1/4 przystępujących w tym roku do matury nie zdała egzaminu. Dla przeciwników rządu, wiecznych krytykantów i malkontentów, stanowi to podstawę do alarmistycznego biadolenia, w stylu "tragedia!", "poziom nauczania w polskich szkołach leci na łeb, na szyję!", "szkoły wypuszczają idiotów!", itp. Jak zwykle, ci etatowi krzykacze sieją panikę przedwcześnie i biją w dzwony, gdy nie potrzeba. Przyczyna słabego wyniku maturzystów okazuje się bowiem zupełnie banalna, a przedstawił ją wicedyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej - to był po prostu słaby rocznik.
Wieczni narzekacze trafili więc, tradycyjnie, kulą w płot, lecz czy ta kolejna porażka przywoła ich do jakiejś refleksji? Wątpię. Spodziewam się, że nadal będą smęcić o niskich pensjach i niewydolnej służbie zdrowia, choć po bliższym przyjrzeniu się widać, że ci słabo zarabiający to po prostu biedota, a na kolejki do lekarza narzekają w większości nieleczeni chorzy. Nadal będziemy słyszeć marudzenie, że rząd nie potrafi budować autostrad, choć wiadomo, że przyczyną opóźnień jest autostradowy słaby rok. A może dziesięciolatka, to się jeszcze okaże.
Warto zauważyć, że rząd, pomimo obiektywnych trudności, nie siedzi z założonymi rękami. Premier wystąpił z inicjatywą "autostrady przejezdnej", zaś wieloletnie inwestycje w edukację - a więc systematyczne obniżanie wymagań na egzaminach - w końcu muszą przynieść efekt. Doczekamy zatem takiego sezonu, że i 80% maturzystów zda, a może nawet więcej, i niech Bóg strzeże wtedy smętnych frustratów przed kolejnym głupim pomysłem, że to był tylko dobry rocznik.
- - - - -
Kategoria wg salonowego administratora: "Nowe Technologie, Nauka". No przecież.