NostrAdamus NostrAdamus
85
BLOG

Metoda małych kroczków

NostrAdamus NostrAdamus Polityka Obserwuj notkę 3

 

Erika Steinbach już się nie podniesie”zawyrokował Bartosz T. Wileński w Gazecie Wyborczej prawie rok temu. Już się nie podniesie, gdyż „...tonie, i to nie od marca, gdy Angela Merkel postanowiła nie dopuścić jej do rady zarządzającej muzeum niemieckich wypędzonych - "widocznego znaku". Decydujący cios został zadany już jesienią 2005 r., gdy politycy SPD i CDU negocjujący umowę koalicyjną postanowili, że to muzeum wystawi wypędzonym nie Związek Wypędzonych (BdV) Eriki Steinbach, ale niemiecki rząd”.Tak. Przepchnięcie przez Panią Steinbach do umowy koalicyjnej projektu, o którym wcześniejszy rząd kanclerzaGerhard Schröder„nie chciał nawet słyszeć”, musiało być początkiem końca. Jak to się stało, że przewodnicząca Związku „Wypędzonych”, o której w Polce mówiono, że jest postacią nieznaną i bez szerszego poparcia w Niemczech, potrafiła przeforsować swoje plany? To wiedzą jedynie ci, którzy pisali o jej małym znaczeniu. Plan został wytyczony lecz rząd niemiecki zmuszony był czekać z realizacją. Trzeba było przeczekać nieprzyjazny, kaczystowski rząd w Polsce, który przez swoje sztywne stanowisko, upór i zaściankowość, kompromitował nasz Kraj na arenie międzynarodowej. Ach! Jakże się z nas śmiano na zachodzie! Co bardziej światli obywatele mieli nawet opory przed zdradzaniem swojej narodowości za granicą. Czas biegł, a „kropla skałę drąży”. Nadszedł rok 2007. W Polsce ogłoszono upadek moherowego reżimu, ku uciesze mediów po tej i tamtej stronie granicy. Pani Merkel przystąpiła do działania w sprawie „widocznego znaku”. Wywołało to pewne spięcie, lecz nasz nowy rząd bronił się już z drugiej linii. Nie można było protestować przeciw istnieniu „Widocznego Znaku”. Głupio jest robić to, za co się krytykowało poprzedników, zwłaszcza gdy wszędzie zapanowała miłość. W związku z tym Polska wyraziła swoją „przyjazną neutralność” wobec projektu, byle by nie wprowadzać do rady programowej Pani Steinbach.

Krok w przód...

Podejrzewam, że warunek ten miał spełnić rolę listka figowego by zasłonić fakt przyłapania naszych dyplomatów (nie mylić z dyplomatołkami, którzy rządzili wcześniej) z opuszczonymi spodniami. Nie jest aż tak wielką różnicą, czy Pani Steinbach będzie rządzić „Widocznym Znakiem” z pierwszego, czy z tylnego fotela. Na wezwanie Pani Merkel, nie mogącej sobie samej poradzić – hehe - z BdV, do Niemiec udał się Pan profesor Bartoszewski by poskromić Związek „Wypędzonych”, który konsekwentnie wysuwał Panią Steinbach do władz „Widocznego Znaku”. Pan Profesor, jak widać wziął sprawy na serio, bo przyjechał i rzucił kilka słów w rozpoznawalnym już w Polsce stylu. Możliwe, że na ten styl liczyła  Pani Aniela, gdyż za naszą zachodnią granicą zapanowała konsternacja. Pani Steinbah w odpowiedzi bąknęła coś o psychoanalitykach, a inni politycy zawtórowali oskarżając Pana Bartoszewskiego o mieszanie się w wewnętrzne sprawy Niemiec. Nie po to latami Germanie obdarowywali naszego sekretarza stanu nagrodami, a w tym Złotym Medalem Stessmana, postaci niezwykle interesującej dla Polaków, by on im teraz takimi słowy mówił co im wolno, a co nie.

Misja się udała. Pani Steinbach do rady nie weszła. Odtrąbiono zwycięstwo, choć znaleźli się analitycy, którzy twierdzili, że sposób w jaki interweniował Pan Bartoszewski doprowadził do zwarcia szeregów wokół szefowej BdV. Na fali naszego zwycięstwa – „Widoczny Znak” będzie - ale bez Eriki, pan Wieleński napisał artykuł, który pozwoliłem sobie zacytować na początku.

Jak będzie wyglądać „Widoczny Znak”? Muzeum mające upamiętniać „wszystkie wypędzenia” w XX wiecznej Europie, jak twierdziło się na początku? Światło na tą sprawie mogą rzucić pewne posunięcia w Radzie Programowej przyszłego muzeum. Dość szybko z uczestnictwa w tym gremium zrezygnował Pan Profesor Tomasz Szarota, który przyznał, że nie chce być „listkiem figowym”, a „Z koncepcją porozumienia, jaką reprezentuje Związek przeciwko Wypędzeniom, nie chcę mieć nic wspólnego.” Podobnie postąpiła Kristina Kaiserowa, Pani historyk z Czech. Swoim odejściem zagroził także pan Salomon Korn, wiceprzewodniczący Centralnej Rady Żydów Niemieckich. W świetle tych zdarzeń wyraźnie widać w którą stronę zmierza „Widoczny Znak”.

 

Niemcy, praktycznie od 1945 roku pracują wytrwale i metodycznie, by odwrócić skutki przegranej wojny. Działania te idą w kilku kierunkach. Aby stwierdzić jakie są to kierunki, należy odpowiedzieć sobie na pytanie. W jakim celu Niemcy w XX w rozpętały dwie największe zawieruchy w historii człowieka. Odpowiedzieć można w skrócie: Aby osiągnąć przywództwo polityczne i ekonomiczne na starym kontynencie. Ekonomicznie nasz zachodni sąsiad już od wielu lat jest największą potęgą w Europie. Wynikające z tego faktu bogactwo Niemcy - największy płatnik netto w Unii Europejskiej, inwestował w osiągnięcie drugiego celu, czyli wiodącej roli politycznej w Europie. Projekt zjednoczonej Europy wydaje się być środkiem do osiągnięcia tego celu. Jakie inne racjonale wytłumaczenie miałoby pompowanie przez rząd RFN miliardów marek a potem euro w UE? Metoda ta, jest może czasochłonna, bardzo kosztowana, ale zdaje się być pewniejsza niż wszczynanie wojen. Nigdy nie wiadomo, kto taką wojnę wygra. Ewentualne niepowodzenie nie naraża kraju na zniszczenia i okupację obcych wojsk. Poza tym „nie ma takiej bramy której nie przeszedłby osioł wyładowany złotem”. 65 lat metodycznego działania, powoli przynoszą efekty. Nie trzeba chyba pisać jaką pozycję w Zjednoczonej Europie ma obecnie Republika Federalna Niemiec.

W te działania wkomponowuje się także kreowanie polityki historycznej i historycznego wizerunku. Miano najeźdźcy jakie ciąży na naszym zachodnim sąsiedzie, stanowi jeden z potencjalnych punktów ryzyka w drodze do osiągnięcia celów politycznych. Czas na rozpoczęcie działań zmieniający niemiecki wizerunek na tym polu wydaje się być dobrany bardzo dobrze. Uczestnicy tamtych wydarzeń stanowią już tylko niewielki procent społeczeństw. Jak wielu pozostało tych, którzy mogą dać świadectwo o tamtych czasach? Kto będzie słuchał staruszków w momencie, gdy liczą się „młodzi i wykształceni”? Dzięki działaniom BdV i Centrum Przeciwko Wypędzeniom Niemcy zaczynają się przedstawiać jako jedni z  ofiar II Wojny Światowej.

Mimo triumfalnych zapowiedzi o upadku Pani Eriki Steinbach, wygłoszonych przez, pożal się Boże, analityków, którzy nie są w stanie sięgnąć wzrokiem poza jednoroczny horyzont czasowy, przywódczyni Niemieckiego Związku Wypędzonych zainkasowała kolejny punkt. W nocy 20.05.2010 Bundestag uchwalił nowelizację ustawy o utworzeniu muzeum wysiedleń. W wyniku tej noweli, kierowany przez Panią Erikę Steinbach BdV uzyska większy wpływ na pracę rady fundacji, gdyż z ramienia Związku „Wypędzonych” zasiadać tam będzie nie trzech, a sześciu przedstawicieli. Skład 21 osobowej rady będzie przyjmowany przez Bundestag jako całość, bez możliwości odrzucania pojedynczych członków. Sposób głosowania nad radą wygląda na przygotowanie sobie przez Panią Steinbach pola do kolejnych posunięć.

Krok w Przód...

Poważne działania polityczne na arenie międzynarodowej są jak ruchy górotwórcze, powolne i cierpliwe. Ich perspektywa zakrojona jest na lata, a nawet dziesięciolecia. Mijają pokolenia zanim osiągną one swój właściwy cel. Zrozumienie „mechaniki” tych ruchów, jest kluczem do budowy silnego, suwerennego państwa. W innym przypadku państwo jest skazane, by jedynie reagować na sytuację międzynarodową bez możliwości włączenia się w jej kreowanie. Jak w szachach. Wymuszone ruchy w końcu doprowadzą do sytuacji matowej.


http://wyborcza.pl/1,76842,6737620,Erika_Steinbach_juz_sie_nie_podniesie.html

http://www.wprost.pl/ar/195888/Bundestag-uchwalil-ustawe-o-fundacji-wypedzonych/

http://www.polityka.pl/swiat/tygodnikforum/1504178,1,rozmowa-z-prof-tomaszem-szarota.read

http://dziennik.pl/swiat/article571504/Niemcy_ofiarami_Zydzi_sie_nie_godza.html

NostrAdamus
O mnie NostrAdamus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka