Tomasz Rakowski Tomasz Rakowski
1289
BLOG

Uważam Rze. Dziękuję!

Tomasz Rakowski Tomasz Rakowski Polityka Obserwuj notkę 1

Pokazaliście, że można. Kiedy w lutym 2011 roku do kiosków trafił pierwszy numer „Uważam Rze” nikt nie spodziewał się, że w krótkim czasie Wasz tygodnik stanie się najchętniej czytanym pismem opinii w Polsce. „URze” było odważne, świeże, profesjonalne, modne. I bardzo niewygodne.

Kiedy w październiku 2011 roku Grzegorz Hajdarowicz kupił na raty i na kredyt spółkę Presspublika, dla wielu Waszych czytelników stało się jasne, że stają się świadkami procesu destrukcji wolności słowa w Polsce. Niby nic się nie zmieniło, Tomasz Wróblewski zastąpił Pawła Lisickiego na stanowisku redaktora naczelnego Rzeczpospolitej, zmniejszono zatrudnienie, zweryfikowano cele. Nowy właściciel jeszcze w marcu deklarował, że chce wprowadzić spółkę na giełdę w 2014 roku. Podkreślał, że to tylko biznes. Presspublika miała być warta od 260 do 390 milionów złotych. Czysty zysk. Co z tej wyceny zostanie, gdy przestaną tlić się zgliszcza Rz i URz?

O tym, jak kluczowa okazała się zmiana na stanowisku szefa Rz przekonaliśmy się miesiąc temu, gdy naczelny zdecydował się na upokarzające, bezpodstawne sprostowanie i przeprosiny za artykuł Cezarego Gmyza. Lawina ruszyła. I właśnie dotarła do Was. Nie ma w tym żadnego zaskoczenia.

Naiwnością było wierzyć, że taki tygodnik, jak URz pozostanie w niezmienionej formie. Byliście drzazgą w oku monolitu władzy. Władzy, która spotykała się z właścicielem Waszych tytułów o pierwszej w nocy przed hotelem sejmowym. Zegar tykał.

Przyznaję, że od chwili, kiedy Presspublika stała się własnością kolegi Pawła Grasia odczuwałem pewnego rodzaju dyskomfort, mając świadomość, że finansuję nie tylko Was, ale i przedstawiciela obozu władzy. Wiem, że podobne dylematy miało wielu Waszych czytelników.

Od wieków działają te same metody. Strach i pieniądz. Tutaj nie zadziałały. Kiedy przeczytałem Wasze masowe deklaracje o zaprzestaniu współpracy z tytułem, który istniał tylko dzięki Wam poczułem dumę. Piękny przykład solidarności. Ale po chwili uderzyło mnie to, że przecież żyję w Europie, w demokratycznym kraju, który aspiruje do osiągnięcia poziomu Zachodu. To nie było olśnienie niezorientowanego. Raczej bardzo namacalny i brutalny dowód na to, że w Polsce już można wszystko. Bezczelnie, bez ogródek, z uśmiechem na ustach.

Nie wiem, czy spodziewali się Waszej solidarności. Ale jestem pewien, że Czytelnicy pokochają Was jeszcze mocniej. Ci, dla których liczy się tylko kasa, najlepiej państwowa, być może w krótkiej perspektywie osiągnęli swój cel. Ale jestem pewien, że na dłuższą metę udowodnicie im, na co Was stać. A my razem z Wami.

Wierzę, że bracia Karnowscy zbudują nowy tytuł. Pokazali, że mają zdolności organizacyjne i nosa do tej roboty. Jestem pewien, że Wasi Czytelnicy Was nie opuszczą.

Żegnam się z URz z olbrzymim sentymentem. Mam wszystkie numery Waszego tygodnika. Dziękuję Michałowi Karnowskiemu, że dał mi szansę na publikację kilku moich tekstów w tygodniku. To niezwykle symboliczne, że numer, który pojawi się w poniedziałek będzie 96 numerem URz.

Dla mnie ostatnim.

Od 2006 roku prowadzi własny biznes w branży IT. Zaangażowany w działalność społeczną i publicystyczną od 10/04.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka