Marszałek, Marszałka, Marszałkiem..... Mam tego serdecznie dość! Dość mam tej wulgarnej prostackiej propagandy. Dość mam tego kultu jednostki jako żywo przypominającego kult innego Józefa. Tak, tak wiem co "patryoci" zaraz powiedzą, że tamten Józef był zły a ten jest dobry i dlatego kult jego święty i jedynie słuszny. Ta postawa i ta argumentacja nie dziwią mnie. Stanowią jeszcze jeden przykład tego jak głęboko ideologia totalitarna zakorzeniona jest wśród polskiej prawicy. Jak bardzo elektorat partii prawicowych budowany jest z przedstawicieli gatunku homo sovieticus. Tymczasem kult tamtego Józefa i kult naszego Józefa niczym sie od siebie nie róznią. Oba opieraja się na świadomym i celowym zakłamywaniu historii. Oba posugują się ta samą retoryką. Oba z prawdą nie mają nic wspólnego.
Co więcej, ku rozpaczy"patryotów" Polska odzyskała niepodległość w sposób mało "patryotyczny", czyli bez wielkich i krwawych zrywów, bez straszliwych masakr patryotów, bez znaków niebieskich itp. I jakże tu przyznać wszem, że ziemie polskie zostały wyzwolone spod rosyjskiej okupacji przez armię niemiecką? Jak tu przyznać, że to dzieki konsekwentnej postawie Niemiec idea odtworzenia państwa polskiego pojawiła się znowu na europejskich salonach? Jakże przyznać, że to Niemcy odbudowały polską administrację, finanse, wojsko? Jakże przyznać, że Polska była (o zgrozo!) de facto sojusznikiem Niemiec w I wojnie światowej i tak przez aliantów była postrzegana? Jakże przyznać, że odtworzenie Polski było poparte przez Stany Zjednoczone nie z miłosci do Wiekiego i Dumnego Narodu w Europie Środkowej, ale z potrzeby szukania sojuszników na kontynencie europejskim przez mocarstwowe USA? I w końcu jakże przyznać, że gdyby nie interwencja marszałka Focha w lutym 1919 roku Polski w ogóle mogło by nie być po niemieckiej ofensywie?
Przyznasz Czytelniku, że to wszystko bardzo mało 'patryotyczne". Z tego nie da się mitu budować, Na tym nie da sie podtrzymywać prawicowych nacjonalistycznych iluzji. Dlatego też potrzeba było swojskiego Wąsala. I nie ma żadnego znaczenia, że Wąsal w Warszawie pojawił się 10. Że przybył juz do Polski niepodegłej (gdyż informuję "patrytotów" że Polska deklarowała odzyskanie niepodległości 7 października 1918 roku a nie 11 listopada). W końcu, że nie musiał niczego budować, bo to niepodległe państwo już wszystko posiadało: rząd, armię, administację, własną walutę. Co więcej, państwo to było uznane przez państwa centralne i państwa neutralne! Wszystko to nie ma znaczenia. "Kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje sie prawdą".W celu podtrzymywania fałszu postawje specjalna instytucja - Instytut Pamięci Narodowej nie zajmująca sie niczym innym niz fałszowaniem historii i propagandą zwaną eufemistycznie polityka historyczną. I powiem szczerze czekam na dzień w którym - idąc tym tropem - dowiemy się z mównicy, że to nie Lech Wałesa był przywódcą Solidarności, lecz był nim Jarosław Aleksander Kaczyński. No bo skoro Piłsudski w Magdeburgu Polskę mógł zbudować to dlaczego Jarosław Kaczyński na maminej kanapie komunizmu nie mógł obalić?
Nie lubię 11 listopada. I to nawet nie tylko dlatego, że jest w nim tak sporo fałszu i przekłamań. Że wyjaśniać tak wiele trzeba dlaczego świętuje się ogłoszenie niepodległości miesiąc po fakcie. Nie lubię 11 listopada bo świeto to zostało w pełni zawłaszczone przez jedną, ekstremistyczna opcje polityczną. Nie lubię gdyż opcja ta w tym dniu usiłuje na wszystkich wymuszać swoją całowicie nieprawdziwą wizję historii. Nie lubię gdyż jest pewna opcja, która swój - XIX wieczny model patiotyzmu - próbuje brutalnie - niczym w państwach totalitarych wymusić na społeczeństwie. A ja nie lubię maszerować w szeregu, nie lubię twardego stukotu podbitych butów. Nie lubię gromkich okrzyków "Jarosław Jarosław". To wszystko bowiem - nijak nie pasuje do wolnego państwa. To wszystko przeszkadza cieszyc sie tym świętem.
