pwilkin pwilkin
100
BLOG

O szkodliwości teorii spiskowych

pwilkin pwilkin Polityka Obserwuj notkę 65

Jako, że poprzednią notkę poświęciłem A. Ściosowi, to postanowiłem zajrzeć do niego na bloga i zobaczyć, czy w przekazywanych przez niego treściach cokolwiek się zmieniło, wszak mieliśmy po drodze dwie afery, więc mogłem oczekiwać eskalacji. Nie zawiodłem się. Obecnie nie żyjemy już w kraju, w którym aktywnie działa agentura WSI - żyjemy w kraju, w którym ta agentura najzupełniej wprost przechwyciła władzę, trzyma w szachu wszystkich rządzących (poza prezydentem, ale jego skutecznie marginalizuje) i niechybnie zacznie terroryzować obywateli, którzy jej się przeciwstawiają (a, pardon - przecież już to robi, najlepszym dowodem przypadek Sumlińskiego). Pod postami nakręcanie spirali emocji, czyli z jednej strony o terrorze służb, z drugiej - o panice, jaka ogarnia rządzących nami agentów z powodu ujawniania ich niecnych knowań (co, jak mniemam, jest w sporym stopniu zasługą Ściosa i jego dzielnej świty).

Właściwie mógłbym nad tym przejść do porządku dziennego - po prostu nie zaglądać na blog Ściosa, tak jak nie zaglądam na inne blogi, których autorzy mają jednostronny i radykalnie odmienny ode mnie sposób widzenia rzeczywistości. Przeszedłbym, gdyby nie hałaśliwość reprezentantów tego nurtu na Salonie, którzy to reprezentanci na każdym kroku próbują nas, maluczkich, uświadomić, że sytuacja w kraju jest katastrofalna i że ci, którzy nie potępiają w czambuł rządu Tuska (o popieraniu, bron Boże, nie może być nawet mowy - to już jawna zdrada), to w najlepszym wypadku pożyteczni idioci, bo przecież czarno na białym widać, co ten rząd wyprawia. Tutaj pada długa lista zarzutów, z których najłagodniejsze to wysługiwanie się lobbystom wszelakiej maści, zaś większość stanowią zarzuty ciężkie, od zdrady interesów narodowych po sprzyjanie mafiom rozmaitej proweniencji. Równocześnie takowi komentatorzy, z p. Ściosem na czele, są absolutnie odporni na wszelkie próby polemiki - jakakolwiek polemika dowodzi tylko, żeś zdrajca, co zaciemnia obraz, bo jest na pasku służb, albo idiota, z którym nie warto dyskutować.

Dlaczego właściwie mnie to boli? Cóż, może dlatego, że dla mnie temat (nad)używania służb specjalnych przez władze jest tematem poważnym. Do tego budzącym moje spore wątpliwości, bo obecny szef ABW, p. Bondaryk, nie wydaje mi się osobą szczególnie kryształową (i nie, nie uważam, że szef służby specjalnej musi być aniołkiem lub harcerzem, uważam natomiast, że nie może być uwikłany w żadne "dziwne" powiązania z sektorem prywatnym, a takowe podejrzenia w przypadku p. Bondaryka się pojawiły). Również temat "rosyjskich powiązań" niektórych naszych polityków tudzież biznesmenów jest tematem zasługującym na uwagę. Niestety, "uwaga", jaką poświęca tematowi p. Ścios i jego poplecznicy powoduje jego rozmycie, a tym samym - banalizację.

W jednym z najlepszych seriali SF ostatnich lat, Babylon V(a konkretnie w jego sequelu, czyli w serii Crusade), znalazł się odcinek, w którym sparodiowano spiskową teorię o rządzie kosmitów przedstawioną w Archiwum X. Skracając historię, pomysł zasadzał się na tym, że władcy jednej z planet, aby załagodzić lokalne konflikty, sami wpuścili w obieg spiskową teorię o mieszkańcach Ziemi jako "kosmitach" winnych wszystkich problemów ludności. Dawało im to wygodny sposób uniknięcia odpowiedzialności za własne błędy w rządzeniu - wszystko można było zrzucić na "obcych". Oczywiście nie bezpośrednio - zastosowali sprytną prowokację, polegającą na rzekomym ukrywaniu wiedzy o "obcych" i kontrolowanym ściganiu badaczy "prawdy" (czyli tamtejszych Muldera i Scully).

Po co powołuję ten przykład? Ano po to, żeby pokazać, że Ścios, tak chętnie sytuujący innych na pozycji "pożytecznych idiotów", sam może równie dobrze pełnić taką funkcję. Jego analizy są bowiem od dłuższego czasu pozbawione tego, co czyni jakiekolwiek analizy rzeczywistości wartościowymi - selektywności. U Ściosa absolutnie wszystko popiera postawione przez niego tezy, każda niemal kontrowersyjna akcja rządu jest dowodem na wszechwładzę ludzi WSI, każde powiązanie - prowadzi tamże. Efekt jest mniej więcej taki, jak w przypadku kieszonkowca, który w tłumie rabuje przechodnia. Jeśli dojrzy go uważny obserwator, wskaże go i krzyknie "łapać złodzieja", to być może kieszonkowca uda się schwytać. Jeśli jednak nadgorliwy obserwator zobaczy tylko rękę wyciągającą portfel, po czym zacznie biegać dookoła krzycząc "złodziej, złodziej, łapcie złodzieja", "na pewno ktoś go widział, skoro nie chcecie się przyznać, to pewnie jesteście z nim w zmowie", "wszyscy jesteście cholernymi złodziejami", to efekt będzie taki, że oberwie się masie przypadkowych ludzi, a sam złodziej, dziękując po cichu awanturnikowi za dobrą dywersję, czmychnie potajemnie ze swym łupem.

Jeszcze od innej strony. Bardzo często jako dowód na złowieszczą działalność służb specjalnych w Polsce pookrągłostołowej podaje się trzy nazwiska: Michała Falzmanna, Waleriana Pańki, Marka Karpa. Wszyscy trzej zginęli w, łagodnie rzecz ujmując, dziwnych okolicznościach, wszyscy przed śmiercią najprawdopodobniej weszli w drogę służbom specjalnym (skorumpowanym krajowym bądź zagranicznym). Warto te nazwiska pamiętać, bo pozwalają one uzmysłowić sobie, że problem ingerencji służb specjalnych w gospodarkę jest problemem realnym i poważnym. Jednak działalność tych osób była radykalnie odmienna od tego, co robi p. Ścios. Wszyscy trzej mieli bowiem wspólną cechę - byli analitykami, pracowali nad bardzo szczegółowymi, konkretnymi sprawami i zamiast uprawiania publicystyki mozolnie gromadzili i weryfikowali fakty, prowadzili dochodzenia, aby dojść do wniosków, które miały ich kosztować życie. Stosując analogię z kieszonkowcem - byli jak ten przechodzień z sokolim wzrokiem, który dostrzega w tłumie jedną wyróżniającą się postać kieszonkowca i wskazuje go palcem, krzycząc "łapać złodzieja". To tacy ludzie są postrachem dla rozmaitych struktur agenturalno-mafijnych, a nie szafujący na lewo i prawo oskarżeniami blogerzy.

Czym zatem różni się działalność Ściosa od działalności ufologów czy innych wyznawców teorii spiskowych? Trzymając się analogii z kieszonkowcem - tym, co awanturnik krzyczący "wszyscy jesteście złodziejami" po faktycznie dokonanej kradzieży od awanturnika krzyczącego coś takiego, gdy kradzieży nie było. W tym drugim przypadku szkodą jest co najwyżej konieczność znoszenia napastliwego osobnika, w tym pierwszym - wszczęta przez niego awantura może skutecznie uniemożliwić złapanie złodzieja. Ścios bowiem skutecznie, przynajmniej w ramach Salonu24, monopolizuje dyskurs o służbach specjalnych. Wszelaka dyskusja o konkretnych sprawach przechodzi bowiem natychmiast w test - albo wyznajesz holistyczną koncepcję Wielkiego Spisku WSI, albo jesteś prowokatorem, z którym nie warto rozmawiać. Powoduje to, że osoby chętne do takiej dyskusji, a nie mające wcześniej wyrobionego zdania lądują w jednej z dwóch kategorii - albo przekonani, że jest Wielki Spisek WSI, albo, że żadnego problemu ze służbami nie ma, bo jedyni, którzy mówią o takich problemach, to ci, którzy wierzą w Wielki Spisek WSI. Znów, przez analogię z kieszonkowcem - jak zewnętrzny obserwator ma uwierzyć, że kogokolwiek okradziono, jeśli jedyne osoby, które potwierdzają fakt kradzieży to te, które równocześnie połowę osób obecnych w pomieszczeniu chcą oskarżyć o współudział w tejże?

Niestety, mam wrażenie, że szanse trafienia z powyższym przekazem do wzmiankowanych osób są niewielkie. Spiskowe teorie posiadają bowiem pewien duży plus, którego żmudne analizy nie mają - pozwalają łatwo, za pomocą jednego klucza, zrozumieć otaczający nas świat. Dają psychologiczne poczucie kontroli nad otaczającą rzeczywistością, kontroli przynajmniej poznawczej, jeśli nie faktycznej. Trzeba pozbyć się owego poczucia kontroli, zaakceptować to, że rzeczywistością rządzą procesy niezmiernie skomplikowane, których jesteśmy w stanie zrozumieć i rozszyfrować zaledwie ułamek, żeby być w stanie dotrzeć do prawdy na temat owej rzeczywistości. To jednak okazuje się niejednokrotnie dużo trudniejsze, niż bohaterska walka z siłami WSI za pomocą Salonowego pióra.

pwilkin
O mnie pwilkin

W pewnym momencie człowiek już nie wytrzymuje i musi te parę słow napisać... Dlaczego nudny? Bo postaram się, aby nie było płomiennych mów, wielkich słów i rzucania gromami, tylko chłodne, rzeczowe analizy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka