Jak wiadomo, kredyty we frankach szwajcarskich biorą ci, którzy chcą mieć tańszy kredyt. Ci, którzy chcą mieć droższy - biorą w złotówkach. Wysoki kurs helweckiej waluty spowodował pewne perturbacje co do spełnienia tych oczekiwań - zysk pożyczkobiorców we frankach maleje, a może dojść nawet do sytuacji niedorzecznej - że poniosą stratę. Na szczęście, Instytut Sobieskiego wymyślił, jak temu zaradzić, i to tak, aby operacja odbyła się niczyim kosztem. I bardzo dobrze! Po to przecież takie instytuty są. Dać jednym, a zabrać drugim - to potrafiłby wymyślić każdy głupi. Tak uczyniono na przykład na Węgrzech, gdzie pomoc dla kredytobiorców frankowych odbywa się kosztem podatnika - cóż, bracia Węgrzy, trzeba było zainwestować w instytut.
Pojawiły się, co prawda, pod wpisem pana Szałamachy, opinie krytyczne, ale nie wierzę, że poczynione ot tak, a vista, uwagi salonowych komentatorów, mogłyby w istocie podważyć plan, nad którym myślał cały specjalny think tank, a który przedstawił sam jego prezes.