Panowie, POliczcie głosy!

QCHNIA POLITYCZNA

 

Panowie, POliczcie głosy!

                                                                 

No to się chłopaki, przerzucili. Używając brydżowego nazewnictwa. Nic dwa razy się nie zdarza – pisała ich poetka i miała rację, bo czerwcowa noc była pierwszą i ostatnią, gdy głosy im się złożyły, czyli zsumowały, bo wcześniej tak przygotowali. Aby ochronić stary układ, przeszkodzić w lustracji i odebraniu wysokich uposażeń esbekom, a komunistom zapewnić nietykalność i polityczną ciągłość. Później zniszczono niewygodne teczki, ukryto tożsamość współpracującym z SB, a nawet wzięto ich do rządu, by przeflancować później do Brukseli. Tamto zwycięstwo większości nad mniejszością było ich klęską i utratą na zawsze moralnego prawa do sprawowania władzy. Ci sami kolesie, reaktywując w roku 2007, metodami skrajnie niedemokratycznymi demokratyczną większość pod nazwą Platforma Obywatelska, stosują te same zbójeckie metody na dorżnięcie watahy. Odgrzewają spektakl medialny (bo polityka całkiem im się POsypała), pod nazwą Trybunał Stanu dla Zbigniewa Ziobry i Jarosława Kaczyńskiego. Wtóruje im W.Czuchnowski z Gazety Wyborczej, który idzie zdecydowanie dalej; chce postawić przed sądem całą IV RP. Razem z orłem w koronie.

 

Ale Platformie może zabraknąć szabelek, bo ostatnie stępiła o wiekowe mury kościołów, by przypodobać się „czerwonym” i nawet zrezygnowała z rekolekcji wielkanocnych, bo „nie będzie klękać przed biskupami”. Zresztą „nie ma w partii klimatu do wysiadywania w kościołach” - stwierdził poseł PO. I słusznie. Teraz na rekolekcje jeździ się do Putina. Ale na rocznicę zbrodni katyńskiej już nie, bo to domena jednej partii, a ICH akcje są  „ponadpartyjne”, jak i cała III RP,  przyklepana w Magdalence ponad podziałami.  Teraz zjednoczone siły pod wodzą Pawła Śpiewaka („Dominujący głos mają ludzie najgłupsi”) i Ryszarda Kalisza („Żenada! Wszystko jest żenada!”), zabrały się za zbieranie 115 głosów, ale coś opornie im to idzie. Mniej kanalii czy strach przed nieuchronnością odwetu? Nawet w samej Platformie zdania są podzielone. Czy Kaczyńskiego z Ziobrą (przecież dziś to inne partie), czy może samego Kaczyńskiego? Albo raczej samego Ziobrę, bo Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego (który tak zacięcie walczył o godność lustrowanych) i bez wyroku sądu wie, że Ziobro naruszył Konstytucję. A może róbta co chceta, jak wam sumienie dyktuje, ale mi dajcie w tej sprawie święty spokój z tą „niezręczną dwuznacznością” - jak powiedział Tusk - bo ja mam reformy na głowie!  

 

Siedzi więc premier z tymi reformami na głowie (nie bądź pan autostrada i nie pękaj!), co to miały być solidnymi reformami, a okazały się zwykłymi, leteksowymi stringami, marzy o fotelu w Brukseli, a tu „schetynowcy” z Gowinem (w Imię Ojca i Syna), zrobili w konia słabnącego Grupińskiego, któremu na ostatnie posiedzenie klubu Platformy przyszło tylko 30 posłów na 206, zarzucając mu naiwność i rozprężenie. A tak się napracował z Ryszardem Kaliszem nad scenariuszem kabaretu pt.: „Superminister Ziobro”, że aż Kalisz pozazdrościł b. ministrowi sprawiedliwości i poszedł zrobić sobie lewatywę. Żeby też być super. Więc po co ściemniać, że o jakiś delikt konstytucyjny chodzi, że niby Ziobro wykluczył całe grupy społeczne, wprowadzał szkodliwą „atmosferę polityczną” (to by się Trybunał uśmiał),  jak chodzi o zwykłą, męską zazdrość. Która, wydawałoby się – apolityczna, ma jednak swoje barwy partyjne. Gdyby naczelny jurysta III RP był szefem komisji „naciskowej”, wykryłby jedynie nacisk na swoje krzesło, bo sądy nie dopatrzyły się żadnych przestępstw. Ale, choć wyroki sądów są niezmienne, raport Andrzeja Czumy jak najbardziej.

 

Ale, jak chcą, niech tworzą ten swój wspólny scenariusz: R.Grupiński - szef klubu PO, polonista i poeta, który na swojej stronie pisze, że wykładał „na Państwowej Szkole…” i R.Kalisz, najpierw skazany ws. karnej, później ułaskawiony. Trybunały są dla mężów stanu, a nie dla pętaków, których za szwindle, kanty i szachrajstwo niech sądzą sądy. Kalisz, który sam zasiadał w TS, powinien wiedzieć, że  te trzy sprawy, rozpatrywane od końca wojny do tej pory przez Trybunał Stanu, urągają powadze urzędu. Sprawa premiera Piotra Jaroszewicza i wiceprezesa RM Tadeusza Pyki, oskarżonych o doprowadzenie polskiej gospodarki do ruiny, została umorzona na mocy ustawy o amnestii z 21 lipca 1984 roku, choć nie powinna. Później, w 1997 roku, była tzw. afera alkoholowa, złodziejski szwindel i przestępcze jego tolerowanie przez rządzących. Więc ława oskarżonych była o wiele za krótka, a i tak skończyło się farsą: Andrzej Wróblewski (b. minister finansów) i Czesław Kiszczak (b. minister spraw wewnętrznych) – uniewinnieni. Skazany został tylko były minister współpracy gospodarczej z zagranicą Dominik Jastrzębskioraz były prezes Głównego Urzędu Ceł JerzyĆwiek, obaj na pięć lat utraty biernego prawa wyborczego i zajmowania stanowisk kierowniczych. Wprawdzie to przestępstwo przeciwko skarbowi państwa zostało przygotowane za rządów M.Rakowskiego zniesieniem monopolu na obrót wyrobami monopolowymi (oraz tytoniowymi), ale swój wkład miał też minister J.Balcerowicz, który w 1990 roku zniósł podatek obrotowy od osób zagranicznych powodując, że powstające w tym celu spółki joint venture, a także osoby prywatne, sprowadziły do Polski olbrzymie ilości alkoholu, ze szkodą dla interesów państwa. Decyzje te podpisał premier T.Mazowiecki, wprowadził je w życie L.Balcerowicz razem z ministrem współpracy z zagranicą Marcinem Święcickim. Przed Trybunałem Stanu nie stanęli „architekci” innych afer za rządów Mazowieckiego, sygnowanych zresztą premierowskimi podpisami. Jacy sędziowie, taki wyrok.

 

Komediowe zakończenie na dzień dzisiejszy, ma wniosek złożony  w sejmie w 2002 roku przez PSL (przegłosowany dopiero 3 lata później), dotyczący Emila Wąsacza, ministra skarbu w rządzie Jerzego Buzka. Zarzuca mu się nieprawidłowości przy prywatyzacji Domów Towarowych Centrum, Telekomunikacji Polskiej SA oraz PZU. Emil Wąsacz mówi, że jest niewinny a „sprawa ma aspekt wybitnie polityczny”. I pewnie ma rację, bo do dziś proces formalnie się nie rozpoczął, ponieważ „aspekt polityczny” czyli Jerzy Buzek, od 2004 roku był posłem do PE, a później jego przewodniczącym. I choć na „zdolnego” ministra skarbu czeka gotowy już akt oskarżenia przed Sądem Okręgowym w Warszawie, to uniknie wszelkiej odpowiedzialności; w 2012 roku jego sprawa się przedawnia a on nadal intensywnie pracuje dla „dobra” Polski. Od lutego 2010 jest prezesem spółki-matki SAM - giełdowego Stalexportu, w  ubiegłym roku został szefem spółki Stalexport Autostrada Małopolska i budujepłatny odcinek autostrady A4 Katowice-Kraków.

 

Nawet jeśli dojdzie do postawienia przed Trybunałem Stanu J.Kaczyńskiego i Z.Ziobro, co bardzo wątpliwe, to i tak nic z tego nie wyniknie. Niech więc Kalisz zajmie się wnioskiem o postawienie przed TS Kwaśniewskiego i Millera za więzienia CIA i złamanie Konstytucji. O postawienie Tuska i jego ministrów zadbamy sami i fakty będą niepodważalne. Za wykluczenie wielu grup społecznych, za skok na OFE, niezgodną z konstytucją rewaloryzację świadczeń, za śmieciowe umowy, za zadłużenie i doprowadzenie państwa do ruiny, za ustawę o refundacji leków, za skandal z likwidacją szkół, sądów, prokuratur, posterunków policji, skandal z reformą w oświacie, z likwidacją funduszu kościelnego i kapelanów w wojsku. Za Deklarację Praską, ACTA i pakt fiskalny oraz podpisanie nieznanego opinii publicznej dodatkowego protokołu wykonawczego, który dotyczy procedury stawiania państw łamiących postanowienia paktu przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. I wreszcie za oddanie Rosjanom śledztwa smoleńskiego. Zdrady narodu nie da się przegłosować większością.