zainteresowany działalnością KOD, można nawet powiedzieć, że wspierający."

Mateusz Kijowski to nie jest materiał nawet na podrzędnego polityka, ponieważ dysponuje pewną definitywnie go dyskwalifikującą cechą, czyli naiwnością. „Pan Tusk był bardzo życzliwie zainteresowany działalnością KOD”. Ha,ha. Pan Tusk podobnie jest życzliwie zainteresowany działalnością Grzegorza Schetyny, a wcześniej podobnie było ze Śpiewakiem, Gilowską czy Płażyńskim. Donald Tusk to ogólnie człowiek wspierający swoich konkurentów politycznych, a Kijowski jest dla Tuska nikim innym jak kolejnym aspirantem, o tyle być może w oczach Króla Europy śmiesznym i żałosnym, że absolutnie bezbronnym.

"Donaldowi Tuskowi podobały się pomysły z think tankiem, z mediami, z koalicją Wolność, Równość, Demokracja. Powiedział, że to ważne, żeby współpracę między partiami w tej chwili wzmocnić” 

Tłumaczenie dla Mateusza Kijowskiego: Donald Tusk ma wasze pomysły z think thankiem i tą całą koalicją tam gdzie mu światło nie dochodzi. Tego typu inicjatywy z jakiegoś tam punktu widzenia wzbudziły w nim zapewne coś w rodzaju litości, podobnie jak litość wzbudza widok muchy próbującej przetrwać żar na parapecie. Trzeba mieć naprawdę nierówno pod sufitem, żeby traktować tego typu kurtuazję serio, zwłaszcza płynącą z ust Tuska.

Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak wydaje mnie się, że Kijowski musiał Tuska bardzo zirytować. Nie umiem tego wytłumaczyć, żadna argumentacja nie przychodzi mi do głowy. Po prostu widzę ich obu i to czuję. Może chodzi o to z jakimi rywalami przyszło mu teraz się mierzyć. Serdecznie wątpię, by ustawił sobie zabawkę ze zdjęciem Kijowskiego, w którą mógłby pstrykać w chwilach gorszego nastroju.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka