Jacob Rees-Mogg/BBC
Jacob Rees-Mogg/BBC
Marcel Lesik Marcel Lesik
624
BLOG

Konserwatyzm to współczesny bunt wobec status quo

Marcel Lesik Marcel Lesik Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

W sobotę rano w studiu Good Morning Britain (odpowiednik polskiego Dzień Dobry TVN) gościł Jacob Rees-Mogg - poseł Partii Konserwatywnej o rosnącej ostatnio popularności, będący specjalistą brytyjskiego prawa konstytucyjnego członek prawicowego skrzydła partii, tzw. Cornerstone Group. Człowiek, którego media i koledzy z parlamentu ochrzcili swego czasu "Posłem z XVIII wieku", ze względu na jego staroświecki strój, tradycyjne maniery, klasyczny akcent, częste odwołania do historii i szacunek do staromodnych konwenansów. Polityk elokwentny i kompetentny, lubiany po obydwu stronach brytyjskiej sceny politycznej, nawet w szeregach szkockich nacjonalistów z SNP, głównie ze względu na jego klasę oraz troskę o prawa mniejszości do wyrażenia swojej opinii, nawet jeśli ta jest skrajnie odmienna od jego własnej. W ciągu ostatniego roku przyzwyczaił wszystkich uczestników debaty publicznej do udzielania się w mediach jako jeden z prominentnych orędowników tzw. "twardego" Brexitu, czyli jak najszybszego opuszczenia UE wraz ze Wspólnym Rynkiem i bez ponoszenia dodatkowych kosztów. 

I przez pierwsze 6 minut sobotniego wywiadu wszystko szło gładko, Rees-Mogg w swój zwyczajowy kwiecisty sposób odpowiadał dziennikarzom na pytania dotyczące Brexitu czy jego rosnącej popularności w internecie. Wtedy jednak nastąpiło coś dla wielu dziennikarzy i lewicowych obserwatorów niewybaczalnego, coś, co ich zdaniem dyskwalifikuje Rees-Mogga całkowicie, a jednocześnie coś, co w dzisiejszym absurdalnym świecie debaty publicznej zdaje się być trudniejsze do publicznego obwieszczenia od bycia homo- czy transseksualistą - Jacob Rees- Mogg przypomniał, że jest katolikiem i wyznaje tradycyjne wartości. 

Precyzyjnie rzecz biorąc wskazał, że o ile nie ma nic przeciwko związkom jednopłciowym, to uważa małżeństwo za sakrament i jako taki powinien on być administrowany na zasadach wskazanych przez Kościół, a zatem jako związek kobiety i mężczyzny. Dodatkowo, poseł reprezentujący północno-wschodnie Samerset (południowo-zachodni rejon Anglii, sąsiadujący od północy z Walią) miał także odwagę powiedzieć, że uważa aborcję w każdym przypadku za nieetyczną i niedopuszczalną, ponieważ, jego zdaniem, życie rozpoczyna się od chwili poczęcia, i w związku z tym każda próba jego przerywania jest postrzegana jako zagrożenie życia nienarodzonego dziecka.

Czy spotkało się to ze zrozumieniem i tolerancją, jaką na sztandarach niosą przecież dzisiejsi postępowcy, w Wielkiej Brytanii najczęściej utożsamiani z gazetą The Guardian i Partią Pracy? Czy brytyjski establishment przyjął te słowa jako przypomnienie, że poza ich postępowym kółkiem wzajemnej adoracji skupionym wokół Londynu istnieje też inny świat, mający inne wartości i cele niż oni? 

Myślę, że odpowiedź na te pytania jest dla wszystkich czytelników dość oczywista. 

Natychmiast wszyscy "liberalni" aktywiści zaczęli prześcigać się w potępieniu dla Rees-Mogga, liczba pogróżek śmierci na jego kontach w portalach społecznościowych zaczęła osiągać rekordowe rozmiary, Cathy Newman z Channel 4 w artykule dla The Telegraph porównała tę wypowiedź do molestowania seksualnego, jakiego rzekomo miał się dopuścić prezydent Donald Trump w trakcie swojej kariery telewizyjnej. Paradoksalnie, te reakcje zostały przez Rees-Mogga przewidziane w perfekcyjny wręcz sposób w trakcie samego wywiadu, kiedy powiedział, że "Bardzo łatwo jest powiedzieć, że żyjemy w wielokulturowym społeczeństwie, do czasu aż jesteś katolikiem, do czasu aż wyznajesz tradycyjne katolickie wartości." 

Ta sytuacja 14 miesięcy po Brexicie i 10 miesięcy po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta pokazuje, że światopoglądowa postępowa lewica ciągle nie odrobiła lekcji niezbędnej do bycia wiarygodną polityczną alternatywą dla zwykłych, prostych ludzi, żyjących poza murami wielkich miast - nie przejawiają empatii i zrozumienia dla innych wartości niż ich własne. 

JD Taylor, pewien niepozorny aktywista społeczny z południowego Londynu, będący typowym przedstawicielem świata postępującej lewicy, pewnego dnia postanowił wsiąść na rower i przejechać swoją wyspę wzdłuż wybrzeża, starając się wysłuchać i zrozumieć ludzi mieszkających w zupełnie innej rzeczywistości od niego. Reportażem z tej wyprawy jest książka "Journeys through unfamiliar Britain", gdzie autor opisuje, jak bardzo Bóg, patriotyzm, historia, lokalna społeczność i tradycja pomagają ludziom w często beznadziejnych sytuacjach podnieść się i stawić czoła kolejnym życiowym trudnościom, ale także stanowią drogowskaz dla nich i dla ich potomków do uczciwego postępowania w codziennym życiu.

Dzięki książce można zdać sobie sprawę, że, mimo dzielenia jednego państwa, jego obywatele mogą mieć skrajne różne wartości, opinie i życiowe cele. Inne, nie gorsze czy zacofane, po prostu inne, a jeśli chcemy je podważać, to nie należy rzucać w stronę ich autorów wyzwiskami i oskarżać o wszelkie -izmy i -fobie, tylko należy nawiązać cywilizowany, równorzędny dialog, a kto wie, może, tak jak JD Taylor, damy się przekonać do niektórych argumentów i wzbogacimy w ten sposób swój światopogląd.

Gdyby tylko elity chciały słuchać, mogłyby ten głos z łatwością usłyszeć..... 

Absolwent Szkoły Przywództwa Instytutu Wolności, analityk biznesowy, ekonomista, pasjonat polityki zagranicznej. Studiował na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach, Universitetet i Agder w Kristiansand w Norwegii oraz w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Zwolennik wolności gospodarczych i otwartego konserwatyzmu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka