partyzantka partyzantka
541
BLOG

Smoleński ping pong, czyli MAK - srak.

partyzantka partyzantka Polityka Obserwuj notkę 12

Jeju jeju jeju. No i co z tego, że MAK odniósł się (swoją drogą nie odnosząc się a powtarzając swoje ustalenia czyt.:propagandę) do polskiego raportu komisji Millera w sprawie katastrofy smoleńskiej? Liczyliśmy na coś więcej czy co? Że Rosja przyzna, że kontrolerzy zawiedli? Że lotnisko było fatalne? Czy co zrobi? Przeprosi? Odda kontrolerów pod polski sąd? Raport MAKu jest końcowym raportem w sprawie katastrofy. I jako taki będzie obowiązujący, zgodnie z resztą z konwencją chicagowską. A skoro raport MAK jest korzystny dla Rosji ze wszech miar, to po co miano by go retuszować, he? Bo polska komisja ustaliła coś innego? Żarty jakieś.

Takie są konsekwencję przyjętej przez Tuska formy "współpracy" między Polską a Rosją. Możemy tworzyć sobie miliony raportów. Tym głównym, jak by na to nie patrzeć, będzie raport MAK. I głowę daję, idę o zakład i tym podobne, że ustalenia rosyjskiej prokuratury będą zgodne z orzeczeniem rosyjskiej (tak, rosyjskiej) komisji. Ba, może nawet Rosja upomni się o odszkodowania za niekorzystne jej ukazanie (stan lotniska, kontrolerzy) w świetle międzynarodowym. Przesadzam? Być może, a może nie.

To, że MAK robi z nami co chce, nie odpowiada na konkretne zarzuty i argumenty dotyczące katastrofy i jej przyczyn jest naturalną konsekwencją polityki rządu. I Donald Tusk może opowiadać bajki, że załącznik 13 był najlepszy i tak dalej. Nie zmienia to jednak faktu, że nie był i że musimy się teraz borykać z trudnościami, żeby to nader delikatnie ująć.

Tak to będzie wyglądać. MAK - swój raport, polska komisja - swój raport, MAK - odpowiedź na polski raport i ło. Tego ping ponga wygra jednak Rosja, bo czego by Polska nie stwierdziła (a dodam, że działa bez wszystkich, ba, bez wielkiej ilości ważnych dowodów) to i tak rosyjska komisja powtórzy swoje ustalenia. I tak w koło Macieju. Mimo posiadania wszystkich dowodów Rosjanie kłamią. Choć swoją drogą teza o naciskach (mam na myśli obecność gen. Błasika w kokpicie) nie musi być kłamstwem biorąc pod uwagę sowiecką, tfu, rosyjską mentalność. Obecność jakiegokolwiek zwierzchnika jest dla Rosjan zdecydowanym naciskiem. Szkoda tylko, że nie przełożyli tej zasady na obecność na wieży osób trzecich, obok kontrolerów.

A opnia międzynarodowa? Już i tak odcięła się od sprawy. Gdzież by ingerować w wewnętrzne sprawy jakiegoś państwa w sytuacji, w której ono nie zwróciło się o taką ingerencję, więcej - wyraźnie sobie jej nie życzy. A gdy jeszcze zamieszana we wszystko jest Rosja - tylko głupi by się pchał. Tak więc komu opinia międzynarodowa uwierzy? Tego nie wiem. Obawiam się, że pierwszy raport odniósł największy odzew z tego prostego powodu, że był pierwszy. Polski został zauważony, ale czy dotarł na porównywalną skalę do zagranicznych odbiorców? Śmiem wątpić. Poza tym Rosja to Rosja, a Polska to Polska.

Tym sposobem państwo polskie skompromitowało się niezmiernie. Zresztą oba raporty pokazują wyraźnie jego słabość, polski delikatnie dodatkowo zwraca uwagę winę Rosjan.

Nasz wschodni sąsiad wie, że może robić co chce i jak chce w tej sprawie, co czyni skutecznie z niezmienną wytrwałością. Naiwnością jest sądzić, że zmieni choćby odrobinkę swoją politykę w tej sprawie.

Co nam więc pozostaje?

Czekać, aż sprawa stanie się historyczną i sprawiedliwość dziejowa upomni się o prawdziwy obraz tego wydarzenia.

Oraz wyciągnąć wnioski z kolejnego razu, kiedy Rosja nas wycyckała. A wydawać by się mogło, że poprzednie były na tyle przejrzyste i tragiczne, że zasada ograniczonego zaufania, tfu, zasada braku zaufania winna obowiązywać. Stało się jednak inaczej.

No i jeszcze jedna rzecz: trzeba by zmienić rząd, który do kompromitacji państwa polskiego (mam na myśli nie tylko dopuszczenie do katastrofy ale także to, co działo się po niej) dopuścił.

partyzantka
O mnie partyzantka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka