Magda Figurska Magda Figurska
1399
BLOG

RÓŻA NICIARKA PRĘŻY MUSKUŁY

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 12

 

                                                       „Nie przyciągając kobiet do produkcji służby społecznej, do milicji, do życia politycznego, nie wyrywając kobiet z otępiającego zamknięcia w domu i w kuchni, nie można budować nawet demokracji, nie mówiąc już o socjalizmie.”          (W.I.Lenin)

 

Sabat Czarownic, pod szyldem IV Kongresu Kobiet, czyli spęd lewactwa, feminizmu i jego wyuzdanych form, dobiegł końca. Oczywiście, nie chcę obrazić innych kobiet, które zaszczyciły obrady w dobrej wierze nie zdając sobie sprawy, że pod pozorem walki o równouprawnienie, hasła dawno już nieaktualnego i przebrzmiałego, były to trzy dni nachalnego urabiania elektoratu kobiecego, czyli zwykłej polityki.
Nie żałuję, że nie uczestniczyłam w Kongresie Kobiet. Nie rozdawali plastrów antykoncepcyjnych typu: Wsiegda gatow, których przyklejanie na widocznych miejscach jest cool i trendy, bezpłatnych talonów na aborcję, zniżki na in vitro, karnetów na siłownię ani tym bardziej wiertarki, która, jak uważają feministki, jest najwyższym stadium równouprawnienia kobiety. Dzisiaj. Kiedyś była to maszynka do nitowania.
 
                                                                       Rosie the Riveter (Róża Niciarka) - słynny amerykański plakat propagandowy z czasów II wojny światowej 
 
Uczestniczki IV Kongresu Kobiet przywitała na plakatach Rosie the Riveter, czyli RÓŻA NICIARKA, w czasie II wojny światowej kluczowa postać skutecznej kampanii propagandowej w USA  która, w zastępstwie walczących na froncie mężczyzn, poszła do pracy i na nocnej zmianie nitowała samoloty myśliwskie i karabiny maszynowe.  Szybko zdobyła sławę jako ikona popkultury, najpierw jako bohaterka piosenek, plakatów i okładek, później reklam telewizyjnych, filmów dokumentalnych i gier wideo. Dziś jest symbolem  feminizmu i kobiecego potencjału ekonomicznego, którą nasze rodzime feministki obrały sobie za superbohaterkę i wzór do naśladowania. Jak się więc ma do tego deklarowany na kongresie patriotyzm i hasło „Polska dla kobiet, kobiety dla Polski”, skoro organizatorki nie potrafią wylansować rodzimej ikony feminizmu lub przynajmniej odkurzyć starej, bo taką przecież mamy. To Wiesia Kazymir, pierwsza traktorzystka PRL, prawdziwe wcielenie komunistycznej propagandy, która zachęcała kobiety do prac w przemyśle budowlanym, górniczym, hutniczym i transportowym, zaszczepiając na grunt polski leninowską i stalinowską ideologię, że nie istnieje kobieta, lecz człowiek, towarzysz pracy. Jedną więc z form wyrwania się z pęt płci było ukrycie pod roboczymi ubraniami własnej seksualności i wyzwolenie od dusznego katolicyzmu, który narzuca określone role społeczne. A więc kobiety na traktory! A dzieciom wybudować tygodniowe przedszkola, by nie przeszkadzały w pracy ku chwale socjalistycznej ojczyzny.
 
                          flickr.com
 
Czy ambitne, wykształcone, przedsiębiorcze, niezależne finansowo założycielki Kongresu Kobiet nie walczą o to samo?  Modne i eleganckie „diablice” w ciuchach od Prady nie potrafią zrozumieć, że to już przeżytek, który się nie sprawdził. „Smoczyca” Miranda Priestly z filmu Davida Frankla, niespełniona i nieszczęśliwa, która znęca się nad podwładnymi, ponosi klęskę w życiu zawodowym, rodzinnym i uczuciowym. Podobnie jak cały feminizm, dawno już przebrzmiały na zachodzie, który uwiądł wraz z końcem pokolenia dzieci-kwiatów. Z kilku przyczyn. Walka o prawa obywatelskie nie ma już racji bytu, nie ma takich profesji państwowych, w których kobiety zarabiałyby mniej, funkcjonują w życiu publicznym, mediach, polityce, biznesie. A nawet potrafią w jedną minutę zdominować redaktora Lisa. A więc nie ma o co walczyć. I dlaczego walczą dopiero teraz, choć większość z nich dojrzewała w epoce peerelu? Dlaczego wtedy nie dołączyły do Wiesi Kazymir, nie wybrały pracy na traktorze, w kopalni czy hucie, zajęte zdobywaniem kolejnych literek przed nazwiskiem lub podawaniem kawy sekretarzowi partii, do której należało sporo z nich. Ale wtedy się nie buntowały. Dopiero teraz, choć na zachodzie już dawno feministki zrobiły rachunek sumienia, bilans zysków i strat, i zeszły z barykad. Niektóre nawet na noc nie zdejmują stanika. Zrozumiały, że poszły za daleko, a uboczne skutki rewolucji obyczajowej okazały się dla nich groźne; zachwiały relacje rodzinne i małżeńskie, stały się źródłem lęków, depresji, chorób. Dziś stawiają na rodzinę, zalegalizowane prawnie związki i są przeciwniczkami „wolnej miłości” oraz„punktom za płeć” uważając, iż parytety ustawowe są mechanizmem sztucznym, uwłaczają kobiecej godności. Chcą, by oceniano je za wiedzę i osiągnięcia, za zaangażowanie i autorytet, a nie za to, że są kobietami.
 
Polskie okazjonalne feministki (od manify do manify, od kongresu do kongresu), które zdążyły już wychować nowe ich pokolenie (Monika Richardson głosi, by kobieta robiła tylko to, na co ma ochotę), choć uważają się za otwarte na świat, pozostają 50 lat w tyle za Zachodem. Nadal na barykadzie, nadal w ciągłej walce. Czują się wykorzystywane, nie mają zamiaru sprzątać, gotować i zajmować się dziećmi czy wnukami, najchętniej zadźgałyby wszystkich mężczyzn, zabrały im spodnie i maszynki do golenia, by przejąć ich role. Czują się zduszone moralnie i obyczajowo zarówno przez mężczyzn, jak i przez katolicki model rodziny, oskarżając Kościół o szerzenie przemocy w rodzinie. Jeśli mają mężów czy partnerów, należy im szczerze współczuć. Ostatnia akcja feministki Bianki Siwińskiej, która wcześniej zasłynęła pomysłem odcinania „pępowiny łączącej Sejm z Kościołem” jest równie idiotyczna. "Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka!" – hasło jej kampanii reklamowej jest nie tylko głupotą ale i seksualnym szantażem. A czytaj sobie sama, biedna, żałosna feministko. Najlepiej dwa kilogramy dziennie dzieł Lenina i na pamięć  książkę Magdaleny Środy „Kobiety i władza”.
 
Co ma do zaoferowania Polkom współczesny,  obrzydliwy w formie i rachityczny w treści polski feminizm? Prawo do aborcji, in vitro, obalenie tradycyjnego modelu rodziny, parytety, coraz więcej przepisów dla prowadzenia działalności gospodarczej. Na IV już Kongresie dalej brak pomysłu na aktywizację zawodową kobiet, szkolenia biznesowe, a szermowane kosztem dzieci (które ma wychowywać państwo) hasło: „Aktywność, przedsiębiorczość, niezależność” – jest puste.Nie ma nic, prócz krzykliwych pań, którym nie zależy na kobietach, bo są tylko żądne władzy i właśnie kompletują gabinet cieni. Co oferuje Polkom Barbara Labuda, członkini rady programowej Kongresu Kobiet, „ministra” ds. świeckości państwa i wielokulturowości w tym gabinecie,  uczestniczka lewicowych manif przeciwko Kościołowi i krzyżom w Sejmie, szkołach i urzędach, zwana antyklerykalną harcowniczką? Co proponuje wreszcie szefowa rady programowej Kongresu Kobiet i jednocześnie Prezydent PKPP Lewiatan, Henryka Bochniarz, była, wierna członkini PZPR i sekretarz partii w Instytucie Koniunktur i Cen, również w czasie stanu wojennego, zagorzała przeciwniczka lustracji i IPN, o wielkich ambicjach politycznych sięgających prezydenckiego fotela? Czym wsławiła się jako minister przemysłu i handlu w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego, prócz podpisania kontraktu z firmą Proxy Marka Dochnala, finansowaną przez Siergieja Gawrilowa, Rosjanina (podejrzanego o prace dla rosyjskiego GRU i pranie pieniędzy) i 12-letnim zasiadaniem w radzie nadzorczej ITI i TVN?  Startując w  wyborach prezydenckich w 2005 roku z hasłem „Wybieramy konkrety”, mimo hojnych sponsorów z byłej PZPR i ITI uzyskała 1,26% głosów. Czy można więc brać na poważnie cały ten cyrk w Sali Kongresowej, skoro jego organizatorki są śmieszne i żałosne jednocześnie? A pod pozorem wyzwolenia od wszelkich konwenansów, pozostają nadal uwikłane w brudną politykę i napędzane żądzą władzy, znalazły się w niebezpiecznej dla siebie pułapce nowego niewolnictwa.
 
 
Tekst opublikowany w nr.38/2012 Warszawskiej Gazety
 
 
Polecam również moją książkę:
 
Magdalena Figurska „Hej, kto Polak!”
 
Sprzedaż:www.polskaksiegarnianarodowa.pl,UnitedExpress,
Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

 

 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka