platos platos
353
BLOG

Dwie wizje realizacji interesów czy wojna plemion? – polemika z

platos platos Polityka Obserwuj notkę 7

W artykule Łukasza Warzechy stawia on ciekawą tezę, wypowiedzianą ustami Pawła Kowala i jak wynika z tekstu autor podpisuje się pod nią.

Cytat:
„Człowiek, który rozumie politykę jako konkurencję pomiędzy odmiennymi wizjami realizacji interesów państwa i jego obywateli, a nie jako sferę plemiennej wojny, musi skomentować to wydarzenie jednym słowem: paranoja.”
 
Uważam, że nie żyjemy w kraju, w którym spór polega na konkurencji dwóch odmiennych wizji Polski, dwóch pomysłów na realizację naszych interesów.  Stawianie przez Pawła Kowala takiej tezy jest wygodnym, koniunkturalnym, zamykaniem oczu na całość problemu, na jego złożoną materię.

To selektywne spojrzenie kogoś, kto ma jedynie część racji (trudno bowiem odmówić części racji przytoczonej tezie) ale jednocześnie usiłuje nie dostrzegać szerszego aspektu, zagłębić się w zagadnienie, znaleźć prawdziwe przyczyny obecnej sytuacji. Wreszcie odnaleźć swą rolę w zaistniałej sytuacji i poczuć dysonans z powodu własnego postępowania. Wygodniej jest zamknąć jedno oko.

Takie uproszczenie przekreśla kontekst t.j. otoczenie moralno-etyczne, wartości i metody prowadzenia sporu, oraz oceny konsekwencji użycia metod nieetycznych. Biorąc całość tych zagadnień pod uwagę, w żaden sposób zgodzić się nie można z tym, że mamy klasyczny spór polityczny – starcie idei.

Klasyczne zderzenie poglądów politycznych możliwe jest tylko i wyłącznie wtedy gdy wartości moralno-etyczne, podstawowe normy społeczne są bezwzglednie przestrzegane przez obie strony. Gdy odstępstwa od reguł są natychmiast piętnowane i karane - poprzez nadzór opozycji, niezależnych mediów, obywateli etc. Możliwe jest to tylko wtedy gdy reguły są jasne i przejrzyste a sędziowie obiektywni.
Gdy do politycznej rozgrywki wkracza nienawiść, gdy używa się narzędzi mających na celu odczłowieczenie drugiej strony, upodlenie i pozbawienie godności osoby ludzkiej, gdy nawołuje się do fizycznej eksterminacji, gdy życzy lub wręcz grozi się śmiercią nie mam mowy o klasycznym sporze politycznym.
 
Gdy władza kontroluje rynek medialny, gdy używa się aparatu państwowego, wymiaru sprawiedliwości a dla utrzymania władzy nie cofa się przed doprowadzeniem państwa do nieuchronnego bankructwa – jakże tu mówić o sporze politycznym!? Na Boga, nie żal róż gdy płonie las!!!
 
Dziś depcze się prawa obywatelskie, redukuje wolność słowa, zastrasza niepokornych dziennikarzy lub używając wymiaru sprawiedliwości, nie stroniącego od kompromitujących orzeczeń, zakłada się niepokornym mediom kaganiec milczenia. Tym co nadal nie ulegli, przykleja się łatki oszołomów, prowadzi się trwające latami nagonki by ich i całe środowiska skompromitować tymsamym redukując ich skuteczność do zera. Tak czyniono z Radiem Maryja i z T. Rydzykiem, z Ligą Polskich Rodzin i Giertychami. Tak czyni się dziś z Kaczyńskimi i z PiSem. Co ciekawe dziś niegroźny już Giertych, ten sam co miał wylądować na dnie jeziora w worze, jest użyteczny i cytowany jako autorytet bo wali w tego jedynego, który jest akurat groźny…
 
Wystarczy wskazać osoby tak kryształowe będące ofiarą tych nagonek jak ś.p. Anna Walentynowicz, by zrozumieć perfidię i całą podłość tego mechanizmu.
 
Jak w takiej sytuacji, rozmawiać o bankrutującej Polsce gdy nasze słowa kwituje się chamskimi epitetami, a nasze argumenty zbyć można redukcją ad pisorum bez wdawania się w logiczną argumentację?
W takiej sytuacji domaganie się sporu merytorycznego, abstrahującego od kontekstu moralnego jest pogodzeniem się z rola koncesjonowanej opozycji!
 
Jako przeciwwagę tego przemysłu pogardy, Łukasz Warzecha przedstawia zdecydowane i ostre diagnozy polityczne stawiane prze PiS – zarzuty zdrady, złodziejstwa, skrajnego oportunizmu etc.
Myślę że nie ma tu żadnej symetrii, nawet jeśli część z nich jest przesadzona.
 
W takich warunkach spór oparty o racjonalne argumentowanie nie ma szansy zaistnieć. Problemem jednak nie jest to, że ktoś stawia odważne, być może nawet nieprawdziwe tezy, ale zupełne ignorowanie reguł demokratycznych.
Dysfunkcyjne media wypaczają przekaz w sposób skrajny, partia rządząca dopuszcza się czynów nieetycznych (afera hazardowa, stoczniowa) i w świetle kamer beszczelnie ukręca sprawom łeb, doprowadza państwo do ruiny a najważniejsze śledztwo w dziejach oddaje zawsze nam wrogiemu obcemu mocarstwu. Swoje kompromitacje kryje pod nachalną propagandą ręka w rękę z usłużnymi mediami. Dodajmy do tego wymierną w pieniądzach przychylność biznesu często żerującego na majątku publicznym, żyjącego w symbiozie z czołowymi przedstawicielami partii władzy piastującymi stanowiska we władzach centralnych i lokalnych.
W takiej sytuacji druga strona jest i zawsze będzie bezsilna, a Paweł Kowal i cały ten PJN będą się cieszyć medialnym zainteresowaniem tylko dopóki będą sikać do namiotu, z którego właśnie wyszli. Gdy zagrożą interesom władzy, podzielą los innych zapomnianych lub skończą na nic nie znaczącej posadzie na garnuszku tej władzy.
 
Biorąc to pod uwagę nie dziwi mnie, że w PiS patrzą na nich jak na kolegę, który stojąc z boku bezczynnie patrzy jak bandyci katują jego towarzysza, jednocześnie komentując, że gdyby to on był bity bronił by się skuteczniej i w lepszym stylu. Dodatkowo od czasu do czasu przytrzymuje ręce bitego by agresor mógł skuteczniej uderzyć, licząc zapewne na to, że jak agresor skończy jego już nie pobije. Może i część pieniędzy z kieszeni ofiary przypadnie mu w spadku…
Przesłanie jest jasne – pięknie się różnijmy, nie wspominając łamania reguł i wszystkiego tego co w polityce najistotniejsze. Koncesjonowana opozycja?
 
Reasumując – polityczny spór nie jest przyczyną tej wojny. Jest jej ofiarą. Starcie idei stało się tym czym w nieudanym małżeństwie jest awantura o tubkę pasty do zebów i kto wyciska ją od środka a kto od końca tubki. Skupianie się na sporze o tubkę pasty, jest być może tymczasowo korzystne, ale nie wnosi nic co uzdrowi sytuację. Nawet rozstrzygnięcie tego sporu i uznanie że ten co wyciska od końca ma rację tej sytuacji nie uzdrowi. Powrót do konstruktywnego sporu, możliwy jest jedynie wtedy gdy naprawi się podstawy małżeństwa, a na gruncie politycznym przywróci prawidłowe reguły gry.
platos
O mnie platos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka