Magda Figurska Magda Figurska
808
BLOG

Róg ORMO i ZOMO

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 7

 

Róg ORMO i ZOMO
 
Opinie, komentarze i oceny obchodów Narodowego Święta Niepodległości wpisują się w ugruntowany już schemat podziału Polski. Mnie zastanowił głos jeden, odrębny,  optymistyczny i dobrożyczeniowy, stojący dokładnie pośrodku tamtych podziałów.  Wpisuje się on najdokładniej w przesłanie prezydenta Komorowskiego, który najpierw diagnozuje obecną sytuację, by zaproponować program zgody narodowej i porzucenie wszelkich animozji na rzecz miłości i wzajemnego szacunku. To program Antoniego Dudka, przedstawiony dzień po obchodach na Salonie24, w krótkiej, acz wymownej notce. Jego schemat podobny jest do prezydenckiego przemówienia. Polska jest podzielona, a właściwie to nie Polska, raczej Polacy. Kłania się nie tylko nieznajomość metonimii (to taki środek artystyczny), ale i nadużywanie obiegowych zwrotów i kolokwializmów opisujących istniejący stan rzeczy: atmosfera „jest paskudna” i „wytaczane są coraz ostrzejsze oskarżenia” (szkoda że pisał przed programem Lisa). Ale zaraz następuje optymistyczna refleksja, że nikt nie zginął, i dziecięca, naiwna i nieskomplikowana nadzieja na przyszłość, że nastąpi kiedyś taki czas, gdy wspólnie spotkamy się na rogu ulicy Tuska i Kaczyńskiego.
A może ta wizja, dziś bliska poetyki Nikifora, ma jednak głęboką myśl najwytrawniejszego filozofa? Bo skoro możliwy był okrągły stół, porozumienie katów z oprawcami i generał Jaruzelski w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, to może kolejny taki mebel jest szykowany i róg ulicy Tuska i Kaczyńskiego staje się możliwy do wynegocjowania przy kilku flaszkach wódki? Potem zaś będzie już można demokratycznie strzelać zza węgła.
Póki co jednak, spotkaliśmy się
 
Róg ORMO i ZOMO
 
W kondominium, w którym ciągle  gra muzyka. Podzielam jednak pogląd Antoniego Dudka, że chwała Bogu, nikt nie zginął, bo przecież mogli zabić. I nie wiem, czy będę wyrazicielką poglądów większości czy mniejszości Polaków, ale niedzielne obchody Narodowego Święta Niepodległości wywarły na mnie piorunujące wrażenie.
Zarówno te na placu Piłsudskiego, przed Grobem Nieznanego Żołnierza, jak i pozostałe marsze, których zgłoszono 11,  a odbyły się cztery: prezydencki – partyjny, czerwony – socjalistyczny,  tęczowy – gejowsko-lesbijski, i Marsz Niepodległości, zwany narodowym, lub jak wolą uczestnicy pozostałych: nacjonalistyczno-faszystowski, obśmiany na długo przed rozpoczęciem. Ale, jak zwał, tak zwał. Przecież Polska jest jedna dla wszystkich, jak pięknie przeczytał prezydent Bronisław Komorowski to, co napisał mu Tomasz Nałęcz, doradca ds. historii i dziedzictwa narodowego.
W ogóle prezydent czytał pięknie. Jak mąż stanu.  To nic, że nie wie, ile państw liczy Unia Europejska i gdzie jest Norwegia,  nie zna zasad polskiej ortografii i na bakier u niego z savoir vivrem. To nic, że prezydentowi Obamie kazał pilnować żony, królowej Szwecji „zajumał” kieliszek, a jego bon mot o ślepym snajperze przeszedł do historii dziejów pogardy. Od święta apelował o szacunek dla politycznych przeciwników i kulturę dialogu, zachęcał domądrego korzystania z polskiej współczesnej wolności. Co w przekładzie na język polski oznacza: kto z Platformą w zgodzie, tego bieda nie ubodzie.  A więc: Razem dla Niepodległej! Idę z Bronkiem! Piękna, podniosła, partyjna uroczystość, na 700 osób (w tym BOR, policja i inne służby), połączona z przeglądem polskiej armii i jej siły w postaci jednego, starego czołgu i kilku rowerów. Bo każdy z nas ma swoje znaki wolności. Dla nieobecnego premiera – historyka, są to drogi i mosty, dla prezydenta – zardzewiałe żurawie zlikwidowanych stoczni. Jaki prezydent, taki znak.
Właściwie to niczego nie brakowało. No, może trybuny jak za PRL-u, czerwonych balonów i przyjaźni polsko-rosyjskiej.  Ale były kotyliony, jak na Balu u Senatora. Więc cieszmy się i balujmy, póki Lew Starowicz z Jerzym Bralczykiem nie wyłączą nam prądu, a rząd Tuska nie zatopi nas zupełnie. Na razie jeszcze gra muzyka Titanica w wykonaniu amerykańskiej orkiestry wojskowej, która przyjechała zamiast tarczy. Bo jesteśmy krajem szanowanym na świecie. Szaman z kenijskiej wioski, który mówił o „polskich obozach śmierci”, jednak do nas zadzwonił. To nic, że wŁasku zamiast całej amerykańskiej eskadry lotniczej i 16 samolotów bojowych F-16, witaliśmy 10 amerykańskich pilotów i techników, którzy przyjechali busami. Ale kto ich witał! Takiej świty narodowej reprezentacji nie było nawet na pogrzebie Prezydenta Kaczorowskiego! Przybyli nie tylko piloci i technicy, ale też sam Zbigniew Brzeziński, wypełniając Obamowską misję resetu z Rosją. Niestety, zakończoną nie pierwszą wpadką doradcy prezydenta, bo już nawet „Die Welt” stawia pytania o zamach i motyw zbrodni smoleńskiej, a minister Sikorski w rozmowie z Jackiem Żakowskim w TOK FM mówi: „Władze rosyjskie po zamachu były autentycznie wstrząśnięte”.
I jak tu nie być wstrząśniętym, gdy skompromitowana Platforma Obywatelska wynajduje co krok przeróżne „autorytety”, które mają ukoić jej strach i zakrzyczeć sumienie, a prezydent, dla wzmocnienia siły ich obelg, wyciąga z szuflady „Orły Białe” i inne odznaczenia. Kolejnym „autorytetem”, który nawiedził nasz kraj zaraz po Święcie Niepodległości był  Georg Soros, zwany filantropem spekulacyjnym, który przybył by powiedzieć, że jego misja dobiegła końca. Dopełniło się dzieło zniszczenia. Nie ma już czego prywatyzować i transferować, „szokowa terapia” przy udziale J.Sachsa, MFW, firmowana nazwiskiem Balcerowicza, Jaruzelskiego, Rakowskiego i Mazowieckiego doprowadziła nasz kraj do rozbioru gospodarczego. Za to właśnie Soros odebrał z rąk prezydenta Komorowskiego podziękowanie i Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Zasługi RP.
Czy w takiej sytuacji można dziwić się hasłom uczestników Marszu Niepodległości o odzyskaniu Polski, o uczynienie jej krajem suwerennym, bezpiecznym i szanowanym w świecie? Gdy Jędrzej Moraczewski, świadek tamtej niepodległości pisał: „Własne państwo! (...) jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili”, był pewien,  że tak będzie zawsze.  Dzisiaj wiemy, że o niepodległość trzeba walczyć każdego dnia. W najgorszych czasach komuny i dzisiaj, tak samo naprzeciw glinom, naprzeciw tankom, jak i przebierańcom w kominiarkach z pałkami i nieodpowiedzialnym rządom.  I wierzyć głęboko,  że to nasza powinność wobec tych, którzy oddali  życie za wolną Polskę. Póki tego nie zrozumiemy, będziemy dalej żyć na rogu ORMO i ZOMO.  
 
Tekst opublikowano w nr.46/2012 Warszawskiej Gazety  - już o zasięgu ogólnopolskim
 
 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka