Nie byłoby powodu, żeby zabierać głos w sprawie nieszczęsnego "bulu", gdyż błąd ten i kilka innych są oczywiste. Dość dobrze blogerzy rzecz rozpoznali i opisali. Każdemu się zdarzają błędy, i nie powinno to wywoływać aż takich emocji jakby to był państwowy kryzys. Jedynym poważnym zarzutem jest beztroska wobec statusu tego wpisu do księgi kondolencyjnej - dokonuje go najwyższy oficjalny reprezentant Rzeczypospolitej, adresuje go zaś do Cesarstwa, bardzo czułego na punkcie form ceremonialnych.
No i w końcu
Prezydent przeprosił. I gdyby na tym poprzestał, też by nie było powodu do dalszego rozgrzebywania sprawy. Niestety, aby odwrócić od siebie uwagę, sprawca kompromitacji posługuje się prasowym oszustwem sprzed 3 lat.
Prezydent przeprasza za błędy ortograficzne, które zrobił wpisując się do księgi kondolencyjnej w ambasadzie Japonii. Nie obyło się jednak bez uszczypliwości. Bronisław Komorowski przypomniał, że także prezes PiS też ma na koncie ortograficzne wpadki.
"Jestem skłonny bez żadnego bólu, tym razem pisanego przez +ó kreskowane+, zaprosić pana Jarosława Kaczyńskiego na +obiat+, jak on pisze przez literę +t+. Bez żadnych kłopotów może się wtedy razem pouczymy ortografii" - powiedział w piątek dziennikarzom prezydent.
W czwartek Komorowski wraz z małżonką Anną wpisali się do księgi kondolencyjnej, wystawionej w związku z katastrofą w Japonii spowodowaną trzęsieniem ziemi i falą tsunami. Prezydent napisał: "Jednoczymy się w imieniu całej Polski z narodem Japonii w bulu i nadzieji na pokonanie skutków katastrofy". W piątek Komorowski, który uczestniczył w odprawie kierowniczej kadry MON w Warszawie, przeprosił na konferencji prasowej za "ewidentny błąd ortograficzny popełniony w bardzo niezręcznej sytuacji".
"Tak, jak za każdy błąd, i za błąd ortograficzny chciałem przeprosić, bo oczywiście każdy błąd jest błędem i nie ma co tutaj udawać" - powiedział prezydent. Nawiązał też do wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Były premier był w piątek pytany przez dziennikarzy o błędy ortograficzne, jakie popełnił Komorowski. "Rozumiem, że przy kolejnych wyborach trzeba będzie robić dyktando" - odpowiedział Kaczyński.
Dopytywany, czy pamięta jak sam napisał "obiat" zamiast "obiad" (sprawę opisywał jeden z tabloidów) odpowiedział: "Tym bardziej sądzę, że trzeba dyktand". "Tego sobie nie przypominam. Nie mam żadnej wątpliwości, że obiad pisze się przez +d+. Być może mój bardzo niewyraźny charakter pisma tutaj zawinił" - zapewniał Kaczyński. "W nawiązaniu do wypowiedzi pana Jarosława Kaczyńskiego chciałem powiedzieć, że nie zamierzam startować w dyktandzie ortograficznym w Polsce, ale jemu życzę sukcesów. Rozumiem, że jego propozycja oznacza gotowość startowania w tej trudnej konkurencji samemu" - skomentował te słowa Komorowski.
Słusznie piszą na Niezależnej, że w tekście Kaczyńskiego nie było żadnego błędu, gdyż poprzeczka nad pionową kreską, stwarzająca optycznie obraz (wielkiego) T, jest ogonkiem długiego y ze słowa 'miły' linijkę wyżej.
Obrazek jest także tutaj. Proszę spojrzeć:
(foto. Super Express)
Czy pionowa kreska, z którą się krzyżuje u góry dolny zawijas y to mogło być t?
Nie, w tym rękopisie t jest pisane inaczej, ma przekreślenie bardzo nisko. Natomiast d jest pisane zawsze z wyraźną pionową kreską |przed którą jest jakiś element brzuszka. Proszę spojrzeć na słowa:
wdzięcznością - tutaj d jest wyraźnie napisane jak o|
bardzo - tutaj d jest napisane jako c|
nadzieję - tutaj d jest wyraźnie napisane jak o|
obiad - tutaj d jest wyraźnie napisane jak c|, przy czym c nie jest nawet zaokrąglone.
Tak więc nie ma w restauracyjnym wpisie błędnej pisowni obiat, jest słowo obiad.
Jest to prasowe oszustwo - wycięcie obrazka ze słowem obiad i kreseczką z wyższej linijki o tym świadczy.
Oszustwo to miliony razy wypominano Jarosławowi Kaczyńskiemu, i dziś jeszcze wiele wujów i ciotek z Krakowa mu to wypomina pod jego postem.
Skandalem jest jednak tylko to, że powtórzył je dziś Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej.