kemir kemir
462
BLOG

Być jak Tommy Lee Jones w "Ściganym"

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 17

Nie ukrywam, że w ostatnich, dopiero co minionych wyborach głosowałem na Konfederację. Z kilku powodów, których wymieniać nie będę, ale uogólniając Konfederacja była dla mnie jedyną sensowną alternatywą między wyborem dżumy lub cholery, czyli między PiS i PO. Od razu także do PO zaliczyłem Trzecią Drogą, bo taka ona trzecią drogą, jak powiedzenie, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu -  w tym wypadku do Tuska i PO. To było jasne i przewidywalne aż do bólu i mocno dziwię się tym naiwnym, którzy jakimś cudem wierzyli w jakąś nową jakość ugrupowania Hołowni i Kosiniaka.


Tyle, że jest tutaj pewne zastrzeżenie, bo ta umowna "jakość" TD spowodowała, że PO, mimo de facto kolejnych przegranych wyborów, mogło powrócić do władzy i stworzyć ponownie rząd Tuska. Nagie fakty są pewnym paradoksem, bo PiS, chociaż wybory wygrało, rządu nie było w stanie stworzyć, a PO, które wybory przegrała, rząd stworzyła. Tylko i wyłącznie dzięki TD, która zapewne jako przystawka Platformy prędzej czy później zostanie przez Tuska połknięta, strawiona i wydalona. Chociaż - trudno zaprzeczyć -  może być też całkiem odwrotnie, bo póki co pozycja TD jest dosyć mocna.


Ale ja nie o tym. Jako aktualny, świeży, a przede wszystkim świadomy wyborca Konfederacji niejako z automatu nabieram prawo do jej  oceniania, krytyki/chwalenia oraz stawiania wymagań. Dokładnie tak samo, jak czyniłem to w relacji do PiS, które od dobrych kilku lat szczelnie odgrodziło się od swoich niepokornych wyborców, chowając do przepastnej szuflady deklaracje Beaty Szydło dotyczące "słuchania ludzi". Mam nadzieję, że Konfederacja tego błędu, kosztującego PiS utratę władzy, nie popełni. Nie ma chyba w polityce większego błędu, niż grzech zaniechania - tutaj nazywający się grzechem "uszczęśliwiania na siłę, bo my najlepiej wiemy, co jest dla was dobre". Uściślając, to nawet nie "my", ale jednoosobowo wiedział to nieomylny Prezes ( oby żył wiecznie).


Siłą i niewątpliwą zaletą Konfederacji jest to, że nie jest partią wodzowską. Podczas gdy w szeregach dżumy i cholery toleruje się tylko klakierów i miernoty, a indywidualności, które przeciwstawiały się partyjnym guru już dawno zostały wysłane na polityczną zieloną trawkę (zazwyczaj z wilczym biletem), w Konfederacji widać dosyć wyraźnie zarysowane skrzydła i pewną różnorodność poglądów - oczywiście w pewnych partyjnych ramach. Ale ta zaleta jest też - paradoksalnie - wadą i słabością Konfederacji, która ma ewidentny problem z określeniem własnej tożsamości. Wyraźnie widać, że ścierają się ciągoty centrowe z mocno prawicowymi, żeby nie napisać z ekstremalnie prawicowymi. Osobiście sam jestem ekstremalnym prawicowcem i taki profil Konfederacji odpowiadałby mi najbardziej, ale jestem świadomy, że w polityce partyjnej trzeba myśleć trochę innymi kategoriami - szerszymi, niż widok czubka własnego nosa.


Wielu uważa, że centrowe ciągotki Mentzena i Bosaka dały w kampanii wyborczej Konfederacji słabszy wynik, niż można było oczekiwać. Tego już się sprawdzić nie da, chociaż twierdzenie, że taka postawa zniwelowała ideologiczne różnice z konkurentami, ma swoje racje. Radykalne propozycje Korony były bardziej atrakcyjne i zrozumiałe dla twardego elektoratu, ale kampania "Konfy" poszła w centrum. I ten problem, w którą stronę pójść, pozostaje do dziś problemem numer jeden w Konfederacji, a performance Brauna zmusza władze do rozwiązania tego problemu w trybie pilnym.


Mam dużo szacunku i uznania dla Mentzena i Bosaka ( chociaż czasem potężnie mnie drażnią), bo porównując ich do pieczeniarzy z dżumy i cholery, wykazują się wysokim poziomem sensowności, trafiania w sedno i logiki. Przynajmniej w wypowiedziach. Rozumiem też ichnie "ciągotki" w stronę tzw. centroprawicy, bo w sytuacji, kiedy PiS ewidentnie gnije i nic nie wskazuje, że jest w stanie ten proces powstrzymać, do zagospodarowania będzie potężny elektorat, który będzie szukał ujścia i alternatywy dla swoich, zawiedzionych przez PiS nadziei. Gra jest zatem o bardzo poważną stawkę, bo sytuacją niewątpliwie interesuje się nie tylko "Konfa" - stąd wściekłe ataki na nią ze strony PiS, PO i Lewicy. Konfederacja wie natomiast, że radykalne postawy zbudują sufit, który trudno będzie przebić, chociaż ... kto to wie. Polacy - jeśli się obudzą - mogą okazać się wtedy bardziej radykalni niż Grzegorz Braun i wszystko to, co dziś jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.


A'propos Brauna, to warto zauważyć, że oprócz tego, że zgasił te nieszczęsne świece, które ciemnością "oświetliły" ciemne miejsca państwa polskiego, to uświadomił wielu Polakom prawdę o Żydach. Bo to nie jest tak, że skoro Hitler spalił miliony Żydów w piecach, to da się usprawiedliwiać każde zamykanie oczu na obecny stan polityczny Izraela. Proszę sobie przypomnieć panią ambasador Annę Azari i artykuły w "Haaretz". Napisać, że były to wrogie wobec Polski, poniżające i pozbawiające nad godności postawy, to nic nie napisać.  A usprawiedliwienia dla zbrodni syjonizmu, który wmawia i politycznie (również ostatnio i militarnie) ideę wyższości narodu żydowskiego, są literalnie spisane w ustawach, programach politycznych, działaniach i deklaracjach władz. Wystarczy chwila w internecie, żeby się  o tym przekonać. Zatem przykrywanie tej istoty państwa żydowskiego  ofiarami Holokaustu to najpodlejsza z możliwych manipulacja, mająca w cieniu krematoryjnych dymów ukryć nacjonalistyczne, wręcz rasistowskie działania i programy. Także i niestety, wobec Polski i Polaków. Palenie żydowskich świec w polskim parlamencie to wyjątkowa obelga dla nas wszystkich. Braun tej obeldze się przeciwstawił ... i to jest cała jego "wina".


Tak czy siak, przed władzami Konfederacji stoi potężnie duży i twardy kamień, który jakoś trzeba rozłupać. Dobrego rozwiązania chyba nie ma, ale osobiście uważam, że za wszelką cenę należy znaleźć "złoty środek". Słowem kluczem jest umiar. Może trzeba zagryźć zęby. Nie wchodzić w tyłek obecnemu układowi - chcą pozbawić wicemarszałka? Niech zabierają i spadają na drzewo, albo palić chanukowe świeczki. Z kanaliami się nie negocjuje! Żadnych układów i powiązań - jesteście Konfederacją. Punktować i zapędzać do narożnika układ rządzący, oraz zajętą płaczem nad "niewdzięcznymi Polakami" aktualną opozycję pisowską. Wspólnie z Braunem, podkreślam wspólnie, uchylać kurtynę każdych działań władzy - tej byłej i obecnej. Być jak Tommy Lee Jones w "Ściganym", które to słowa na przestrzeni lat wyewoluowały w kultowe powiedzenie, które stało się synonimem zręczności, determinacji i nieustępliwości. Tego oczekuję i wierzę, że dacie radę.








kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka