Igor Janke znów wyjął z szafy swój podręczny zestaw "Mały obcinacz" i po raz kolejny zaprezentował go jako merytoryczny plan ratowania finansów Polski. Odróżnił się w ten sposób, jak sam twierdzi, od wielu blogerów, którzy zamieszczają wpisy puste, pięknoduchowskie i krótkowzroczne. Chciałoby się powiedzieć - jak to niewiele potrzeba, aby w naszym kraju działo się dobrze! Szef Salonu ma od dawna gotową receptę, tylko żaden rząd nie chce jej zrealizować.
Czy w tej, ponownie wywołanej przez pana Igora, dyskusji, ma chodzić rzeczywiście o naprawę naszej ekonomii, czy też raczej o pobudzenie niemrawego w wakacje Salonu - można mieć wątpliwości. Gdyby jednak brać głos redaktora serio, uderzająca byłaby jego naiwność. Jak bowiem można radzić nad wyjściem z kryzysu bez analizy, co do tego kryzysu doprowadziło? Co spowodowało, że po przeszło 20 latach od uwolnienia się od komunizmu znaleźliśmy się w tak marnej sytuacji? Czyżby przyczyną było życie Polaków, jako społeczeństwa, ponad stan - i stąd potrzeba oszczędności? Bez żartów.
Igor Janke pisze: "Wymuszajmy na politykach, by traktowali nas poważniej." Trudno uwierzyć, że napisał to ktoś, kto zadał bardzo istotne dla kraju pytania wicepremierowi rządu, a następnie pozwolił, aby wicepremier te pytania olał.
Igor Janke zdaje się proponować nam rolę następującą - szukajmy małych oszczędności, bo z tymi dużymi trudna rada, politycy są, jacy są, a ktoś ich przecież wybierał. Oni nadal będą uwalać Polskę, swoją, powiedzmy, "niegospodarnością", na dużą skalę, a my pracowicie musimy za nimi nadążyć zaciskaniem pasa, na naszym małym poletku. Marna propozycja, ale skoro szef się upiera, widziałbym pewne możliwości także w samym Salonie. Owszem, zauważyłem, że już się oszczędza - np. cotygodniową nagrodę rozdaje się co dwa tygodnie, ale nie jestem pewien, czy to krok we właściwym kierunku. Proponowałbym raczej oszczędzić na słomianych potworkach, takich jak "lubczasopisma", na które idzie unijna kasa z ramienia "rozwoju regionalnego", jeśli się nie mylę. Mniej absurdów rodem z PRL-u, panie redaktorze, to moja propozycja na dziś.