Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
180
BLOG

Jak nie ma, to nie ma

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

image

„Nikt nie lubi takich rzeczy jak oszczędzanie, ale jak nie ma, to nie ma.” 

Wicepremier minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak (2013 r.).

…………………………………………………………………………...

Czytam na portalu oko.press, zdaje się sympatyzującym z opozycją: „Ujawnione w spocie wyborczym PiS fragmenty planu użycia sił zbrojnych o kryptonimie Warta – 00101 wzbudziły gorące spory. Politycy partii rządzącej twierdzą, że plan zakładał oddanie wschodniej Polski w ręce Rosji.

Portal znalazł adiunkta, który „zajmuje się problematyką bezpieczeństwa narodowego” i tryumfalnie podał, że to co ogłosił minister obrony nie jest prawdą.

Ekspert ogłasza na oko.press, iż min. Błaszczak operował fragmentami dokumentu, które są: „wyrwane z kontekstu” i dlatego „mogą sugerować, że zamierzano pozwolić przeciwnikowi zająć znaczną część Polski”.

Na początku ekspert zauważa odkrywczo, że: „Wojny nie wybuchają z dnia na dzień” – wie też, że „dokument ten (plan o kryptonimie Warta – 00101) powstał w roku 2011”, ale - jego zdaniem - on tylko „zawiera opis jednego z wariantów samodzielnej operacji obronnej, a więc obrony prowadzonej własnymi siłami do czasu nadejścia pomocy sojuszniczej”. Domyśla się ekspert, że: „Najprawdopodobniej wariantów (samodzielnej operacji obronnej?) powstało więcej. ...”

Czyżby przebiegły Błaszczak nie chciał tego przyznać?

Te liczne warianty obrony to jest zresztą motyw stały wypowiedzi związanych z opozycją ekspertów obronności; słyszymy z różnych stron – wariantów obrony było więcej, nie zakładały wcale rejterady na linię Wisły, to były różne plany zawsze uporczywej obrony całego terytorium. Te inne warianty to oczywiście tajemnica, więc nie można o nich mówić, a skandalem jest, że minister Błaszczak odtajnił akurat ten fragment obrony na Wiśle z planów na pewno uzgodnionych z NATO, czyli ujawnił też „tajemnice natowskie” i podkopał tym samym wiarogodność Polski jako członka Sojuszu.

Ekspert stwierdza: „Plan użycia sił zbrojnych jest dokumentem podrzędnym wobec strategii bezpieczeństwa narodowego i innych wydawanych na jego podstawie dokumentów.” Tak rzeczywiście jest. W przypadku „planu użycia sił zbrojnych o kryptonimie Warta – 00101” chodzi o Strategię Bezpieczeństwa Narodowego z 2007 r. i wykonawczą wobec niej Strategię Obronności z 2009 r. Oba dokumenty podpisywał prezydent RP, którym wtedy był, jak skwapliwie przypomina oko.press, Lech Kaczyński. Wniosek stąd prosty: jeśli rzeczywiście była planowana obrona na Wiśle, to odpowiada za to śp. Lech Kaczyński!

Strategia Bezpieczeństwa Narodowego jest dokumentem natury ogólnej, ta z 2007 r. wskazywała po prostu jako nadrzędny cel działań zdolność do obrony terytorium i niepodległości Polski. Natomiast Strategia Obronności mówiła, że siły zbrojne RP mają w razie wybuchu wojny zapewnić „utrzymanie strategicznie ważnych obszarów państwa, przyjęcie na terytorium państwa Sojuszniczych Sił Wzmocnienia i udział w strategicznej sojuszniczej operacji obronnej w celu stworzenia warunków do politycznego rozwiązania konfliktu zgodnie z polską racją stanu”. Trochę tajemniczo brzmi to „stworzenia warunków do politycznego rozwiązania” i mogło oczywiście budzić wątpliwości, w jakim terminie nastąpi to „przyjęcie na terytorium państwa” wojsk sojuszniczych, które wesprą polską obronę, ale nic nie wiadomo, czy o tych „warunkach” i terminach udzielenia spodziewanego wsparcia MON informował prezydenta Kaczyńskiego i jego BBN?

Zresztą z obu strategii prezydent Kaczyński nie mógł wnosić w jaki sposób resort obrony będzie planował „utrzymanie strategicznie ważnych obszarów państwa” - planu użycia sił zbrojnych o kryptonimie Warta – 00101 jeszcze nie było. W kwietniu 2010 r. prezydent Kaczyński zginął. Prezydenturę objął Bronisław Komorowski, który powołał na szefa BBN gen. Stanisława Kozieja. Obsada najwyższych stanowisk odpowiedzialnych za obronę w państwie znalazła się wtedy w rękach koalicji PO-PSL. W tym układzie politycznym w 2011 r. powstał ten „plan użycia sił zbrojnych” zatwierdzony przez ministra obrony Bogdana Klicha, chyba akceptowany przez Komorowskiego.

Ekspert powołuje się na gen. Kozieja, który w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” wyrażał obawę, że w kwestii samodzielnej obrony „mechanizmy sojusznicze mogą nie zadziałać tak, jak można by oczekiwać i NATO nie rozmieści w Polsce swoich sił, choćby nielicznych”. Była więc po stronie polityków PO-PSL świadomość, że „przyjęcie na terytorium państwa Sojuszniczych Sił Wzmocnienia ...choćby nielicznych" moze nie nastąpić. Jakie warianty obrony wymyślili politycy wtedy rządzący – co byli w stanie z tym zrobić dowódcy wojskowi?

Ekspert wywodzi, że to co ujawnił min. Błaszczak to przeprowadzenie „operacji obronnej w kilku etapach” przy czym nie wie: „na czym polegałby etap pierwszy” czyli obrona granicy. Wie natomiast, że w drugim etapie działania byłyby prowadzone „w pasie przesłaniania siłami pięciu brygad, w tym jednej aeromobilnej (co oznacza 6 Brygadę Powietrznodesantową), trwające przez dwa dni etapy”.

Normy taktyczne przewidują dla brygady pas obrony 10-15 km. Czyli te brygady mogłyby bronić jakieś 80 km w pasie przesłaniania na północnym wschodzie Polski od Elbląga przez Olsztyn, Białystok do Brześcia. Nie trzeba dodawać, że rzucenie do zatrzymania atakujących ruskich tanków brygady powietrznodesantowej, to użycie angielskiej brzytwy do koszenia trawy – jednostek tego rodzaju nie używa się do takich zadań.

Kolejne dwa dni (etap trzeci) obronę miały prowadzić cztery brygady – czyżby zakładano, że z poprzednich pięciu jedna już uległa zniszczeniu, ta aeromobilna?

W etapie czwartym, znowu dwa dni: „brygady wycofane z pasa przesłaniania oraz jedna z 'głównych sił obrony', walczące w operacyjnej strefie obrony miały prowadzić obronę manewrową w strefie operacyjnej”.

No i dopiero w etapie piątym - ogłasza ekspert – byłoby „zatrzymanie agresora” na tej „strategicznej rubieży obrony (rzece Wiśle)”.

image

Zakładano więc, że po tych działaniach przesłaniająco-opóźniających i manewrowych przeciwnik dojdzie do Wisły i stolicy Polski w ciągu 7-10 dni. Powstaje pytanie ile z „przesłaniających” i „manewrujących” polskich brygad zdołałoby dotrzeć na linię „strategicznej rubieży” Wisły?

Ekspert podaje, za „The Military Balance” z 2011 r., jaką ogromną przewagą w żołnierzach i uzbrojeniu dysponowała wówczas Rosja w zestawieniu z polską militarną mizerią. Przy tym, jeśli idzie o siły zbrojne Federacji Rosyjskiej: „... tylko w zachodnim okręgu wojskowym stacjonowały wówczas dwie brygady pancerne, pięć zmechanizowanych (oraz trzy brygady w rezerwie), dwie brygady rakietowe (w tym jedna z pociskami Iskander) trzy dywizje powietrznodesantowe i brygada piechoty morskiej oraz 357 samolotów bojowych”.

Wiadomo z innych źródeł, że w polskim dowództwie zakładano, iż wróg do ataku na Polskę użyje co najmniej 40 brygad, któremu przeciwstawi się 15 brygad polskich. Wydaje się, że przy takich siłach obrony utrzymanie linii Wisły i jeszcze dwóch przyczółków na wschodnim brzegu rzeki było założeniem bardzo, ale to bardzo optymistycznym.

Ekspert tymczasem uważa, że dokument „Warta – 00101 w żadnym wypadku nie zakłada zamiaru obrony tylko na linii Wisły i Wieprza” i opowiada, że wcale nie byłoby źle bowiem: „Na znaczne zwiększenie liczebności armii pozwoliłaby mobilizacja – wykorzystująca osoby, które w przeszłości odbyły służbę wojskową” – rzeczywiście pobór zawieszono w 2010 r. więc jacyś rezerwiści, którzy przedtem przeszli zasadnicze szkolenie wojskowe jeszcze byli, chociaż: „Problemem mogłoby jednak być wyposażenie rezerwistów w sprzęt, zwłaszcza wozy bojowe czy artylerię”. I raczej zbytnio nie pomogłoby „pojawienie się wojsk obrony terytorialnej, w roku 2011 nieistniejących jako siły czasu pokoju”, które min. Klich zlikwidował w 2008 r., a które według eksperta widocznie mimo to istniały w jakimś utajeniu.

Wątpliwe jest też przekonanie eksperta jakoby w „najlepszej sytuacji jakościowej było lotnictwo”. Ma rację, że w 2011 r. „zakończyła się dostawa wszystkich samolotów F-16, przewyższających możliwościami radaru i rakiet” nad samolotami rosyjskimi, ale mieliśmy wtedy ograniczoną do nich ilość pilotów, a gotowość bojową (te rakiety) „efy” miały osiągnąć w 2018 r. Także stare śmigłowce Mi-24 raczej nie byłyby w stanie „wykonywać zadania przeciwko silnej obronie przeciwlotniczej” Rosjan.

Rzecz jednak nie w tym, aby ustalać, czy zamierzano, czy też nie oddawać pół Polski pod rosyjską okupację. Problem bowiem mamy inny - politycy PO-PSL nie przewidywali, że może być jakaś wojna i zbudowali armię, która nie miała żadnych szans w wojnie „pełnoskalowej”. Nie było możliwości na taką obronę, jaką widzimy na Ukrainie, gdzie mimo utraty części terytorium armia ukraińska zatrzymała agresora i z trudem, ale jednak odbija utracone tereny.

image

Ekspert oko.press tymczasem orzeka: „ujawnione fragmenty planu nie wskazują, aby istniał zamiar oddania wschodniej Polski bez walki – tym bardziej że jest to prawdopodobnie tylko jeden z przygotowanych wariantów obrony państwa”. Cóż z tego, że nie oddawano „bez walki” skoro nie było sił, aby walczyć. Jak już wspominałem nie wiem jakie „inne” warianty obrony, poza wycofaniem się na linię Wisły i błaganie, aby zjawili się jacyś sojusznicy, mogli polscy dowódcy wojskowi wtedy wymyślić! Dlatego rozważanie pt. chcieli politycy z PO-PSL oddawać pół Polski, czy nie chcieli jest bez znaczenia skoro zafundowali Polsce wojskową bezsilność, czyli przygotowali państwu polskiemu - katastrofę.

Postscriptum

„Reset” odcinek „Zgoda”. Polska Służba Kontrwywiadu Wojskowego i rosyjska Federalna Służba Wywiadowcza podpisały porozumienie 11 września 2013 r. Na jego mocy polski kontrwywiad miał wspierać FSB w zwalczaniu wrogiej dla Rosji działalności państw trzecich na terenie Polski. Zgodę na takie porozumienia wydał (nie wiadomo, czy wiedział, co będzie w tym porozumieniu) ówczesny premier Donald Tusk, wicepremier minister obrony Siemoniak w ogóle nie wiedział o tym porozumieniu.

image


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo