Niedawno miałem okazję uczestniczyć jako świadek w kuriozalnym procesie, w którym mój znajomy narodowiec i publicysta musi tłumaczyć się z zarzutu antysemityzmu i siania nienawiści na tle rasowym. Zainteresowanie widzącej Temidy zawdzięcza "Gazecie Wyborczej". Oto mały smaczek klimatu rozprawy. Zeznaje Stanisław Michalkiewicz: