Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU
860
BLOG

Dlaczego Gmyz nie kontratakuje?

Michał Leśniewski - TU154.EU Michał Leśniewski - TU154.EU Polityka Obserwuj notkę 18

Przyznam, że tłumaczenia byłego Naczelnego „Rzeczpospolitej” i  w ogóle całe zamieszanie związane z poparciem dla szykanowanych czy wręcz wystawionych na publiczne grillowanie dziennikarzy powodują u mnie spore zakłopotanie – z jednej strony jestem absolutnie przekonany o potrzebie wsparcia autorów niezależnych, którzy są ostatnią medialną zaporą dla propagandy uprawianej po stronie mainstreamu. Z drugiej zaś szokuje mnie brak konsekwencji i niezrozumienie wśród wielu komentatorów dla tego, co dzieje się po publikacji „Trotyl we wraku Tupolewa”.

Tymczasem wytłumaczenie tego, co obserwujemy post factum wspomnianej publikacji jest dziecinnie proste – rząd na spółkę z zaprzyjaźnionymi mediami zamierza zniszczyć wizerunkowo autorów niezależnych; ci ostatni tymczasem, zamiast wykonać ruch wyprzedzający działają dobrze znaną, ale w tym przypadku nieskuteczną (pokazuje o ostatni tydzień) strategią „solidaryzujmy się, to damy radę”. Otóż solidarność środowiska, apele i wiece nie wystarczą, żeby obronić redaktora Wróblewskiego, a zwłaszcza Cezarego Gmyza. Ba, niewiele to zmieni w sprawie matactw, których dopuszcza się rząd w sfingowanym śledztwie smoleńskim.

Swoją drogą strategia uciśnionych publicystów i ludzi mediów (właściwie anty-strategia) jest uprawiana po „naszej stronie” co najmniej od czasów ukazania się pierwszego numeru „Uważam Rze”. Jest to temat na osobny wpis, ale streszczę jego podstawowe tezy.

Teraz będzie krótka dygresja.

Problem w tym, że choć rząd Donalda Tuska i jego mandaryni poutykani zwłaszcza tam, gdzie liczy się ogłupienie społeczeństwa – biznes medialny, rozrywkowy, pseudokultura, etc. – to bezwzględni i krwawi gracze, którzy uprawiają na ludziach żniwa; opozycja zdaje się w ogóle tego nie zauważać. Ileż to razy czytałem coś w tym guście: „Donald Tusk nie zna mechanizmów”, „Donald Tusk nie rozumie/ nie panuje nad sytuacją”, „Donaldowi Tuskowi brakuje konsekwencji” i tak dalej i tak dalej. Środowisko, nazwijmy to, niepodległościowe naiwnie zakłada, że Tusk przypadkiem zszedł ze ścieżki cnoty i nie wie co robi (może jak mu się napisze w URze, to zrozumie i wróci).

Prawda jest inna –

1.       1. Tusk wie co robi od początku swojej pierwszej kadencji

2.       2. Przy okazji tzw. Katastrofy pod Smoleńskiem (w większości) także

3.   3. I teraz, gdy przyszło mu zniszczyć „Rzeczpospolitą”, tj. przekształcić nią w dziennik ekonomiczno-urzędniczy.

Jest to wycinanie w pień wszelkiej opozycji, czy to będzie szef partii opozycyjnej, zbyt odważny redaktor zbyt odważnej gazety czy przeciętny Kowalski, który nie głosuje potulnie na Platformę Obywatelską.

To wycinanie w pień – tłumaczę, bo już widzę lepkie paluchy lemingów na opcji „raportuj moderatorowi” – polega na ograniczaniu lub zmianie praw politycznych (na płaszczyźnie rywalizacji w parlamencie), niszczeniu wizerunkowym i ograniczaniu dostępu do rynku medialnego (na płaszczyźnie mediów) oraz nakładaniu danin na obywateli, żeby byli grzeczniejsi, ze szczególnym uwzględnieniem „innej opcji politycznej”.

Koniec dygresji, wracam do głównego wątku.

Jeśli Cezary Gmyz nie podejmie natychmiastowych działań odwetowych nie widzę przyszłości w zbyt różowych kolorach. Dziennikarz stał się wielkim wrogiem Tuska, czyli wszedł w rolę bardzo trudną i wykańczającą psychicznie. Tymczasem potencjalny kontratak mógłby się powieść, co wnioskuję choćby po tym, co Gmyz mówił mediom niezależnym. Zacytuję fragment wywiadu ze strony wPolityce.pl:

„Gdyby jeszcze raz miał pan dziś napisać ten tekst - podtrzymałby pan swoje ustalenia?

Oczywiście tak, podtrzymuję wszystkie swoje ustalenia. Źródła informacji na których się oparłem były bardzo wiarygodne, sprawdzone wielokrotnie. Poza tym podkreślam to, o czym pisaliście na łamach wPolityce.pl: prokuratura pozornie odrzucając mój tekst, de facto go potwierdziła. Choć jasne, dziś wiem o wiele więcej, dziś pewne rzeczy bym uzupełnił. Ale tekst się broni i będzie się bronił.

Sporo dowiedzieliśmy się już o urządzeniach z jakich korzystali polscy eksperci. One dają jednoznaczny wynik i są nieomylne, wskazują konkretne materiały wybuchowe.

Jedne z moich informatorów jeszcze przed ukazaniem tekstu, zapytany o możliwą granicę błędu odczytu, powiedział mi iż są one używane przez izraelskie służby na lotnisku w Tel Avivie. I że gdyby miały wychwytywać np. kosmetyki to bez przerwy musiałyby piszczeć. Ale piszczą tylko wtedy gdy naprawdę chodzi o materiał wybuchowy. Podkreślam jednocześnie - ani razu nie użyłem w swoim tekście słowa zamach. Nie rozstrzygałem, podałem fakty.

Polskiemu społeczeństwu potrzeba konkretów – informacja, że spektrometry IMS wykonały pomiaru wraku i dostarczyły informacji o materiałach wybuchowych jest bardzo mocnym argumentem w dyskusji. O wiele mocniejszym, niż że trafiono na ślady cząstek wysokoenergetycznych, o czym nie tylko mówi prokuratura (ze zrozumiałych względów), ale także szef Gmyza, Tomasz Wróblewski (niestety). Przyjęcie optyki „cząstek wysokoenergetycznych” oznacza porażkę na całej linii. I odwrotnie - przywołanie opinii informatorów, że używano specjalistycznego sprzętu do wykrywania materiałów wybuchowych, który wyczerpał skalę przy kilkudziesięciu próbkach właściwie broni Redaktora Gmyza.

Jeszcze w kwestii Wróblewskiego

Dzisiejszy występ byłego Naczelnego „Rzepy” na Youtube niewiele zmienia w całej sprawie. Może poza tym, że Wróblewski trochę podreperował swój wizerunek i jednocześnie rozpoczął wojnę podjazdową z „Wyborczą”, która notorycznie zalicza wpadki bez żadnych konsekwencji. Z tym, że jest to argument w stylu „A u was biją Murzynów”. Wróblewskiemu powinno zależeć na tym, co u nas.

Niestety Tomasz Wróblewski położył uszy po sobie przypominając, że nie był i nie jest zwolennikiem zamachu. Trudno mi mówić w jego imieniu, jakimi motywacjami się kierował.  Ale wynika z tego, że zajął w tej ważnej dla polskiego narodu sprawie stanowisko właściwie tożsame ze scenariuszem rządowym.

  "Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka