Medialni dyrygenci a także Administracja naszego Salonu wyciszają aferę ortograficzną wysuwając na stronę główną teksty napisane w konwencji żartobliwej, na różne sposoby bagatelizujące zachowanie Prezydenta.
Zgadzam się w zasadzie z ulgowym potraktowaniem błędów pisarskich Głowy Państwa. Nie należy ogłaszać żadnego kryzysu politycznego z ich powodu. Potraktujmy to jako okazję do małej powtórki z polskiego, bo jest tych błędów zasmucająco sporo w krótkim tekście, według różnych podsumowań osiem, w tym jeden ortograficzny (bul), dwa gramatyczne (fleksja "nadzieji", "Japoni"), dwa stylistyczne (frazeologia "na pokonanie dramatu katastrofy", i niezastosowanie wskazanej grzecznościowej wielkiej litery w "Naród Japonii"); wreszcie kilka interpunkcyjnych.
Wskazuję na rozmaitość tych błędów, gdyż jakiś mądry inaczej medialny dyrygent (zapewne w gazecie dla mądrych inaczej) ponoć orzekł, że Komorowski jest zapewne dyslektykiem, wobec czego wymagać odeń przestrzegania, ba, znajomości ortograficznych reguł to jakby śmiać się z garbatego.
Sprawa poprawności językowej jest może przez to niewesoła, że sam tekścik przecież musiał być przygotowany zawczasu, jak sama wizyta. Te zdania przeznaczone do księgi kondolencyjnej jak i inne oficjalne wypowiedzi Prezydenta ktoś musiał też przedtem wymyślić i napisać, a być może i protokolarnie uzgodnić z adresatem. Nie był to w każdym razie spontaniczny wpis do książki pamiątkowej podsuniętej przez restauratora, ale czynność państwowa. Jako taka nie może być nigdy postawiona na równi z owym improwizowanym wpisem poobiednim, o którym wszyscy słyszeliśmy od trzech lat, a który teraz nam w fatalnym stylu przypomniano. Po tym, jak Prezydent nie potrafił bezbłędnie wydukać przysięgi, do czego wystarczyło powtarzać za kimś po kilka słów - nie jest aż taką niespodzianką fakt, że nie nauczył się tekstu wpisu japońskiego i nawsadzał tam byków.
Następnym razem się poprawią, będzie miał słuchaweczki zamontowane jak Donek, kiedy witał się z Condoleezą Rice i cedził słówka - pamiętacie?
Słuchawka: And now
Donek Ent nał
Słuchawka Ladies and gentlemen
Donek Lejdis ent dżentelmen
... i tak dalej
Wtedy to Lech Kaczyński z trudem powstrzymywał śmiech. Może miał przebitkę na swoje słuchawki?
Ale to wszystko jest sprawą kancelarii Prezydenta, niech jedzą tę żabę ortograficzną między swoimi.
Nie wolno rozmyć w żarcikach przestępczej dziennikarskiej fabrykacji, gdyż to było wykorzystanie mediów do spreparowania fałszywych materiałów do walki politycznej, to jest obiat-gate.
Musi i PAP odpowiedzieć za bezmyślne powtarzanie sfabrykowanej dezinformacji. Z ilu źródeł otrzymali państwo potwierdzenie tego strasznego wydarzenia że Kaczyński napisał to a to?
"Z wdzięcznością za bardzo miły pobyt i znakomity!!! obiat z nadzieją na kolejne wizyty" - czytamy w księdze pamiątkowej restauracji. Poniżej data i podpis: Jarosław Kaczyński. Czy to naprawdę premier popisał się nieznajomością zasad pisowni?
"SE" poprosił o pomoc grafologa. Do porównania dał mu oświadczenie majątkowe szefa rządu pisane bez wątpienia jego ręką. Jerzy Danton, grafolog z Krakowa, nie ma wątpliwości. Przedstawione kopie odręcznego pisma są kopiami pism autorstwa jednego człowieka - twierdzi. Idziemy więc za ciosem. Czy grafolog też dostrzegł błąd? Czy to nas zawiodło niewprawne oko? "Obiat" zamiast "obiad" to koszmarny błąd ortograficzny - podkreśla Jerzy Danton. W dacie autor również się pomylił - dodaje grafolog.
Tu naprawdę nie ma miejsca na żarty.
Nikomu tu nie zrujnowano życia jak w sprawie Kerna, ale to jest taka sama metoda niszczenia ludzi za pomocą sfabrykowanych pseudwiadomości.
I proszę nie mydlić więcej oczu tym, że każdy robi błędy.
Nie chodzi o ortografię, tylko o metody walki politycznej.