Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
3443
BLOG

Fascynujące przypadki Tomasza Z.

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 26

Przypadek Tomasza Zimocha jest bez dwóch zdań wart głębszego zastanowienia. Przechodzimy nad nim zbyt łatwo do porządku dziennego. Oto bowiem mamy człowieka, który siedział sobie przez lata, jakby to ujął Bohdan Łazuka, w ciepłym radiowym kur...dołku, gdzie nikt specjalnie się nim nie przejmował, nikt nie zwracał na niego uwagi oprócz garstki ekscentrycznych ludzi, którzy w dzisiejszych zabawnych czasach słuchają radiowych sprawozdań wydarzeń sportowych. W tych cieplarnianych warunkach kwitł sobie, choć ja bym to raczej określił jako powolne pleśnienie, jego mit. Ja na przykład nie słyszałem ani jednej jego audycji, znam tylko to słynne „panie Turek kończ ten mecz” którego posłuchałem w internecie, to było naprawdę dobre, zaangażowane. I o ile w internecie Dariusz Szpakowski dorobił się nieprzebranego morza hejterów, tak Zimoch miał tam zawsze oparcie. Zawsze i wszędzie musiał się znaleźć jakiś typ, który stwierdza, że on jak ogląda mecze kadry, to wyłącza głos w telewizorze i słucha w radiu komentarza Zimocha. Wydawało mi się to zawsze pretensjonalne i pobudzało do coraz większej nieufności wobec Zimocha, bo umówmy się, co by nie mówić o Szpakowskim, to jest to jednak komentator żelazny, konkretny, wyrazisty, a Zimoch przy nim to po prostu nad aktywny lektor. No i fakt, że telewizja TVN zawsze jako eksperta od ważnych spraw sportowych wyciągała tego Zimocha, podobnie jak ekspertem watykańskim jest tam Pałasiński (ma już akredytację w Watykanie?) nie pozostaje tu bez znaczenia. To była jakby zapowiedż jego klęski.

No i nagle wyskakuje Zimoch ze słynnym egzaltowanym do bólu wywiadem. Nie mam zamiaru poświęcić nawet sekundy na analizę tej jego wypowiedzi, bardziej ciekawi mnie efekt jaki wywołał swoją szarżą. Bo oto mamy człowieka, który osiągnął w życiu to o czym wielu może sobie pomarzyć. Znalazł swoją zawodową przystań, osiągnął w niej niepodważalną pozycję, a na dodatek otaczała go ta specyficzna tajemnicza atmosfera. Przecież to jest sytuacja, kiedy człowiekowi nie zostaje już nic oprócz tego, by bez przeszkód napawać się swoim sukcesem, cieszyć się szacunkiem i umiejętnie dozować społeczeństwu swoje walory. Być sobie takim trochę autsajderem, ale blisko centrum. Zimoch zamienił swoje nazwisko w pewnego rodzaju markę. I on to wszystko na naszych oczach własnoręcznie zamienia w pył.

Ta pokazowa autodestrukcja przynosi nam dwie istotne informacje. Pierwsza: nie wiem czy ktoś z was miał kiedykolwiek coś wspólnego z tak zwaną twarzą z telewizora, ale mam tu na myśli szczególnie zakres mediów. Jeśli nie, to powiem za siebie: każde tego typu spotkanie przekonywało mnie coraz głębiej, że ludzie tam się obracający od rana do wieczora są bardzo charakterystyczni. Intelektualni ekscentrycy, to określenie nad którym długo dumałem, żeby kogoś pochopnie nie obrazić. Są to ludzie, i tu zaznaczam – nieważne z której strony, okaleczeni przez to, że całe swoje życie spędzają w redakcjach. Nie ma bata, by ktoś taki nawet po roku pracy w redakcji pozostał normalny na umyśle. Są to ludzie – granaty z chwiejącą się zawleczką. Nie mam takich kompetencji, by opisać w zwarty sposób jak bardzo oni wszyscy są ekscentryczni i jak bardzo daleko znajdują się od spokoju ducha.

Tak właśnie sobie tłumaczę zachowanie Zimocha. Po prostu przegrzały mu się styki. Jeśli człowiek przez dwadzieścia lat słyszy siebie w radiu, widzi swoją twarz w prasie i czyta w gazetach przeprowadzane z nim wywiady, a jednocześnie słyszy zewsząd, że ludzie wyłączają telewizory i przestawiają się na jego głos w radiu to ma prawo zbzikować. Odpłynąć. Tym bardziej że wokół sami redaktorzy, asystenci, researcherzy i kamery stojące na stojakach.

Drugi aspekt jest jeszcze ciekawszy. Mam tu na myśli hejt wylany na Zimochową głowę przez prawicowy internet. No ale o co właściwie chodzi? Zimoch wyszedł i powiedział co w danej chwili sobie w Zimochowej głowie wykoncypował. I tutaj pytanie. Ile razy my sami w codziennym życiu myślimy sobie: ech, jak bym wam powiedział co o was myślę, to nie byłoby co zbierać. I ostatecznie tego nie mówimy. A jak się złościmy, gdy ktoś oburza się na nasze niekonwencjonalne sądy. Strasznie. Bardzo nie lubimy jak się nam zatyka gęby. Jest to jakiś taki odruch bezwarunkowy. Czasami i nam przegrzewają się styki i mówimy coś, czego nie powinniśmy, ale jest już za późno.
Denerwujecie się? To idę jeszcze dalej. Na tyle na ile w skromnym zakresie udało mi się zobaczyć medialne zaplecze, to przekonałem się o jednym. System tam panujący nazwałbym bezwzględnym samodzierżawiem połączonym z ultra-hiper-mobingiem, który jest tam oczywistością, w oparciu o taki właśnie system to działa i to, powtarzam, bez względu na profil danego medium. Nie wiem czy pamiętacie tego młodego chłopaka, który zwinął się z „Republiki” narzekając na mobing. Chyba nikt już o nim nie pamięta, został uznany za mitomana i łgarza.

I teraz patrzę sobie na twarz Kurskiego i naprawdę, ale wcale nie muszę się bardzo napinać, żeby wyobrazić sobie sytuację, że ktoś nowy decyzyjny wchodzi do gabinetu Zimocha i zaczyna przestawiać mu doniczki na parapecie i każe mu jechać na jakiś podrzędny turniej w Koziej Wólce, bo nie wyrabia godzin. Zimoch wytrzymuje to dwa dni, potem trzy, tydzień, miesiąc, aż w końcu jako krucha konstrukcja psychiczna pęka z hukiem. Nonsens wypowiadanych przez Zimocha kwestii wskazuje właśnie na głęboki afekt.

I co takiego osiągnął Zimoch? Nic, przegrał bo musiał przegrać. Będzie pracował na stałe w TVN, co możemy uznać za tymczasowe zawieszenie jego kariery. Czy kiedykolwiek wróci? Nie sądzę. Nigdy już nie będzie taki sam. Powiedział nawet nie tyle o za dwa słowa za dużo, ale odsłonił za pośrednictwem swojej histerii ciemnemu ludowi ciemną stronę pracy w mediach i nie przewiduję, by tą  chwilą słabości tak naprawdę zyskał w oczach Miszczaka. Przecież on zawsze może nagle znowu wstać i powiedzieć jakąś kolejną głupotę. Na mój gust będzie trzymany w drewutni.

Tak po ludzku jest mi Zimocha żal.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka