Druga Płeć Druga Płeć
1291
BLOG

Legalizacja narkotyków? Tak, proszę! - Dlaczego?

Druga Płeć Druga Płeć Polityka Obserwuj notkę 17

Jak to często niestety bywa w demokracji opinia większości uformowana jest na świętej ignorancji. Dotyczy to również problemu legalizacji narkotyków. Ludzie nie wiedzą na przykład, że istnieje taki kraj europejski gdzie każdy może bezkarnie zdobyć i konsumować narkotyki nie narażając się na nagabywania policji. Niewielu wie, że taki kraj istnieje. I że nie jest to bynajmniej Holandia. Jest to Portugalia, która zdekryminalizowała używanie wszystkich narkotyków w 2001 roku. Kraj ten ma zatem prawie dziesięć lat doświadczenia w temacie, by móc stwierdzić użyteczność takiego przedsięwzięcia. A bilans jest wyraźnie pozytywny. Konsumpcja narkotyków jest jedną z najniższych w Europie i odbywa się w zoptymizowanych warunkach sanitarnych i psychologicznych.

By spróbować zastanowić się spokojnie nad tematem legalizacji narkotyków, wywołującym jakże silne i skrajne emocje, najlepiej chyba byłoby przeegzaminować sytuację w Stanach Zjednoczonych i w Ameryce Łacińskiej. Problemy, które wynikają z prohibicji są tam tak ogromne, że argumenty na rzecz liberalizacji rynku narkotykowego nie mogą pozostać bez echa dla przepełnionego dobrymi chęciami obserwatora. Jakie są te argumenty? Otóż ten podstawowy podsumowuje pozostałe: koszt ekonomiczny, społeczny i polityczny prohibicji przewyższa w znaczącym stopniu korzyści jakie miałyby z niej wynikać. Koszt bezpośredni prohibicji (policja i więzienia) oraz pośredni, czyli możliwe zyski państwa z opodatkowania legalnego rynku narkotykowego, to około 100 miliardów dolarów rocznie. Pomimo intensywności „wojny antynarkotykowej” prowadzonej przez Stany Zjednoczone na ich terytorium i gdzie indziej na świecie od czterdziestu lat, używanie narkotyków w Stanach nie zmniejszyło się, a wręcz przeciwnie, „zdemokratyzowało” się w wyniku znaczącej obniżki cen narkotyków. Codziennie umierają konsumenci zanieczyszczonych narkotyków i w wyniku zakażenia wirusem HIV z powodu użycia zakażonej igły. Pół miliona ludzi przebywa w amerykańskich więzieniach z tak błachego powodu jak spożycie nielegalnych substancji. Gdy wychodzą z więzienia są oni „napiętnowani” i „wyrzuca się” ich na margines społeczeństwa. Olbrzymie sumy pieniędzy wydane przez USA na „wojnę antynarkotykową” zostały „wyrzucone w błoto” – popyt i podaż wzrosły, cena narkotyków zmalała.  Kartele narkotykowe nigdy jeszcze nie były tak wpływowe wstrząsając delikatnymi fundamentami demokracji latyno-amerykańskich. W Meksyku odcięte głowy dosłownie turlają się po ulicach. Wszędzie tam korupcja dotyka zarówno policji, wymiaru sprawiedliwości i jak również często bywa najwyższych sfer administracji państwowej.
Nie trudno zauważyć, że dzisiejsza prohibicja powiela błąd tej alkoholowej z lat dwudziestych dwudziestego wieku. Tyle tylko, że cena w postaci przestępczości lokalnej i międzynarodowej, zdrowia publicznego i zwartości społeczeństwa jaką za nią płacimy jest niewspółmiernie wyższa niż w latach dwudziestych. Jeśli dorzucić jeszcze problem Afganistanu gdzie armia amerykańska i talibowie wyrywają sobie nawzajem kontrolę nad światowym epicentrum produkcji heroiny, widać wyraźnie, że prohibicja przyczynia się również do zaburzenia pokoju na świecie.
W odpowiedzi na ten dewastatorski bilans, większość ekspertów jest zgodna co do potrzeby przestudiowania środków pozwalających złagodzić system represyjny, zliberalizować warunki kupna, a nawet zalegalizować kompletnie rynek narkotykowy. Potraktować narkotyki jak alkohol (który jest przecież „twardym” narkotykiem, nie zapominajmy o tym), takie jest rozwiązanie problemu proponowane przez wielu ekonomistów (między innymi dwóch amerykańskich zdobywców Nagrody Nobla: Milton’a Friedman’a, który zmarł w 2006 roku i Gary’ego Becker’a, jak również austriackiego ekonomiste i filozofa Walter’a Block’a). Heroina, kokaina i amfetaminy byłyby zatem produkowane przez zakłady prywatne posiadające legalne punkty sprzedaży, poddane procedurom kontroli jakości i ich handel byłby opodatkowany jak handel alkoholem czy papierosami. Klienci byliby należycie poinformowani o skutkach działania tych substancji, podobnie jak są informowani o działaniu alkoholu i papierosów. Ale to do nich należałby wybór czy chcą ich używać czy nie i nie byliby wyrzuceni na margines społeczeństwa - toksykomani byliby traktowani nareszcie jak ludzie chorzy, a nie jak przestępcy. Założenie jest takie, że konsumpcja nie zwiększyłaby się, a wręcz przeciwnie, co widać na przykładzie Portugalii. Warto również wspomnieć jak wyglądała  sytuacja przed pierwszą wojną światową, gdy nie istniało pojęcie narkotyków twardych. A dla filozofa John’a Stuart’a Mill’a możliwość spożycia alkoholu czy opium należało do podstawowych praw obywatelskich. Jasne jest, że trzeba wyzwolić się od uprzedzeń by potraktować narkotyki jak każdy inny zwykły towar rynkowy, i że jest to bardzo trudne. Proponowane tu radykalne rozwiązanie, czyli legalizacja narkotyków, prześladuje największe umysły. Ale niech „przynajmniej” rozpocznie się prawdziwa debata!
Lektura polecana:
Glenn Greenwald Drug decriminalization in Portugal. Lessons for Creating Fairand Successful Drug Policies,Cato Institute, 2009
Jeffrey A. Miron Drug War Crime. The Consequences of Prohibition,Independent Institute, 2004
Tom Feiling The Candy Machine. How Cocaine Took Over The World,Penguin, 2009
David T. Courtwright Forces ofHabit. Drugs and the Making of the Modern World,Harvard University Press, 2001
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka