Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1839
BLOG

Ibra zmienił się w Petru - chciał być wszędzie, nie było go nigdzie.

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 27

Umówmy się, że jak na razie na tych mistrzostwach nie dzieje się nic, co warto byłoby zachować w pamięci dłużej niż na dwadzieścia minut. Zero niespodzianek, zero emocji, zero nowych talentów na horyzoncie. Na boiskach głównie snują się blisko trzydziestoletnie repy, zamęczone sztucznie przedłużonymi sezonami ligowymi, a obok nich drepczą młodziki, po których pojutrze nie będzie śladu. Króluje futbol dla koneserów. Przesuwanie, skracanie pola i dyskretne faulowanie tak żeby uciec przez czterdziestoma kamerami.

Początkowo chciałem położyć główny nacisk na mecz Czechów z Hiszpanami. Trzeba byłoby być naprawdę złym człowiekiem, żeby nie kibicować pepikom w ich beznadziejnej walce. Każdy piłkarz hiszpański jest warty więcej niż cała kadra Czechów i to było widać. Pepiki zmontowały, jak zwykle to oni mają w zwyczaju, drużynę kompaktową, bez słabych ale i bez żadnych rewelacyjnych elementów. No i tak jak również mają w zwyczaju, kiedy już wychodzą na boisko, nie chcą grać w piłkę tylko próbują przegryźć rywalom tętnice. Wychodziło to marnie, bardzo marnie. Gdyby ten mecz trwał jeszcze z piętnaście minut, to w polu karnym na stałe zainstalowałby się nie tylko bramkarz De Gea, albo nawet i sam Del Bosque ustawiłby sobie tam krzesełko wędkarskie, żeby lepiej widzieć.

W końcu łeb wsadza narzeczony Szakiry i Czesi robią zjazd do bazy. 1:0. Ciekaw jestem, czy w Hiszpanii też trwa rozliczanie winnych tak niskiego zwycięstwa.

Tak samo jest nudno w telewziji. Wykupiłem pakiet w internecie i relacje są ok, natomiast całe to ich studio jest nudniejsze niż osiem tekstów Starego razem wziętych. Gmoch. Lubię tego faceta, ale on już jest naprawdę stary i nie ma nikogo, kto powiedziałby mu, żeby już przestał.

Bardzo chciałem dziś popatrzeć na grę Ibrahimovica, bo ten gość to najprawdopodobniej najlepszy piłkarz ostatniej dekady. Niestety. Przez cały mecz przypominał mi Ryszarda Petru. Snuł się po boisku, najczęściej robił daszek z dłoni i wypatrywał wśród swojej ekipy jakiejkolwiek myszki-agresorki. Dużo aktorstwa, pychy i przekonania o swojej wielkości. Szwedzi ogólnie w tym meczu zaprezentowali zupełnie nowy wymiar futbolu, który można by określić jako tradycyjny szwedzki chodzony. Mały irlandzki Messi o nazwisku Hoolahan kręcił nimi jak karuzelą i tylko chyba dzięki nadmiernemu respektowi dla szwedzkiego Petru piłka wpadła tylko raz do jego siatki. Irlandczycy to ludzie podobno bardzo charakterni i uznali, że nie ma co psuć paneuropejskiej stypy Ibrahimovica, więc w końcu sami wbili sobie gola.

Na razie nie ma mowy o tym, żeby nas coś w końcu w tej Francji zaskoczyło. Wygrywają faworyci, więc w zasadzie można Polakom w czwartek dopisać trzy punkty i nie męczyć widzów kolejną porcją przesuwania i skracania pola. Jeśli ktoś zamierza oglądać mecz Włochów z Belgią to odradzam.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka