Witold Gadowski Witold Gadowski
2996
BLOG

Brenner - fragment nowej powieści

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 27

Dziś proponuję fragment mojej najnowszej powieści, która roboczo nosi tytuł "Brenner". Dla tych, którzy czytali "Wieżę komunistów" tytuł własciwie mówi wszystko. Książka własnie wędruje do wydawnictwa i ukaże się w tym roku,

 

"  Wrócili zwiadowcy. Przynieśli nowe informacje mówiące o starciu partyzanckich wartowników z dwuosobowym patrolem serbskiej policji. Obaj policjanci zostali zastrzeleni, jednak jeden z nich, zanim skonał, zdążył wystrzelić rakietę. Należało teraz oczekiwać, że w ciągu kilkudziesięciu minut na partyzantów spadnie cała serbska ekspedycja.
Witek i Stanko natychmiast odpalili tiry. Mieli nadzieję, że zdążą nimi uciec zanim rozpęta się potyczka.
- Andrzej siedź tu głęboko w lesie i nie wychylaj łba, ja się jakoś stąd przebije. Spotykamy się w Priszinie, najszybciej jak to będzie możliwe. Wymyśl jak wziąć te pieniądze. Cholera ciężko na nie pracujemy – wykrzykiwał Witek.
Po kilku minutach oba tiry szybko opuściły polanę,  o ich niedawnej obecności świadczyły jedynie wolno opadające tumany kurzu.
Polana zaroiła się za to od uwijających się jak w ukropie żołnierzy.
„Quorre” gestem dłoni przywołał do siebie „Jakupa” i Kemala. Chwile z nimi poszeptał, po czym „Jakup” oderwał od objuczania osłów sześciu rosłych Albańczyków. Razem z Kemalem zanurzyli się w rosnącym od strony drogi zagajniku.
- Poszli przygotować „Tygrysom” niespodziankę. – obok Andrzeja pojawił się zdenerwowany Enver. Widać było, że perspektywa zbliżających się kłopotów kosztowała go sporo nerwów. Albański towarzysz Brennera nie był stworzony do zabijania  
- Tam czeka Fatima i wcale nie będę udawał, że mi się tu podoba, las to miejsce dla takich durniów jak „Quorre”, twój Witek i pewnie ty – mruknął wpatrując się w napięciu w zarośla, gdzie chwilę wcześniej zanurzyła się drużyna Kemala.
Polana powoli się wyludniała i „Quorre” dał znak do wymarszu dla partyzantów, którzy jeszcze na niej pozostali.
Wracali w ciszy. Od obozu na szczycie góry dzieliła ich najwyżej godzina szybkiego marszu. Brenner idąc rozmyślał nad tym jak łatwo przyjął do wiadomości, że tam na drodze zabito dwóch ludzi. Wciąż nie docierała do niego łatwość z jaką zabija się ludzi, jak barany..
Ze zdziwieniem złapał się nawet na tym, że traktuje to wydarzenie jak wstęp do bardziej spektakularnej rzezi.
Jego wyobraźnia pracowała zgodnie z logiką filmów, w których widowiskowo lały się wiadra krwi.
 – Odwykłem od wojny – usprawiedliwił się sam przed sobą.
Człapiący za nim Enver też był pogrążony w nieprzyjemnych medytacjach, wyraz jego oczu był nieobecny, a jego sumiaste wąsy przyklapły i zasłoniły mu usta.
Kiedy mijali pierwszy posterunek wartowniczy, który ochraniał partyzancki obóz usłyszeli pierwsze wybuchy.Nad ich głowami rozległ się szum. Tuż nad drzewami nadlatywały pierwsze pociski. Wybuchy rozerwały leśną ciszę.
Gwizd wyrzucanej w górę ziemi i gałęzi sprawił, że Brenner odruchowo upadł na trawę i otworzył usta.
Pociski orały środek polany. Rozbiły prowizoryczny skład naczyń i partyzancką kuchnię.
 Odłamki pocisków fruwały razem z rozbitymi kiblami i manierkami.
Wyglądało na to, że ktoś podał serbskim artylerzystom drobiazgowe koordynanty miejsca postoju oddziału, a ich ziejące ogniem moździerze musiały być całkiem niedaleko.
Nagle starszy mężczyzna, przewodnik z pobliskiej wioski jęknął i skulił się w kłębek. Odłamek z dziwacznym chrzęstem wbił się w jego czapkę odrywając wraz z jej zielonym materiałem, także kawałek czaszki. Brenner ze zdziwieniem ujrzał jak z głowy leżącego mężczyzny wydobywa się drgająca szara substancja. Oczy tego człowieka ciągle jeszcze błyszczały rozumnym spojrzeniem.
Andrzej poczuł jak gardło krztusi mu się od wymiocin. Rzygał leżąc na brzuchu. ..."
 
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka