Projekt Polacy Projekt Polacy
747
BLOG

OD PUCYBUTA DO PUCYBUTA

Projekt Polacy Projekt Polacy Polityka Obserwuj notkę 9

 

PONIEDZIAŁKI CYWILIZACYJNE (TYM RAZEM WE WTOREK)

 

Cze Ziomy

 

Ja nie wiem, czy wy doświadczacie te same feelings, co ja, czy nie w tej naszej Ojczyźnie? Po tym, jak okazało się, że cały mój majątek zgromadzony w JuKej przepadł w czeluściach nieudanego przedsięwzięcia o nazwie Amber Cold, pomimo poparcia udzielonego przez zajebistytakikul premiera i jego rodzinę oraz funkcjonariuszy partyjnych, podążając za namową wstępnych, zdecydowałem się ‘wziąć za cuś’.

Żeby się za ‘cuś’ wziąć czeba zacząć od biznesplana. Ja mam biznesplana obstukanego od stóp do głów, bo lata spędziłem w Zjednoczonym Królewstwie nie tylko się królewicząc, ale również nabierając wysokich kompetencji językowo-biznesowych. Ponieważ nieskrępowana skromność jest moja, bijącą po oczach zaletą, to w związku z tym postanowiłem zacząć od czegoś małego, co by później miało szansę przerodzić się w duże, a nawet globalne.

Wykompinowałem sobie, że w naszym miasteczku nie ma usługi mycia okien, tak jak to jest powszechen w JuKej. Zajęcie wydawało mi się być godziwe i szybkie w realizacji, więc zacząłem od gromadzenia kapitału założycielskiego. Ten, w wysokosci kwoty dwóch średnich emerytur krajowych, zdobyłem zapożyczając się u kumpli na dzielni. Z uzyskanej kwoty (minus dwa browary) nabyłem drabinę składaną, środki czystości, szczotę na wysięgniku i urządzenie do ścigania wody z pianą z szyby też na wysięgniku, oraz wóz sportowy marki Polonez.

I rzuciłem się w wir biznesu, a dzisiaj obchodzę półrocze istnienia i jedoczenie z tą datą zwijam interes – dwie uroczystości w jednym, bo taniej.

Kiedy zaczynałem, to chciałem mieć legalną firmę, żeby porobić napisy na Polonezie, i żeby na dzielni widzieli, że biznesmen pełną paszczą. Kazali mi uzbroić się w NIP, REGON i ZUS. To się uzbroiłem, testując skłonność do bycia uprzejmą lokalnych pań z okienka ze skutkiem różnym. Po tygodniu miałem z głowy i mogłem zacząć zdobywać ulicę po ulicy. Po dwóch dniach w miarę udanych łowów musiałem przestać, bo okazało się, że długość mojej drabiny kwalifikuje mnie jako osobę pracującą na wysokościach i potrzebne są specjalne uprawnienia (dizasta!)

Zapisałem się na właściwy kurs, a w międzyczasie ZUS zajumał mi tysiąc z hakiem na rzekomą emeryturę pod palmami. Nie wiem, jak to do końca jest, że w tym JuKej jumali tylko dziesięć funtów, czyli pięćdziesiąt złotych w porywach? Może różnica właśnie w tych palmach? Po dwóch miesiącach miałem już papier z kursu pracy na wysokościach (wybuliłem pięćset panu Władkowi, który nadawał uprawnienia, bo powiedział, że tak własnie być musi) i zajumany drugi tysiąc z hakiem na palmy. Wtedy przyszło pismo z Urzędu Skarbowego, że w trybie pilnym mam się stawić i wyjaśnić czemuż to nie zapłaciłem comiesięcznej zaliczki na podatek dochodowy. Odpisałem uprzejmie, że stoi jak byk, że rozliczenie jest roczne, więc czemuż mam się łaskawie fatygować co miesiąc? Nałożyli karę i zaczęli nasyłać komornika.

Komornik był fajny gość, bo powiedział, że za jedną dziesiątą kwoty kary miesięcznie będzie przedłużał egzekucje na święty nigdy, skoro i tak nie posiadam w szczególności nic na własność, co było prawdą, bo w ramach pierwszej jednej dziesiątej zarekwirował Poloneza, drabinę, szczotę, i uzrządzenie do ścigania wody i piany (na wysięgnikach). W międzyczasie ZUS chciał zajumać trzeci tysiąc z hakiem, ale się odbił od pustego konta, więc zaczął mnie bombardować pismami na czerwono.

Odpisałem uprzejmie, że podobnie jak ja muszą czekać na łut finansowego szcześcia, żeby móc marzyć o palmach, i że głęboko wierzę, że wkrótce i do mnie i do nich szczęście się uśmiechnie.

Póki co czekają trzeci miesiąc. Zero usmiechów losu.

Tak sobie myślę, że całe szczęście, że firma Amber Cold zeżarła moje oszczędności pomimo wydatnej pomocy, jaką świadczył premier zajebistytakikul, jego rodzina i funkcjonariusze. Moją fortunę przytulił przynajmniej w całości jakiś sympatyczny koleś. Gdybym ją co nie daj God zainwetował w jakieś przedsięwzięcie to by się rozeszło pomiędzy ZUSy, NIPy i inne PITu, PITu, pana Władka i fajnego komornika. Nikt by nic z tego w sumie nie miał, chyba że na flaszkę.

Na razie zrejestrowałem się w urzędzie jako bezrobotny i zbieram na bilet luksusowym Neoplanem na Stretham, gdzie obcy kapitaliści wykorzystują klasę robotniczą z Ojczyzny, wykonując drobne zlecenia dla kolesi z dzielni na czarno. Długów mam niewiele, jakieś pięć, sześć tysięcy, ale jak już wrócę na Stretham to się w miesiąc, dwa odkuję.

Czymajta się Ziomy!

 

doskonalenie - samodzielność - życzliwość

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka