Stary Stary
1328
BLOG

Los

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 71

Wykluczeni. Głównie ci, którzy w pegeerach przeżyli najlepsze lata, opływając w dostatki tamtych czasów. Mieli więc mieszkania, deputaty, działki przyzagrodowe, czas na stanie w kolejkach, przydziałowe pralki, czy terakotę. I pracę łatwą, przyjemną, bo realizującą wszelkie aspiracje towarzysko kulturalne pracowników. Łącznie z wyszynkiem. To samo, ale w mniejszym nieco stopniu dotyczyło mieszkańców miasteczek, dość rzadko poutykanych w słabo raczej zurbanizowanej Polsce, z wyjątkiem może Dolnego Śląska i Pomorza. Tam jednak zawsze były państwowe zakłady przemysłowe i usługowe, zapewniające etaty wszystkim zdolnym do pracy. Służba zdrowia była oczywiście darmowa, chociaż dostępna raczej dla tych, którzy chcieli odpowiednio napełnić kopertę, przekazaną potem komu należy. Brakowało też towarów w sklepach, surowców, energii i oczywiście etatów dla licznych drugich i trzecich pomocników głównego pracownika.

Potem nastąpiła transformacja i okazało się, że państwo nie będzie już dopłacać ani do PGRów, ani do przemysłu, ani do usług. Wtedy się cały misterny system ukrywania bezrobocia rozpadł, odsłaniając dramat, skrywany dotąd pod dotacjami, inflacją, za kolejkami, czy w końcu bezpieką zamykająca usta niezadowolonym. Z wszystkimi konsekwencjami, nade wszystko zaś wykluczeniem z udziału w korzyściach transformacji. Bo hołubiony socjalizmem lud wbrew posiadanym preferencjom nie trapił edukacją swego potomstwa, przekazując mu za to swój odziedziczony po przodkach spryt niewolnika. „ty mnie będziesz utrzymywał, a ja cię uwielbię”. Nawet jak będę pyskował. 

Duża zatem część poprzednich beneficjantów społecznego pochodzenia teraz się stała wykluczonymi. Aliści też państwo ruszyło z pomocą, supłając pieniądze na odprawy dla zwalnianych i zasiłki dla bezrobotnych, od popularnego polityka, propagującego sposoby dokarmiania głodnych nazywane kuroniówkami. Ustawiły się po nie osoby, które przedtem nigdy nie pracowały. Nie tylko żony pracowników rolnych w PGRach, ale i żony marynarzy. Dzięki zaś odprawom miejskie bloki i pegeerowskie czworaki się okryły „satelitami”, a pozyskane na niemieckich złomowiskach „prawienówki” zapełniły trawniki w blokowiskach.

Padły też stocznie, Ursus, FSM czy inne Unitry, nie dostosowane do wymogów gospodarki rynkowej. W pozostałych zaś państwowych zakładach, sprzedawanych załodze uwłaszczała się nomenklatura, pełniąca dotąd funkcje kierownicze. Szeregowi pracownicy zwyczajnie nie mieli stosownych kwalifikacji, ochoczo więc oddawali swoje udziały szefom za natychmiastowe pieniądze. Zgodnie zresztą z pańszczyźnianą mentalnością, która wyklucza wszelkie inwestowanie. 

Natychmiast się też znaleźli poszukiwacze prawdy, którzy wskazali winnego utraty „majątku narodowego”. Został nim od początku zajadle atakowany zarówno przez jawnych jak skrytych postkomunistów Leszek Balcerowicz i „zmowa okrągłostołowa”. Nie zawiniła zdaniem obrońców wykluczonych zbankrutowana, nakazowo rozdzielcza utopia komunizmu, nie umysłowe lenistwo klasy pracujących miast i wsi, oszczędzające progeniturze przymusu pobierania nauk, również nie obwiniano zupełnego niedostosowania pańszczyźnianej mentalności do realiów końca XX wieku. 

No i odnotować należy zalew kłamstwa, który w ostatnich latach osiągnął absolutne wyżyny. Najpierw jego celem się stała złodziejska rzekomo prywatyzacja. Telewizja rozpowszechniała programy, w których ohydni bogacze wykupiwszy narodowe dobro w postaci produkujących drogo fabryk nikczemnie zwalniali niepotrzebnych pracowników i wyzbywali się zbędnego wyposażenia, aby może zacząć na swoich nabytkach zarabiać. Potem zaś zaprzeczano wszelkim osiągnięciom nowego systemu, próby ich propagowania określając jako propagandę sukcesu.

Na fali kłamstw i trudów przystosowania się do wolności, ale też braku poczucia odpowiedzialności za siebie wyrosło pokolenie oburzonych, które nie wie czego chce, poza tym, że wie, że niczego nie chce. Pesymistyczny to obraz, zasłaniający drugą stronę medalu. Przyrost zamożności, wolność słowa, podróżowania. To wszystko jest traktowane jako tło, z którego się wyłania brak przywilejów, pracy bez obowiązku ponoszenia trudu, przydziałów bez konieczności posiadania pieniędzy, kolejek, w których prym wiodły niepracujące żony posiadaczy kartek na wszystko.

To się jednak tak czy owak „ne wrati”. Przepadło wraz ze Związkiem Radzieckim. A w krajach, które zachowały sowiecki system tamtejsi wykluczeni na wysypiskach śmieci pozyskują środków do życia.

Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka