tępiciel narodowej mitomanii tępiciel narodowej mitomanii
82
BLOG

straszne naciski Francji na Polskę

tępiciel narodowej mitomanii tępiciel narodowej mitomanii Polityka Obserwuj notkę 7

Kilka lat temu Ludwik Stomma napisał książeczkę zatytułowaną "Polskie złudzenia narodowe". W dziełku tym (nie deprecjonuję wysiłku Stommy - po prostu rozmiary fizyczne pracy uzasadniają tego typu zdrobnienia, a sam autor określa ją jako "książeczkę") rozprawia się z szeregiem wydarzeń z historii Polski, oraz wierzeń na ich temat. Fałszywe, wyolbrzymione, lub pomniejszone znaczenie zdarzeń powoduje generalny brak zrozumienia na zewnątrz, a następnie zdziwienie, najczęściej artykułowane oskarżeniem o antypolonizm.

Pisze Stomma: "można się oczywiście z tezami tej książki nie zgadzać. Od konfrontacji z antytezą krzywda się tezie nie dzieje". Rzeczywiście, w wielu miejscach autor "jedzie bo bandzie". Ponieważ rzecz sprzedała się nieźle, pan Ludwik wydał nawet II tom, w którym napotykamy już nawet nie na jazdę po bandzie, tylko na "tezy" po prostu skandaliczne, za to efektowne. A także na zaprzeczanie samemu sobie w co drugim zdaniu.

Ale pisze też Stomma: "mit określa świadomość społeczną we wszystkich bodaj wspólnotach narodowych i państwowych. Polacy nie są w tym względzie wyjątkiem, acz wychowanie mityczne przybiera u nas specyficznie natrętne i nieraz karykaturalne formy budujące najczęściej podwaliny dla samozadowolenia zbiorowego. [...] Gdy przywracamy odpowiednie proporcje, okazuje się bowiem tylko tyle, że POLSKA JEST KRAJEM NORMALNYM [podkreślenie moje - tępiciel] tak w jasnych, jak i w ciemnych barwach swojej przeszłości. Nie ma się czego wstydzić, ale nie ma też powodów do samouwielbienia i zadęcia".

Na pocieszenie mogę bez większego ryzyka błędu stwierdzić, że Ludwikowi Stommie nasze mity wydają się specyficznie natrętne z jednego powodu: jako Polak zna je lepej niż inne.

Teraz już tylko gorzej. Pisze Stomma o tych mitach głównie z perspektywy historycznej, za mało i ewidentnie nie dość dobitnie wskazując jak owe mity odbijają się na naszej dzisiejszej rzeczywistości, na bezpodstawnych pretensjach do tego, czy tamtego, na irracjonalnej wierze w szególną moc sojuszu z tym i tamtym.

Ja na swoim blogu będę odnotowywał współczesne polskie szaleństwa i egzaltacje w stosunkach z sąsiadami, na forum UE, ogólnoświatowym i w polityce wewnątrzkrajowej.

Dziś tylko krótko (dalej jestem na urlopie i dalej mam ograniczony dostęp do internetu) o podpisaniu Traktatu Lizbońskiego. Obecnemu prezydentowi Francji wymknęło się w stronę Lecha Kaczyńskiego (czyli w kierunku Polski) kilka słów, które nikomu publicznie wymykać się nie powinny. Raz, że rzecz bezprecedensowa, szkalują nas tak, jak nikt inny by sobie nie pozwolił. Dwa, jest okazja do dealu. Pewnie podpiszemy Traktat, na który już raz się zgodziliśmy, pod warunkiem, że Komisja Europejska nie każe zwrócić polskim stoczniom pieniędzy danych na restrukturyzaję, a które te radośnie przechlały. No a w każdym razie jesteśmy na "europejskim świeczniku". Liczą się z nami.

Bzdura. Na forum unijnym bywa bardzo ostro. Parę lat temu premier Włoch chciał aby szef europejskich socjalistów grał rolę kapo w filmie fabularnym, w tym samym mniej więcej czasie prezydent Francji stwierdził, że nowoprzyjęte kraje (tak! a nie "Polska") "straciły dobrą okazję, by siedzieć cicho", a zaraz potem publicznie zwrócił się do premiera Wielkiej Brytanii słowami "jest Pan bardzo źle wychowany!". Dlaczego tak się dzieje? Z prostego powdu - rządzi na świecie pierwsze pokolenie polityków, które w szkołach nie odebrało klasycznego wykształcenia humanistycznego. Ewidentnym skutkiem tego jest schamienie. Nic nadto. Zysku jako "obrażona" Polska z tej awantury mieć nie będzie, Francja strat.

Traktat? Polska nie ma tutaj karty do szantażowania. Miała, ale Irlandczycy wytrącili ją nam z ręki. Bo jak? Są dwie możliwości:

1) powiedzenie Irlandczykom: patrzcie, Polacy podpisali, a Wy nie i co Wy na to? A my na to jak na lato.

2) Polacy nie podpisali. Skoro można kombinować jak wprowadzić w życie Lizbonę bez jednego kraju, to czemu nie bez dwóch, zwłaszcza że drugi jest nowy i mało do rozwoju wnoszący?

Bo jest "szóstym co do wielkości...". Oni wiedzą jak podbijać polski bębenek. Sugerowanie ważności pozycji Polski w polityce międzynarodowej bardzo mile łechce, bo ktoś z zewnątrz "potwierdza" to, co my "wiemy". Jeszcze będę pisał o "szóstym co do wielkości". To nowy mit, Stomma o nim nie pisał, bo jeszcze wtedy o nim nie słyszał.

Inna rzecz to odwołanie się do moralności. Moralności w polityce? Zagranicznej? Gdyby prezydent Francji tak powiedział do np. prezydenta Czech, albo premiera Hiszpanii, ci nie mieliby innego wyjścia jak roześmiać mu się w twarz. Jednakże skierował to w kierunku prezydenta Polski (czyli do Polski...). Wie co mówi. Jesteśmy przecież narodem rycerskim, arcymoralnym. To nic że, w zgodnej opinii wszystkich zagranicą, skorumpowanym do cna od zawsze.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka