Magda Figurska Magda Figurska
623
BLOG

Sfanatyzowani miłośnicy niebieskich sukienek

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 4

 

QCHNIA POLITYCZNA
 
„Wunderwaffe” z demobilu
 
Sfanatyzowani miłośnicy niebieskich sukienek:
 
Współczesny świat, w dobie rozwoju środków przekazu, daje tak nieograniczone możliwości wyznania uczuć, że nowe pomysły nie budzą już żadnego zaskoczenia. Bo przecież nie liczy się metoda, ale cel i skuteczność działania. Ostatnio młody mężczyzna zauroczony spotkaną w białostockiej kawiarence dziewczyną w czerwonej sukni opłacił ogromny billboard w centrum Białegostoku ze swoim numerem telefonu i prośbą o odpowiedź dziewczyny. Aby zyskać pewność całkowitej skuteczności, rozszerzył swoje poszukiwania  na  sieć, w które włączyły się tysiące romantycznych internautów, chcących pomóc zakochanemu mężczyźnie. Wykorzystał możliwości, które miał, poniósł koszty własne, ale zachwytem nad zjawiskową wizualnością dziewczyny w czerwonej sukience nie obraził nikogo. Na przykład tych kobiet, które preferują niebieskie sukienki, które przecież mógł nazwać sfanatyzowanymi miłośniczkami sugerując, że się od nich i ich gustów trwale i kategorycznie odcina. A nawet potępia. A tu nie. Gra jak najbardziej fair. Uczucie w najczystszej postaci. Zero polityki.
 Gdyby dysponował własnym organem, typu Wielka Gazeta, mógłby go wykorzystać do prywatnych celów, bo przecież to aż nadto oczywiste, że organ służy właścicielowi, albo przede wszystkim właścicielowi. A kogo brzydzi, może nie brać do ręki. Wtedy sprzedaż spada np. o 12%,  jak w przypadku organu Michnika, który w wydaniu weekendowym drukuje publiczne wyznanie szacunku i uwielbienia Szanownemu Jubilatowi. I nie byłoby w tym nic dziwnego, choć może bardziej odpowiednia byłaby osobista forma życzeń, gdyby nie fakt, że  życzenia naczelnego niosą przesłanie czysto polityczne. Służą wybuczeniu tych wszystkich nieprzyzwoitych fanatyków niebieskich sukienek IV RP i złożeniu hołdu sukienkom czerwonym.
 
- Piękna panna z dużym posagiem
 
A przecież w sukni czy w zgrzebnej koszuli  zawsze jest piękna, godna i pełna dumy, której nie pozbawili jej ani zaborcy, ani okupanci. Przez ponad dziesięć wieków opiewana przez artystów, ukochana, umiłowana, najpiękniejsza, bo nasza, ojczysta, warta ran, blizn, poświęceń i śmierci. Dopiero „autorytety” III RP zobaczyły w niej niewolnicę, „brzydką pannę bez posagu”, która nie może wybrzydzać; wzięta w jasyr musi okazać posłuszeństwo i pokorę, a nawet wyrzec się własnej historii, tradycji i wiary. Ci sami „rycerze” urojonej brzydoty bez skrępowania korzystali z jej posagu i  afektów, gdy bez pytania o zasługi, obdzielała ich orderami z Orłem Białym na awersie, noszonym na błękitnej, jednak, wstędze. Ci sami, wizytując inne, obce panny i prawiąc im komplementy, potrafili bez zająknięcia rzucać w nią obelgi, oskarżać o nienormalność i dewiacje, zrzucać na nią odpowiedzialność za  „polskie obozy koncentracyjne” i, na równi z Niemcami, oskarżać  o zagładę Żydów, kpiąc i lekceważąc bohaterów, którzy w jej obronie oddali swe życie.
Niedzielny benefis, który złamał tym razem monopol Piwnicy pod Baranami i przeniósł się pod żyrandole Zamku Królewskiego, miał być hołdem dla dyżurnego „autorytetu” i „najlepszego polskiego życiorysu”, a stał się zabiegiem czysto piarowskim, graniczącym z farsą, a nawet hucpą za państwowe pieniądze. Jubileusz przekształcony w uroczystość państwową z prezydentem, premierem (i ich małżonkami), ministrami, politykami, ludźmi kultury i sztuki. Cały komitet poparcia Tuska i Komorowskiego w jednym miejscu, demonstracja jedności, siły i kuźnia „dóbr narodowych”, pod warunkiem, efektownego plucia na „pannę bez posagu” i jej rycerzy.
Były, a jakże, wyznania miłości, „drogi Władku”, „drogi Bronku”, kwiaty, uściski, jazzowe wstawki i ludowe kuplety. Pogadali, pokadzili, posmarowali wazeliną. Radosna, przyjazna atmosfera i życzenia 120 lat życia. Pełna kultura i elegancja. Ani słowa o większym strachu przed Polakami niż niemieckimi oficerami, o dewiantach,  nekrofilii, polskich ciemniakach, bydle i dyplomatołkach, którzy szmacą kraj, żadnych wyzwisk, żadnych antypolskich wypowiedzi i obelg znanych z wcześniejszych wystąpień przedwyborczych „dostojnego” Jubilata. Wszechogarniająca miłość w wyznaniu: „Lubię życie i lubię ludzi, lubię ludzi takimi, jakimi są".
I zaraz później mały zgrzyt. Pod pozorem miłości - nienawiść, brak elementarnej przyzwoitości, szacunku dla drugiego człowieka i jego godności.  I czysta polityka, gdy z  ust Jubilata padły nader szczere słowa:
„Dobrze, że pewni ludzie zostali poza tymi murami".
 
zgotuje wam czarną polewkę.
 
"Mamy Bartoszewskiego i nie zawahamy się go użyć"– powiedział premier Tusk wytaczając swoje ostatnie, zardzewiałe działo w walce z piękną panną i całym narodem, który wreszcie powiedział: DOŚĆ!  Jaką inną macie broń? Trujący jad marszałka Niesiołowskiego i bredzenie ministra od braku finansów, któremu puściły nerwy? A może kłamstwa na twitterze naczelnego Politruka o maybachu ojca Rydzyka, którego „imperium” za biedne jest, by dostąpić udziału w cyfrowym multipleksie? Możecie rekonstruować, amputować, skracać, wydłużać, obcinać, zrównywać, zakazywać, mataczyć, utajniać. I tak pójdziecie na dno. Na nic zbiórki „autorytetów”, autokary wyborców i Instytut Obywatelski. „Tusku matole, twój rząd obalą katole”. Bo nie daliście rady. Sorry Winnetou, władza was przerosła. Zamiast hucznie obchodzonej studniówki macie post. Choć dacie sobie radę. Zapobiegliwie ewakuowaliście ministrów zdrowia, sprawiedliwości, spraw wewnętrznych i administracji, załatwiliście im ciepłe posadki za niekompetencje, szukacie teraz przystani dla generała Janickiego. Może jako były kierowca zajmie się kierowaniem ruchem na autostradach co to nieprzejezdne, ale przejść się da?
Wyłożyliście się na medialnej wazelinie, własnej bucie i przeświadczeniu, że polityka to mecz. Internauci okazali się lepsi od ministra cyfryzacji, reformę emerytalną robi młody lekarz, bezpieczeństwa na EURO pilnuje minister Mucha a Nowak zapewnia, że „drogi na mistrzostwach nie grają”. Istna trzecia liga hokeja na lodzie. Bo trawa jeszcze nie urosła.
A co obiecywaliście pięć lat temu? - Obudzicie się w innej Polsce – obiecywał pierwszy gracz. I dotrzymał słowa. Nekrologami można opasać oba pałace. Zabici, zastrzeleni, zadźgani nożem, pocięci piłą, utopieni, zadzierzgnięci, powieszeni. Ostatnie tango w Zwoleniu i ostatnie wakacje w Indiach. Nie ma świadków, generałów, specjalistów. Nie ma nic. Już wszystko sprzedane, rozkradzione, kraj zadłużony, ustawy spartolone, porozumienia trzeba odkręcać. Nie ma armii i polityki zagranicznej. Jedyne, co działa, to Ministerstwo Zamiatania pod Dywan. W tym jesteście specjalistami. I od obiecanek. „Rozliczymy, co to spieprzył”, "Żaden minister nie może czuć się bezpieczny", „Ja i Polacy więcej oczekiwaliśmy od tego rządu”. Z garstką „autorytetów” okopiecie się za murem przeciwko reszcie społeczeństwa.Nawet gdybyście przy każdej drodze ustawili billboard z wyznaniem miłości, nie uwierzymy. Piękna panna was nie kocha, bo ją zdradziliście. 
Nie zapomnijcie pożyczyć od kapitana Schettino kamizelek ratunkowych. Bo jedyne, co wam zostało to wyjście awaryjne albo pójście na dno. No, może jeszcze  blog Kasi Tusk. I nie musicie gasić światła. Samo zgaśnie.
 
Tekst opublikowano w nr.8/2012 Warszawskiej Gazety
 
 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka