Zdjęcie ilustracyjne. Belgia, Muzeum Afryki, zdjęcie własne
Zdjęcie ilustracyjne. Belgia, Muzeum Afryki, zdjęcie własne
Aleksandra Aleksandra
152
BLOG

O fake newsach, fact-checkach i podwójnych standardach

Aleksandra Aleksandra Społeczeństwo Obserwuj notkę 6
Motto: 40 lat temu moje poglądy były uważane za normalne, 20 lat temu uznano je za konserwatywne, dziś te same poglądy uważane są za faszystowskie. (autor nieznany, cytat z pamięci)

Niedawny wywiad z małopolską kurator oświaty Barbarą Nowak spotkał się z gwałtowną reakcją środowisk liberalnych i lewicowych, a nawet ambasady Szwecji, która zdecydowanie zaprzeczyła twierdzeniu jakoby w ich kraju, w przedszkolach istniały specjalne pokoje, w których dzieci mogłyby rozładować napięcie poprzez dotykanie części intymnych. Nie jestem w stanie powiedzieć jaki jest stan faktyczny w tej sprawie. Pani kurator powołuje się na słowa pewnej Polki pracującej w przedszkolu w Szwecji. Nie wykluczam, że taki przypadek mógł mieć miejsce, przy czym był to przypadek jednostkowy i nie wynikał z polityki władz. Dlaczego tak myślę? Bo pomysł tworzenia takich specjalnych pokoi nie jest czymś całkiem nowym. Były próby jego wdrożenia w Niemczech, na szczęście z nich zrezygnowano.

Zostawmy jednak przedszkola, a zwróćmy uwagę na trzy inne sprawy, na które zwróciła uwagę Barbara Nowak. Portal Konkret Barbara Nowak o "aresztowaniu ucznia" w Kanadzie i "uwięzieniu nauczyciela" w Irlandii. To fake newsy - Konkret24 (tvn24.pl) tryumfalnie donosi, że trzy podane w wywiadzie informacje są fałszywe. Czy rzeczywiście? Przyjrzyjmy się każdemu z “dementi”.

1) Wg. Barbary Nowak „W Kanadzie uczeń, który powiedział, że są dwie płcie, został ze szkoły wyrzucony i następnie aresztowany”. Portal przyznaje, że uczeń został zawieszony w prawach ucznia, w związku z czym nie miał prawa przychodzić do szkoły, a ponieważ przyszedł, wezwano policję, która zatrzymała ucznia. Później uczeń został zwolniony, ale nie zmienia to faktu, że zatrzymany (ang. arrested) był. Gdzie tu więc fake news? Otóż dyrekcja szkoły twierdzi, że ucznia zawieszono za:


- wygłaszanie nieodpowiednich komentarzy wobec uczniów trans, - użycie obraźliwego określenia wobec ucznia trans, - używanie wobec ucznia trans jego "martwego imienia", czyli imienia sprzed legalnej zmiany płci, - komentowanie, że uczniowie trans stanowili zagrożenie dla innych uczniów w odniesieniu do korzystania ze szkolnych toalet.

Zarzuty mało konkretne, bo co to są te „nieodpowiednie komentarze”? Może właśnie komentarz, że są dwie płcie był nieodpowiedni? Co do komentarzy obraźliwych, to faktycznie nie powinny mieć miejsca, ale gdyby każdego ucznia wyrzucać za obrażanie swoich kolegów to szkoły by opustoszały. Co do używania „martwego imienia” to sprawa jest dyskusyjna. Osobiście jestem zdania, że jak ktoś nie lubi jakiejś formy zwracania się – nie należy jej stosować. Mimo wszystko zwracanie się w sposób nieakceptowany przez daną osobę nie powinno być powodem jakichkolwiek akcji dyscyplinarnych. Co do ostatniej sprawy, to biologiczni mężczyźni w damskiej toalecie niekoniecznie stanowią zagrożenie (ci co stanowią zagrożenie to raczej nie pytają o pozwolenie na wejście do damskiej toalety), ale na pewno powodują dyskomfort. Sprawę toalet można prosto rozwiązać tworząc pojedyncze pomieszczenia (zapewne szkoła posiada takowe dla osób niepełnosprawnych) i uczniowie trans, którzy czuliby dyskomfort korzystając z toalety zgodnej z płcią biologiczną mogą korzystać z toalety jednokabinowej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w tym przypadku nie chodzi o faktyczny dobrostan osób trans, lecz o ideologię wymuszającą na wszystkich uznanie, że o płci człowieka nie decyduje biologia, lecz indywidualne odczucie danej osoby.

Podsumowując: nie kijem go to pałką. Przy okazji: Uczeń odwołał się do sądu i szkoła zgodziła się w końcu by mógł do niej uczęszczać, ale nie do głównego kampusu, lecz do osobnego budynku, gdzie miałby indywidualne nauczanie, izolowany od kolegów. Uczeń nie wyraził na to zgody i batalia trwa (Alexander appeals school’s decision to attend school but not on main campus (msn.com))

2) Zdaniem portalu irlandzki nauczyciel znalazł się „w więzieniu nie za słowa, tylko za złamanie prawa”. Dalej jest wyjaśnienie, że „Enoch Burke, który uczył historii i języka niemieckiego w koedukacyjnej szkole Wilson's Hospital School w hrabstwie Westmeath w środkowej Irlandii. W połowie sierpnia 2022 roku szkoła wszczęła wobec niego postępowanie dyscyplinarne związane z używaniem niewłaściwych zaimków wobec jednego z transpłciowych uczniów. O takie traktowanie wnioskował sam uczeń i jego rodzice, a do tej prośby przychyliła się sama szkoła. Do czasu zakończenia postępowania nauczyciel został zawieszony, jednak mimo tego dalej przychodził do szkoły. Dyrekcja zwróciła się więc do sądu, by ten wydał mu oficjalny zakaz przebywania na terenie placówki i prowadzenia w niej zajęć dydaktycznych.” Nauczyciel dalej przychodził do szkoły, więc został zatrzymany. Ponieważ odmówił dostosowania się do zakazu, do tej pory przebywa w areszcie. Kolejna rozprawa wyznaczona jest na grudzień. Technicznie rzecz biorąc nauczyciel przebywa w więzieniu za łamanie zakazu przychodzenia do szkoły, istotnie, sąd nie ustosunkował się do meritum sprawy, uznał jedynie, że nauczyciel złamał zakaz. Ale spróbujmy zrobić eksperyment myślowy: szkoła zawiesza nauczyciela za noszenie tęczowej przypinki, nauczyciel odmawia jej zdjęcia, dostaje zakaz wstępu, łamie go i trafia do więzienia – nie za przypinkę, lecz za łamanie zakazu. Czy środowiska liberalno-lewicowe przyjęłyby takie wyjaśnienie? Uznano by (i słusznie), że pierwotną przyczyną uwięzienia było upieranie się co do noszenia tęczowej przypinki. Byłoby to traktowane jako dyskryminacja osób LGBT+.

Nie da się więc uniknąć samego meritum. Czy nauczyciel powinien mieć obowiązek zwracania się do uczniów w sposób jaki sobie życzą? Osobiście nie miałabym z tym problemu, ale nauczyciel widział to inaczej: uznał, że używanie zaimków niezgodnych z czyjąś płcią biologiczną zmusza go do afirmacji działań mających na celu okaleczanie swojego ciała, co (wg poglądów religijnych nauczyciela) stanowi zło. Nie ma przy tym znaczenia, że ktoś inny wyznający tę samą religię nie widzi problemu z akceptacją czyjejś odmienności. Nauczyciel ma prawo do działania zgodnego z jego przekonaniami. Wprawdzie język angielski daje możliwość unikania określania płci, zamiast używania zaimków można mówić „this student” (to słowo nie ma feminitywu), ale nie wiem czy ta opcja była rozważana. Nawet gdyby nauczyciel z uporem używał „niewłaściwych” zaimków i nie chciał żadnych kompromisów, to czy faktycznie należało nie tylko go zawiesić, ale zakazać przychodzenia do szkoły? Przecież postępowanie dyscyplinarne dopiero się toczyło. Wynik jego nie musiał być przesądzony. Czy od razu trzeba było występować do sądu i dopuścić do sytuacji, że człowiek siedzi w więzieniu? Przecież szkoła może w każdej chwili cofnąć zakaz i doprowadzić do zwolnienia człowieka. Stwierdzenie, że przyczyną uwięzienia jest manifestowanie przez nauczyciela określonych poglądów jest więc uzasadnione.

3) O kwestii zatrzymania kobiety stojącej przed kliniką aborcyjną i modlącej się w myślach pisałam. Faktycznie kobieta została zatrzymana, wypuszczona za kaucją, ale ostatecznie nie została skazana (o czym Barbara Nowak mogła nie wiedzieć). Sama sprawa próby penalizacji cichej modlitwy jest bulwersująca.

Tak więc, choć podane w wywiadzie informacje mogą być nieprecyzyjne co do szczegółów, co do istoty sprawy są zgodne ze stanem faktycznym. A ten jest taki, że środowiska liberalno-lewicowe oficjalnie głoszą tolerancję i szacunek dla drugiego człowieka, a w praktyce tolerancja i szacunek jest tyko wobec „swoich”.

Przykładem traktowania „nieswoich” jest postępowanie wobec brytyjskiego aktywisty i dziennikarza Toma Robinsona (właść. Stephen Lennon). Też o nim pisałam. Jest on działaczem określanym jako alt-right (cokolwiek miałoby to znaczyć). Krytycznie wypowiada się wobec islamu i polityce imigracyjnej Zjednoczonego Królestwa, pozwalającej na masową imigrację muzułmanów. Był jedną z osób, które nagłośniły sprawę złożonych głównie z Pakistańczyków gangów wykorzystujących seksualnie nieletnie dziewczyny. Gangi funkcjonowały bezkarnie przez ok. 30 lat. Zdaniem Tommy’ego (nie tylko jego) było to możliwe, gdyż policja, w obawie przed podcienieniem o rasizm lub ksenofobię, ignorowała wszelkie sygnały wskazujące na przestępczy proceder. To, co budziło szczególny sprzeciw społeczności muzułmańskiej jest fakt, iż wskazywał na przekonania religijne, jako źródło działalności przestępczej, a to dlatego, że dla muzułmanów nastolatka jest już kobietą, nie było więc mowy o dziewczynkach, poza tym wykorzystywane „kobiety” nie były muzułmankami, więc (zdaniem sprawców) działania wobec nich były usprawiedliwione. Tommy Robinson wydał też książkę zatytułowaną „The Rape of Britain” [Zgwałcenie Brytanii].

W związku ze swoją działalnością Tommy jest znienawidzony przez społeczność muzułmańską, ale też przez władze (brytyjscy Konserwatyści od dawna są konserwatystami jedynie z nazwy). Podejmują one wobec niego środki nieproporcjonalne do jego prawdziwych lub domniemanych przewinień. Przykładem mogą być ostatnie wydarzenia: w niedzielę, 26.11.2023, w Londynie odbył się marsz przeciw antysemityzmowi jako odpowiedź na sobotnią demonstrację propalestyńską, na której wznoszono hasła godzące nie tylko w państwo Izrael, ale cały naród żydowski. Wcześniej Tommy Robinson wyraził poparcie dla marszu i chciał w nim uczestniczyć, ale organizatorzy nie życzyli sobie jego obecności. Nie będę tu rozwodzić się nad tym czy organizator ma prawo kogoś wykluczać, ale załóżmy, że nie chciano być kojarzonym z osobą, która ma „złą prasę” i jakoś można to zrozumieć. Rozumiał to Tommy i postanowił relacjonować marsz jako dziennikarz. Jednak i ta rola komuś się nie spodobała i wezwano policję. Na filmach widać jak Tommy otoczony jest przez dziesiątki policjantów. Policjanci kazali Tommy’emu opuścić miejsce demonstracji, przy czym domagali się by podał swoje nazwisko i adres zamieszkania. Przy interwencji obecni byli dziennikarze, więc gdyby Tommy adres podał, byłby on ogólnie dostępny, również dla osób skorych do zastosowanie przemocy fizycznej wobec aktywisty, jego rodziny lub mienia. Tommy zachowywał się spokojnie, tłumaczył, że jedynie relacjonuje demonstrację, ale policjanci trysnęli mu w oczy gazem pieprzowym, zakuli w kajdanki i zawieźli na posterunek. Skierowali sprawę do sądu i wnioskowali o to by do czasu rozprawy sądowej Tommy pozostawał w areszcie. Na szczęście w porę zawiadomieni prawnicy wynegocjowali zwolnienie Tommy’ego pod warunkiem, że nie będzie organizował ani uczestniczył w żadnych demonstracjach na terenie metropolitalnym Londynu, oraz w ogóle nie będzie przebywać na terenie tego miasta, z wyjątkiem stawiania się na wezwanie policji czy sądu oraz wcześniej uzgodnionych spotkań z adwokatem. Aktywista został zwolniony następnego dnia (27.11). Rozprawa przewidziana jest na 22 stycznia. Postaram się o jej wyniku poinformować.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że nawet gdyby uznać działania Tommy’ego Robinsona za niewłaściwe, władze używają środków nieproporcjonalnych do „zagrożenia” (o ile można w ogóle mówić o zagrożeniu). Pozostaje to w kontraście do tolerowania działań o wiele bardziej zagrażających bezpieczeństwu, takich nawoływanie do dżihadu, rozumianego, jako wojna przeciw nie-muzułmanom, antysemickie hasła w wykonaniu działaczy propalestyńskich, czy nawet jawne poparcie dla organizacji terrorystycznych.

 Tommy Robinson arrested in London during anti-Semitism march | Is it justified or police overreach? - YouTube

Tommy Robinson pepper sprayed by police during arrest at march against antisemitism (msn.com)

Urban Scoop (@ScoopUrban) / X (twitter.com)

Wracając na nasze polskie podwórko, podwójne standardy już są wręcz oficjalną polityką jeszcze na razie opozycji, a za parę tygodni zapewne władzy i sympatyków tychże. Przykładem może tu być  artykuł Wojciecha Sadurskiego domagający się rozliczeń, nawet gdyby na pewne działania nie pozwalała konstytucja. Widać wyraźnie, że dawna świętość KONSTYTUCJA nagle przestaje być taka ważna, gdy chce się walczyć z przeciwnikami politycznymi.

Czy znajdzie się ktoś (raczej grupa ludzi), kto powstrzyma stosowanie podwójnych standardów i całe to liberalno-lewicowe szaleństwo? Zobaczymy.

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo