raindog raindog
318
BLOG

Niemiec jak jedzenie

raindog raindog Polityka Obserwuj notkę 17

 

 

W Grecji to pełna kicha jest, nic tam po mnie. Nie będę im mieszał betonu ani na wyspach ani na stałym lądzie. Nie za dwa pięćdziesiąt.

Tu , pod Wupppertalem za mieszanie dostaję dychę. Do kieszeni. "Tut mi leid" Grecy mieszajcie se sami.

Od paru dni Wiesio, była już gwiazda Poloni rozrzuconej po wyspach i lądach Peloponezu opowiada mi swoje losy.

Wiesio to jakieś 110 kilo bardzo żywej jeszcze wagi mieszczącej się w barokowych kształtach sylwetki długości zaledwie 170 cm.

Sporą część tych kilogramów Wiesio ulokował w brzuchu, który nosi bez najmniejszego trudu i z chłopską godnością. Swoje waży potężny kark, silne łapska i wielkie jak -wiadomo- bochny dłonie, zakończone,  palcami jak jeden maż , długości i grubości kciuka.

Wiesio nie zdradził mi jak dorobił się wełnianej , czarnej czapki z emblematem Man`u. Nie jest kibicem więc domyślam się, że czapka, podobnie jak dresik należą do wielu rzeczy, które opuszczone zostały na chwilę przez wzrok właściciela i własnie w tych chwilach Wiesio litował się nad opuszczonymi  rzeczami i przygarniał je. Z dobrego serca.

Tuż pod emblematen drużyny z Manchesteru znajduje się płaski, połamany  nos Wiesia idealnie pasujący do okrągłej twarzy, przebiegłych oczu i uśmiechu, który Wiesia opuszcza dużo rzadziej niż szczęście. Kiedy Wiesio się śmieje, to śmieje się świat. Mam wrażenie. Serdecznie mimo klęsk i żywiołów, których wyraźne ślady nosi uzębienie Wiesia. Co tu dużo gadać , zgryz Wiesia wygląda jak jakiś karaibski archipelag nawiedzany co roku przez mordercze huragany. I kiedy Wiesio mówi, że z niejednego pieca chleb jadł, to można mu wierzyć na słowo, a patrząc na zęby domyślać się, że oprócz chleba Wiesio nie raz próbował zjeść piec. Więcej, dużo, dużo więcej niż pieców było butelek, z których Wiesio pił. Od pięciu lat jednak Wiesio postanowił na trzeźwo zmierzyć się z kryzysem, który dotknął Europę i Wiesia.

Każda opowieść, każde niemal zdanie Wiesio zaczyna od słowa, które  ze względów obyczajowych zacytuję tu  w mocno złagodzonej formie; "Kurna". Przy tym pierwszej sylabie  słowa Wiesio poświęca niewiele energii i czasu, podobnie jak większości drugiej sylaby. Za to ostatnie "a" Wiesio zawiesza na jednej nucie i jak wytrawny bluesmen wibruje nim bez pośpiechu, z dużą wprawą, nadając zdaniom swoisty rytm i elegancję będącą wyraźnym śladem dzieciństwa na jakiejś pomorskiej wiosce. Bluesowe "a",z potężnym jak Wiesio iloczasem,  wbrew temu co mówią encyklopedie, u Wiesia jest znaczącym elementem systemu językowego. Bardzo znaczącym, a Wiesiowi pozwala na budowanie zdań, które w jego języku muszą poradzić sobie na niewielkiej przestrzeni miedzy jednym, a drugim " Kurnaaa…"

Pod koniec lat osiemdziesiątych nękany alimentami Wiesio opuscił Pomorze.

- Kurnaaa…, a czy ja wiem , czy to moje dziecko ? kurnaaa…?.

Z Pomorza nękanego znowu wilgotnymi i chłodnymi przez większość roku wiatrami Wiesio przeniósł się pod Marsylie i zamieszkał w koszarach Legii - tak zapamiętał ją Wiesio-  "Cudoziemskiej". Unitarka ciągnęła się jak upały, a Wiesio przeżył "wpardol" o jakim mu się nie śniło. W twardszym od życia szkoleniu udział brali junacy ze wszystkich zakątków świata, podobnie jak Wiesio ścigani listami gończymi swoich ojczyzn za sprawy , o których się nie mówi.

-Kurnaaa..., i przez Ruskich się skończyło. Gdyby nie oni to dziś Sierżant Wiesio zamiast mieszać beton pod Wuppertalem ścigałby po północnym Czadze terorystów, za kasę dużo większą niż płacili Grecy, czy nawet Niemcy. No i za wolność naszą i waszą.

- Ale nie, kurnaaa…, wypiliśmy z Ruskimi, no i zebrało im się na odwet na zlewach. Wiesio i jego bracia Słowianie wdarli się po wódce do kwater podoficerów, polała się krew, poleciały zęby, łamane były kości.

Potem karetki zabrały kaprali i sierżantów, a Słowianie przeszli w ręce żandarmerii, która z nawiązką zapłaciła im pięknym za nadobne, co w "Legii Dudoziemskiej" oznaczało profesjonalne mordobicie, łamanie gnatów itd.

I tak przez Ruskich Wiesio znalazł się nocą przed bramą koszar W Marsylii. Zęby  zostały w koszarach. 

- Kurnaaaa….

- Francja, Grecja szkoda gdać, było minęło i teraz Wiesio przygotowuje się na dłuższy pobyt w Niemczech. Wiesio rozgląda się uważnie, a braki w języku nadrabia spostrzegawczością.

- Kurnnaaaa..., byłem wczoraj w tym, no, kurnaaaa   Düsseldorfie i tu też, jak w Grecjii sprzedają kawę z kurnaaaa, no , z Togo *-

- Wiesio a jak ty znalazleś się w Niemczech, kto ci robotę załatwił ?- spytałem go wczoraj.

- Kurnaaaa, jeden Nimiec.

- Jaki Niemiec ?

- No kurnaaa… ten, czekaj…, no ten co się nazywa jak kurnaaa… jedzenie.

- Jedzenie ?

- Kurnaaaa…, czekaj, czekaj, o już wiem kurnnaaaa…- Toster.

- Thorsten ?

- No kurnaaa, przecież mówiłem….

 

 

Pozdrawiam, tymczasem

 

* Bystrzaku ! Nie czytaj ! Dla reszty; Coffee to go

raindog
O mnie raindog

jaki jestem? Wysoki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka