Niedawny renegat Sojuszu Lewicy Demokratycznej – europoseł Marek Siwiec – nawiązał współpracę z Ruchem Poparcia Palikota; formuła tej współpracy polegać będzie na reprezentowaniu przez parlamentarzystę partii Palikota w strukturach i środowiskach Unii Europejskiej.
Swego czasu, gdy Palikot zakładał swoje ugrupowanie krążył w środowisku pewien dowcip. Do Ruchu zamierzał zapisać się na funkcyjnego mężczyzna w sile wieku. Entuzjastycznie nastawiony partyjny działacz, chcąc wpisać do stosownej rubryki powód członkowstwa, wypytuje o to niezgrabnie zainteresowanego. Ten więc odpowiada, że razu pewnego, znurany po całodniowej harówce wraca zmęczony do domu, a w mieszkaniu ku jego ogromnemu zaskoczeniu żona grzmoci się w ich małżeńskim łożu z sąsiadem, syn uprawia męską formę prostytucji z bogatym kolegą z klasy, zaś córka ćwiczy na rurze taniec go-go; rozeźlony mężczyzna odgraża się więc swojej rodzinie: „Dobra, to ja wam k***a teraz narobię wstydu!”. Ciąg dalszy znamy.
Eksportowanie Palikota gdziekolwiek, chociażby i do Federacyjnej Republiki Burkina Faso, to w pierwszej kolejności powód do wstydu, niż do dumy. Reprezentowanie zaś tego człowieka w wydawałoby się poważnej instytucji, jaką jest Unia Europejska, to już doprawdy granda. W jaki sposób Marek Siwiec swoje posłannictwo zamierza wykonywać? Poprzez ucałowanie ziemi brukselskiej, czy też akwizycję fake-penisów? Szykuje się z tego farsa.
Swego czasu b. minister sprawiedliwości z ramienia SLD – Grzegorz Kruczuk – na zamkniętym posiedzeniu środowisk lewicowych (w tym, w obecności J. Palikota) stwierdził, że Sojusz dogorywa; partia, której siłą było drzewiej intelektualne zaplecze, wykute na PRL-owskich uczelniach i doświadczone w pracy państwowej poprzez sprawowanie władzy w tamtym okresie, stało się ugrupowaniem-widmo. Jak przekonywał Kurczuk, zamarły w SLD wszelkie dyskusje kierunkowe i programowe, nie istnieje w zasadzie młodzieżówka tej partii, a za reanimację eseldowskiego trupa biorą się te same postacie, które doprowadziły tę partię do trwałego i zupełnego zepsucia kilka lat temu.
Nic więc dziwnego w tej sytuacji, że Siwiec ewakuuje się z na wpół zatopionej łajby. Za dwa lata wybory do Parlamentu Europejskiego, a człowiek ten wyraźnie nie ma ochoty na polityczne poszczenie tuż przed emeryturą.
W sprawie zwraca uwagę zachowanie samego Palikota. Polityk ten wyonaczył szefa SLD - Leszka Millera dosadnie i dokumentnie; niedawne wspólne świętowanie rocznicy zamordowania prezydenta Narutowicza przez dwie frakcje lewicowe w przekazie publicznym miało stworzyć poczucie jedności tego środowiska. Po kilku dniach okazało się, że Miller obudził się z ręką w nocniku, tracąc tak wartościową z punktu widzenia swojego ugrupowania postać, jaką jest Marek Siwiec. Millera został więc w Ruch dany i przez Ruch ograny, słowem… Ciąg dalszy znamy.