W Aleksandrii znaleziono nad ranem zwłoki 20 ludzi - bilans trwającej od 5 dni intifady przekroczył pół setki. W Kairze od rana nieco spokojniej; na ulicach wraki spalonych aut i żołnierze z kałachami. Opozycja wzywa do masowych demonstracji po południu.
Opancerzone pojazdy pilnują budynków radia, telewizji i Muzeum Narodowego; nadal płonie gmach parlamentu. Nocne przemówienie Mubaraka, obiecującego reformy odbierane jest, jako sygnał, że nie myśli ustępować, choć Obama dystansuje się od niego.
Wszystko zależeć będzie od postawy wojska, które wczoraj - inaczej niż policja - witane było przed demonstrantów nieomal entuzjastycznie. To może potwierdzać, że jeśli dojdzie do roszady w czołówce - miejsce Mubaraka zajmie któryś z generałów.
Izraelczycy nieoficjalnie wytykają Białemu Domowi, że - żądając „demokratyzacji” krajów arabskich - wykazuje ignorancję, jeśli chodzi o specyfikę, mentalność i psychologię społeczną Bliskiego Wschodu. W Iranie euforia z powodu intifady nad Nilem.
Dziś rano przywrócone zostały częściowo połączenia komórkowe (internet wciąż odcięty). Kairski plac Al-Tahrir, na którym może dojść do kolejnych zamieszek, otoczyły czołgi i pojazdy opancerzone.
@
Tzw. efekt tunezyjski - przetaczający się obecnie przez BW - nie został przewidziany przez żadne zachodnie instytuty naukowe i agencje wywiadowcze, podobnie jak kiedyś rozpad socbloku.