yarc yarc
700
BLOG

Minister Miller - zaciągamy sieć!

yarc yarc Polityka Obserwuj notkę 12

 

Trochę towarzystwo zgłupiało. Najpierw przez pięć kwartałów tłumaczono im powoli i dokładnie, że sprawa arcyboleśnie prosta, że tylko z dobroci serca nie stawia się przed sądem sarkofagu z Prezydentem Kaczyńskim, że ogólnie rzecz biorąc, to właściwie dobrze się stało, bo można było urządzić elegancki pogrzeb z kompanią, przepraszam – batalionem honorowym i tym samym zdać egzamin. Tłumaczono tak długo, aż zaczęli sami myśleć zupełnie samodzielnie w taki sam sposób. Utrwaliło się, rozprzestrzeniło, jedność moralno-polityczna zaczęła rozkwitać podgrzewana zniczami na grobach bolszewickich najeźdźców.

Aż tu nagle taki szok – okazuje się, że w świetle raportu Millera ujawniono jakąś odpowiedzialność Pana Klicha. Bogdana Klicha, oczywiście. Tak oświetlony Klich podał się do dymisji jako człowiek honorowy. Ho, ho, ho, jaki honorowy! Jak tylko oświetlono jego odpowiedzialność, uznał, że tak dalej być nie może, żeby tak zhańbiony urzędnik kierował armią i ciach – w mgnieniu oka zwolnił stanowisko.

Wstrząśnięte towarzystwo, jako się rzekło, zgłupiało. Nie tylko zresztą wstrząśnięte, ale i zmieszane. Ale przecież nie na długo. „Musiał nasz Tusk biedny tak postąpić, bo by mu żyć te mohery nie dały. A my i tak przecież wiemy, jak było naprawdę”. Tak mogliby sobie myśleć, ale nie przesądzam. Kto ich tam wie, co sobie myślą – udawajmy, że nie czytamy i nie słuchamy ich wypowiedzi, a jeśli nawet, to nie rozumiemy, i w razie zrozumienia zapominamy. Ale pomyślmy sobie chwilkę, jak naprawdę sprawy stoją.

Otóż Premier Tusk otrzymał raport miesiąc temu. Czytał, czytał i nie zauważył w trakcie lektury tego reflektora oświetlającego pewne zaniedbania (mówiąc brutalnie) Pana Klicha. Zaniedbania, które nie miały miejsca dwa miesiące temu, nie trzy, nie rok, tylko podobno trwały przez cztery lata. Pan Premier zapewne przeoczył, tak samo, jak wszyscy jego koledzy partyjni, że w lutym była okazja, żeby Pana Klicha odprawić. Głosowano wtedy wotum nieufności. Pan Minister miał wtedy ten sam honor*.

Ale dziś do Pana Premiera dotarła jak grom z jasnego nieba ta światłość raportowa i nadeszła chwila rozstania.

Minister Klich poszedł w odstawkę, ale przecież nie dlatego, że do Premiera dotarł sens raportu dopiero dziś - po prezentacji fragmentów tego, co studiował w pocie czoła przez miesiąc. I nie jest to też rytuał z kozłem ofiarnym, który ma przejąć na siebie winy licznych urzędników rządowych (podejrzewam, że Sikorski też niedługo poleci i nie będzie ostatni).

Pan Tusk postanowił bowiem zawalczyć o część elektoratu, która czuje, że popełniono świństwo. Popełniano przez 15 miesięcy. „Patrzcie państwo – powiada – gdym tylko powziął wiadomość o winie ministra, karę mu natychmiast wymierzyłem. A kara ta jest tak okrutna, że nade mną się litować trzeba, bo z krwawiącym sercem pozbawiłem się pomocy takiego specjalisty. I za tę krew moją serdeczną należą mi się Wasze głosy”.

Będą tacy, co pomyślą – „No tak, trzeba przyznać, że człowiek z tego Premiera dobry z kościami. Zawsze oskarżał z umiarem i karał roztropnie – jak świadczy przykład Boniego” (tu sobie trochę zażartowałem, bo przecież poza mną i może Jackiem Żakowskim nikt już tego zdania nie pamięta). "Ale teraz nie zdzierżył".

I przyciśnie do łona Pan Premier większą jeszcze rzeszę wyborców, bo nie zostawią go ci, którzy wiedzą, że "musiał", a dojdą ci uwiedzeni jego prawością i poczuciem obowiązku. Powinni jednak jedni i drudzy pamiętać, że w tym uścisku da się mimo upływu czasu wyczuć delikatny zapaszek wody po goleniu używanej przez Pana Premiera Putina. I wszystkie wonności Arabii nie zabiją tego aromatu. Ale niektórzy to lubią.

 

*Podobno to, co Pan Premier rozpoznał jako honor Ministra Klicha, jest w rzeczywistości tylko jego lekką łysinką.

yarc
O mnie yarc

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka