ezekiel ezekiel
138
BLOG

O polskiej scenie politycznej. Czy w Polsce możliwa jest lewica?

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 38

 

Blogger Chevalier stwierdził w swoim tekście, że, przynajmniej w pewnym stopniu, nawraca się na PiS. Spodobały mu się pomysły konserwatyzmu współczującego na naprawę państwa na tyle, że może nawet przełknąć ofensywną i co tu dużo mówić, obskurancką retorykę Prawa i Sprawiedliwości, aby tylko -mówiąc, jak to się w Polsce mawia – oderwać od żłobu karierowiczów z PO. Podzielam niechęć Chevaliera do postpolitycznego dorobkiewiczostwa peowskiej klasy średniej spoconych cwaniaczków z żelem we włosach ostentacyjnie zajadającego sushi i rozbijającego się po klubach, choć ta ostatnia aktywność nie jest obca podobno również takim tuzom jak Michał Kamiński. To wołanie o restytucję roli państwa w polityce w rozmowie poniższej postu bloggera zaowocowało dywagacjami na temat polskiej sceny politycznej. Czy podział na dwie partie prawicowe jest czymś „naturalnym”? Czy biorąc pod uwagę – co zauważył bloger acmd – fakt, że większość Polaków przychyla się ku socjalistycznej wizji państwa nie jest aberracją, że partią rządzącą jest partia liberalna? I w końcu – czy w Polsce jest miejsce na lewice?

 

Dzisiejszy podział sceny politycznej jest spuścizną PRL. Brzmi to dość oklepanie, zwłaszcza na salonowym grajdole, jednak ja nieco inaczej widzę „założycielkość” PRLu. Nie chodzi mi bynajmniej, że PO to agenci, jak bezpodstawnie twierdzi wielu (przecież PO w swoich lustracyjnych zakusach deklasowała nieraz PiS), nie chodzi mi o wpływy agentury, pachołków Moskwy, partii zagranic i inne paranoiczne konstrukcje.

 

Po kolei. PiS stało się siłą politycznego sprzeciwu wobec rządów SLD, zwłaszcza po aferze Rywina kojarzonych ze związkiem zawodowym byłych aparatczyków. Zapewne coś na rzeczy było, zwłaszcza jakby rzucić okiem na tzw. teren. PiS, wtedy jeszcze bardziej zawadiacki, nomen omen, brat bliźniak PO zbił kapitał na wizji lasów, w którym zamiast liści mieli wisieć komuniści. Nie dosłownie oczywiście, ale wielu zwolenników tej partii zapewne nie miałoby nic przeciwko takiej realizacji dziejowej sprawiedliwości. SLD przepadło, a u sterów władzy zasiadł de facto Jarosław Kaczyński. Miało być oczywiście trochę inaczej – premier z Krakowa i tak dalej; ludzie oddając głos na PiS myśleli „PO”, a oddając na PO myśleli „PiS”. Po wszelkich „oktrojowaniach” i innych trudnych słowach, które padły podczas uzdrowicielskiego publicznego konstruowania koalicji nie było już wyjścia – trzeba było iść na noże. PO wybrała ścieżkę opozycji, a PiS nobilitowania oszołomionego marginesu politycznego, bo jak powszechnie wiadomo, nie było innego wyjścia. Sprawdziło się porzekadło, mówiące o tym, że kiedy Kaczyński wchodzi do pustej sali, to krzesła zaczynają się ze sobą kłócić. Remedium na politykę konfliktu była polityka miłości (nie znoszę tego określenia).

 

Podział sceny politycznej mamy więc taki: partia kontestująca porządek okrągłostołowy, która jest zdolna zagospodarować elektorat nazwijmy to, paranoidalny i partia kontestująca partię kontestującą porządek okrągłostołowy, która jest zdolna zagospodarować elektorat poppolityczny. Obie partie żyją w pewnego symbiotycznym związku z lekkim przechyłem w stronę PiSu, który w tej konstelacji wydaje się być elementem pierwotnym. Paliwem dla PO jest głównie sprzeciw wobec partii Kaczyńskiego. Nie ma tutaj oczywiście mowy o realizacji interesów grup społecznych. Jest tylko miejsce na ustawki kiboli. PiS jest partią kryzysu, a PO jest partią remedium na kryzys. Wszystko oczywiście dzieje się gdzieś w sferze wirtualnej, bo dzisiaj lud jest tak ciemny, że i tak wszystko kupi.

 

Tutaj dochodzimy do kolejnego elementu założycielskiego PRL. Otóż - jakież to wywoła zaskoczenie - polskie społeczeństwo obywatelskie właściwie nie istnieje. Rozumienie polityki w znacznej mierze ogranicza się do bycia kibolem. To na co zwraca uwagę acmd, czyli aberratywność rządów partii liberalnej w społeczeństwie socjalistycznym nie jest żadną aberracją, tylko konsekwencją społecznej niewiedzy i niskiejgo poziomu kultury politycznej. Z wielu badan wynika, że Polacy nie wiedzą czym jest liberalizm, la czym socjalizm. Pomimo tego, że wielu w pogłębionych badaniach okazuje się być socjalistami, to deklaratywna przynależność do grona socjalistów jest rzadkością. Po pierwsze żeby to stwierdzić, należy mieć pewną wiedzę, po drugie pewną odwagę. Z drugiej jednak strony występuje dziwny mariaż poglądów liberalnych i socjalnych – jest więc pragnienie niskich podatków i dużego socjalu.

 

Czy jest w Polsce miejsce na lewicę? Moim zdaniem nie. Po pierwsze Polacy są z grubsza kulturowym monolitem, który dzisiejszą lewicową dewizę różnorodności traktuje jako niepotrzebne dziwactwo. Wciąż i nadal młodzi ciągną do kościołów. Wprawdzie etyka seksualna nieco się zliberalizowana, ale głównie w odniesieniu do antykoncepcji i seksu przedmałżeńskiego – pedał pozostaje nadal jednym z najpopularniejszych w szkole obelg kierowanych w stronę tzw. lamusów (tutaj jest wymienność przezwisk). Sfera światopoglądowa odpada. Lewicowe postulaty mogą być tylko realizowane przez konserwatyzm współczujący, czyli przez… PiS. Wracamy więc do początku, czyli do miejsca, w którym PiS ufundowany na gruzach PRL jest prawicową alternatywą dla ludzi o lewicowych poglądach. W tym przypadku propaństwowość paradoksalnie wydaje się być nadbudową powstałą na hasłach polityki historycznej, restauracji godności narodowej, ciężkiej łapy. To drugie z kolei, w formie prezentowanej przez Kaczyńskiego, jest nie do zniesienia dla większości elektoratu. Stąd szklany sufit 30%.

 

Polska scena polityczna się zabetonowała jakiś czas temu i jest prawdopodobne, że to patologiczne w gruncie rzeczy trwanie ma przed sobą co najmniej kilkuletnią przyszłość. Jak na razie mówienie o zmianach jest wróżeniem z fusów.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka