Paweł Burdzy Paweł Burdzy
43
BLOG

Impresja spod Pałacu

Paweł Burdzy Paweł Burdzy Polityka Obserwuj notkę 6

Zainspirowany tekstem raczka i Pawła Śpiewaka dołączam moją impresję z kolejki. Stałem kilka godzin pod Pałacem z żoną i prawie pięcioletnią córeczką. Obok nas mój rówieśnik z jednym dzieckiem w wózku i 10-letnią córką. Także małżeństwo ze Świętokrzyskiego, które po pracy wsiadło (z dwójką dzieci) w samochód i przyjechało pod Pałac. Obok kobiety w ciąży, rodziny z wózkami, inawlidzi.

W kolejce, jak to w kolejce. Rozmawiało się, dzieci bawiły się, ale i nudziły. Jakoś zeszły te godziny razem, nie ukrywam były też żarty, uśmiechy. Nie, nie było grobowo. Wręcz przeciwnie, z szacunkiem, pewną zadumą, ale jednak radośnie z tego, że... wszyscy byliśmy tam RAZEM. Robiliśmy sobie zdjęcia, razem z żoną organizowałem jedzenie i picie dla kolejkowiczów...

Nie wierzę w mitologiczną "konfekcję" Żałoby, że znikną podziały, będziemy inni... Ale już po przejściu obok trumien w Pałacu pomyślałem (a w katastrofie zginął mój bardzo dobry znajomy i człowiek, dla którego pracowałem), że znów się policzyliśmy. I wzmocnieni przystąpimy do kruszenia przeciwności dnia codziennego. Silniejsi. O wiele silniejsi. Ale bez histerii i rozrywania szat na sobie. 

Tak mi się zdawało przynajmniej do momentu, kiedy już po wizycie w Pałacu nie zostałem pouczony. Moja córeczka - jak to jeszcze nie pięciolatek po kilku godzinach stania, oczekiwania i "bycia cicho, jak obiecałam przy pani Marii" - zaczęła skakać. Razem z nowozapoznaną koleżanką. I wtedy pojawiła się Ona. Pani z Telewizji. Żona Piosenkarza a teraz też Bardzo Popularnego Pana z Telewizji.

Odziana w czerń, złapała się za głowę i nieomal rwąc włosy ze skroni, zaczęła wykrzykiwać: Trzeba godność zachować... to dziecko nie nauczone godności... wstyd... rodzice uczą godności dzieci... dlaczego skacze w takim miejscu.. nie godzi się. A wszystko okraszone takim ładunkiem dezaprobaty i potępienia zwłaszcza dla mojej żony. A wszystko dlatego, że dzieci zobazyły kobierzec z kolorowych kwiatów...  Po czym po tej "godnościowej" oracji, Żałobnice oddaliła się, aby we własnym towarzystwie oddać się swobodnej rozmowie, z - pełnymi godności, bo nie wyobrażam sobie inaczej - uśmiechami i pląsami. Był tam jakiś sztandar, więc pewnie grupa vipów, a nasza Pani z Telewizji obftografowywała wszystko swoim aparacikiem. 

Wtedy w tej Kasandrze zobaczyłem te same uczucia, o których pisał Śpiewak. Myśli, którymi kierował się Reżyser smażąc swoją epistołę czy krakowscy Profesorowie narzekający na "ciasnotę" na Wawelu i wyrażający "troskę" o trudności komunikacyjne (w Dzień Zmarłych) rodziny Kaczyńskich.

Ale macham ręką. Bo nie warto o tym wspominać. Ja mam w komórce nowych przyjaciół, wymienimy się fotkami z kolejki.  Spotkamy się, pogadamy o tych chwilach, gdy - jak powiedziała znajoma ze Świętkorzyskiego - przez kilka godzin "wszyscy byliśmy rodziną". Pamiętam też pierwsze słowa córeczki, która następnego dnia rano powiedziła Mamo, byłam wczoraj na pogrzebie pani Marii...

A zawodowa Kasandra? A niech tam. Niech i jej dobrze będzie...

 

 

 

 

 

"Benia mówi mało, ale on mówi smacznie"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka