Andrzej Halicki złożył do warszawskiego komisarza wyborczego skargę ws. referendum dotyczącego odwołania prezydent stolicy. Ma zastrzeżenia do prawidłowości zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum. Już raz miał, pytał się PKW, ona spuściła go po brzytwie, poleciał skarżyć się gdzie indziej.
I jakie cienkie zarzuty! Jakieś czepianie się karty na której zbierano podpisy!
A przecież można było inaczej! PIS zbierał podpisy przede wszystkim stacjonarnie - pod parasolami ze swoim logo. Na pewno podchodzili jedynie zwolennicy Platformy - skąd w stolicy ciemnogród? - po to, aby poprzeć Swoją Drogą Hanię. Ja z kolegą, jak już pisałam - zbierałam "mobilnie" - w koszulkach z logo PISu. Ale przecież ktoś mógł nie zauważyć, pewnie mu się pomyliło z PO. I podpisywał! Mało to ludzie podpisują bez czytania? Nawet ministrowie, nawet Premier!
A serio? Może Pan złożyć projekt ustawy - a tam będzie napisane ile podpisów na karcie, jaki margines, jaki wymiar ma mieć kartka, ile milimetrów rubryczka na podpis. W końcu pan Arłukowicz wydał rozporządzenie co do recept i kilka milionów poszło się...Jeszcze leć Pan do Prezydenta - niech podniesie próg ważności referendum do 150% zameldowanych w mieście. Ale to na przyszłość. Teraz niestety trzeba zacisnąć zęby i szykować się do referendum Bo skoro trwa wojna to należy unikać zbędnych potyczek, skracać front, nie powodować wykrwawienia armii. No chyba, że chodzi zupełnie o coś innego? Pan podobno schetynowski kret? No to składaj Pan, składaj wszędzie! Pod artylułem na forum GW o Pana skardze w tej chwili 218 komentarzy. Poświęciłam się, przejrzałam pierwsze 100. A tam bluzg za bluzgiem. Ale poza bluzgami także takie: Moja siostra nie miała iść na referendum - popiera SLD - ale teraz powiedziała, że na pewno pójdzie.
No to liczę na to, że będzie Pan latał po studiach przed samym referendum i namawiał aby ludzie nie szli. Ma Pan dużą siłę przebicia, co z tego, że na odwrót?