Ja, Stańczyk Ja, Stańczyk
32
BLOG

W oparach gorączki

Ja, Stańczyk Ja, Stańczyk Polityka Obserwuj notkę 4

Przeżyłem czołowe zderzenie i nawet nie wylądowałem w szpitalu. Poszedłem na czołówkę z hordą jakichś nowych wirusów. Wyłażą ze skóry, by pozbawić mnie płuc albo chociaż przepony, ale jak na razie poza rozpaleniem mnie do temperatury topnienia żelaza - niewiele wskórały. Efektem ubocznym jednak są stany popularnie nazwane majaczeniem - co akurat w moim przypadku większość przyjaciół i wrogów kwituje: czyli norma :D W stanach gorączkowo odmiennej świadomości przeżywam delikatne rozmnożenia jaźni - i niniejszy post będzie tego zapisem. Oto w jakich warunkach przyszło mi oglądać niedzielną konferencję LiD...

- Syrop na alkoholu się skończył - powiedział Stańczyk B, dla przyjaciół - Dyzio, widząc zezujący w kierunku apteczki wzrok Stańczyka A. - Całe zresztą szczęście, bo był wykrztuśny, znowu byś nam zafundował bezsenną noc.

- Tak jakbyśmy chociaż jedną ostatnio przespali na leżąco - wzruszył ramionami Stańczyk A, popularnie zwany Kaziem, smętnie sącząc jakieś ziołowe paskudztwo. - Co tam, panie, w polityce? Przegapiłem coś?
- Niewiele, oni wszyscy chyba złapali to samo co my, przynajmniej - tak bredzą... O, zaczyna się konferencja LiD-u, sam zobacz. - pstryknął pilotem Dyzio. Na ekran wskoczyło dwóch Onyszkiewiczów, by po chwili ustąpić miejsca trzem Borowskim. W końcu rozdzielił ich Szmajdziński w liczbie pojedyńczej, za to nałożony na Olejniczaka.
- Stanowczo muszę strzelić aspirynę, mnoży mi się w oczach - mruknął Stańczyk A.
- Aspiryna nie zaszkodzi, ale mógłbyś również kupić jakąś normalną antenę - mruknął Dyzio. - Przez te odbicia miałem wrażenie, że Małysz startuje w skokach synchronicznych!
- Co w tym towarzystwie robi Onyszkiewicz? Myślałem, że z małymi wyjątkami, na które psychologia ma ukute terminy, nic ich nie jest w stanie zbliżyć eks-kata z eks-ofiarą?
- Co ty, mały jesteś? Takich jak oni zbliża do siebie wąskość koryta - sceptycznie stwierdził Stańczyk A.
- Ale przy korycie pożywiają się najpierw najsilniejsze jednostki, a Onyszkiewicz gada jako pierwszy - nieśmiało zaoponował Kazio.
- Bo to nie świnie, a szczury, a te - najsłabsze jednostki wysyłają zawsze jako harcowników - zmiażdżył jego ignorancję Stańczyk A, wyżerając ostatnią mandarynkę.
- To znaczy, że Polska nie tonie, skoro jeszcze tu siedzą - Stańczyk B z pokerową miną wyczarował znikąd bezwstydnie wielką pomarańczę.
- Udław się, i nie zagłuszaj - przełknął porażkę Dyzio. - Zobacz, tulą się do siebie!
- Widocznie oprócz niedostatecznej szerokości koryta może ich zbliżyć do siebie niedostateczna ilość mikrofonów - skomentował wyczyny dziennikarki zza kadru Kazio. Rzeczywiście, próbowała połączyć dających głos w miłosnym uścisku, pod pozorem kiepskiej słyszalności. Z odbiornika popłynął głos Olejniczaka: "po naszej akcji..."
- Kto mu pisze przemówienia? - zdziwił się Kazio. - Myślałem, że twierdzenie "po naszej publikacji sprawą zajęła się..." to specjalność "Wyborczej"?
- W końcu to prawda, "Wyborcza" po prostu ładnie wyślizgiwała się z faktu, że napisała coś jako ostatnia - wyszczerzył zęby Dyzio. - Ale masz rację, to ten sam styl...
- A i korzenie nieodległe - Stańczyk A skrzywił się, zapewne z powodu wielkich ilości kwasu askorbinowego w pomarańczy. Na ekranie jakiś nierozpoznany tłuk pozazdrościł bonmotów swojej klubowej koleżance od pejcza i próbował przekonać słuchających, że premier Kaczyński powinien polecieć ze stanowiska za niewłaściwe wykorzystywanie zwolnienia lekarskiego.
- Skąd oni takich biorą? - zadumał się Kazio.
- Cóż... Może ci, którym nie wchodzą do głowy słupki, zostają dziennikarzami *), reszta, której nie idzie pisanie - zostaje czytelnikami "Faktu" czy "Nie", a ci, co im nawet czytanie nie wychodzi - zostają politykami SLD?
- No nie bądź wredny, Borowski przecież głupi nie jest!
- Ano nie jest, dzięki temu możemy powiedzieć, że na tej konferencji jest 99% potencjału intelektualnego lewicy - wypunktował Dyzio. Z ekranu popłynęły krokodyle łzy Szmajdzińskiego.
- Litoooości - pstryknął pilotem Kazio. - Idę spać. Mam dzisiaj czuły nastrój, więc daj im Panie Boże jak najszersze i jak największe koryto, może nie będą wyciągali łapy (ryja?) do naszego...
- Ano... Jak najszersze i jak największe, i pełne dóbr wszelakich... w piekle... o 2 centymetry dalej niż wynosi zasięg łańcucha - zgodził się Dyzio :D

Sami widzicie, że w takich warunkach nie da się prowadzić bloga czy też udzielać się publicznie. Odpływam więc na spacery z Johnem Fowlesem, randki z Iris Murdoch, pochodzę troche tropami Gravesa a na koniec przelece się z Yosarianem. Ale jeszcze tu wrócę!
(wiem, wiem, tylko bez pogróżek :D)

*) Są również pogłoski, że stąd rekrutują się aktorzy i członkowie korporacji prawniczych, ale bardziej prawdopodobny jest ich rodowód wywodzący się z następnej grupy :D

Stańczyk jaki jest - każdy widzi :) Alternatywne archiwum postów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka