Yesmer Yesmer
30
BLOG

O wolności

Yesmer Yesmer Polityka Obserwuj notkę 6
Od zawsze zastanawiało mnie, dlaczego tak wielu ludzi nie wykazuje zrozumienia dla idei wolnościowych. Szczególnie w naszym kraju, który przez wiele lat zmagał się z absurdami PRL-u, które pod fasadą pseudo-wolności kryły namiastkę totalitarnego terroryzmu. Wydawać by się mogło, że ludzie, którzy jednoznacznie negatywnie oceniają okres tzw. komunizmu będą rozumieć, na czym polega wolność i jak należy ją rozumieć. W mojej ocenie wolność to nic innego jak możliwość dokonania wyborów. Ale tylko takich, za które my sami będziemy ponosić pełną odpowiedzialność i wszystkie konsekwencje. Przykładowo nakaz jazdy w pasach bezpieczeństwa jest nakazem, który naszą wolność ogranicza. Ponieważ w razie ewentualnej kolizji drogowej brak zapiętych pasów oddziaływają tylko na nas samych. W żaden sposób nie zwiększa to ryzyka dla innych użytkowników drogi. Co innego nakaz jazdy z włączonymi światłami- ich obecność znacznie wpływa na polepszenie się widoczności na drodze. Podane wyżej przykłady tym różnią się od siebie, że o ile pasy dotyczą tylko nas- o tyle już światła dotyczą innych użytkowników. Tak, więc nie zapinając pasów tylko my ponosimy konsekwencje naszych czynów. Nie zapalając świateł- ograniczamy wolność drugiego człowieka narzucając mu konsekwencję naszych wyborów po przez narażenie go na ryzyko kolizji. O ile przykłady z kodeksu drogowego wydają się oczywiste, to próba przeniesienia ich na grunt etyki wydaje się znacznie trudniejsza. Owa trudność jest jedynie pozorna. To złudzenie związane z tym, że większości z nas nauka o moralności jawi się jako coś szalenie skomplikowanego i nie możliwego do opisania prostym i przystępnym językiem. Pomimo faktu, że ludzka natura jest skomplikowana- to jednak jest ona poukładana w sposób bardzo logiczny. Albowiem w człowieku nie istnieje nic, co nie byłoby następstwem ciągu przyczynowo-skutkowego. Co za tym idzie rozważania na temat ludzkich wyborów również muszą być logiczne i spójne. Nie może istnieć sytuacja, w której pojęcie moralność przestaje być spójne. W której domagamy się prawa do życia nienarodzonych dzieci, jednocześnie upominając się o karę śmierci dla przestępców. Nie możemy twierdzić, że potrzeba aborcji jest prawem kobiety, jeśli ta będąc w pełni świadoma i poczytalna do ciąży doprowadziła, bo wszelako najlepszą metodą antykoncepcyjną jest brak współżycia płciowego, a konsekwencją jego wystąpienia jest właśnie ciąża. Co innego, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu – takiej sytuacji nie da się uniknąć, więc siłą rzeczy ograniczeniem wolności jest ponoszenie jej konsekwencji. Podobnie należy podejść do sprawy in-vitro. Argumentacja, że niemoralne jest finansowanie z budżetu państwa (czy też z pieniędzy podatników) tej metody ze względu na przekonania religijne pewnej grupy obywateli, wymusza jednocześnie stwierdzenie, że niemoralne jest finansowanie świątyń, których obecność również może kłócić się z przekonaniami części społeczeństwa. O tym wielu biskupów zapomina. Problem, z którymi boryka się kościół od czasów, gdy miał niepodzielną władzę polega właśnie na tym, że nie dopuszcza on do istnienia jakichkolwiek innych toków rozumowania. A to jest najbardziej jaskrawy przykład ograniczania możliwości wyboru. Nie mam nic przeciwko agitacji katolickiej, a wręcz jestem gorącym orędownikiem wpajania zasad moralnych. Moja akceptacja kończy się jednak w momencie, gdy wpajanie zostaje zmienione w sankcjonowanie. Gdy nauka zmienia się w prawo. Poglądy kościoła katolickiego są w wielu miejscach słuszne i niewątpliwie mają na celu ochronne dobra, jakim niewątpliwie jest życie ludzkie. Należy jednak zwrócić uwagę, że w wielu kwestiach poglądy te nie mają nic wspólnego ze stanem faktycznym a są jedynie wynikiem refleksji opartych na wierze. Przykład aborcji jest tutaj bardzo trafny. Twierdzenie, że zapłodniona komórka jajowa jest człowiekiem nie ma poparcia w nauce, gdyż taki „twór” zwie się zygota. Trudno uznać, więc demagogiczną retorykę, która opiera się na twierdzeniu, że aborcja równa się zabójstwo. Można w to wierzyć, ale wiara nie może być podstawą do tworzenia prawa. Myślę, że średniemu uczniowi liceum nie zajęłoby wiele czasu wymienić wielu sytuacji, gdy kościół hamował często brutalnie rozwój nauki. Ot chodźmy „a jednak się kręci” Galileusza. Oczywiście odwołanie do czasów historycznych jest niesprawiedliwe. Dzisiejsza perspektywa oceny inkwizycji znacznie różni się od ówczesnej. Natomiast ważne jest by pamiętać, że religia przeważnie służyła do celów polityczno-społecznych. Oczywiście należy tu rozróżnić wiarę od religii. O ile ta pierwsza jest czymś indywidualnym o tyle ta druga ma charakter masowy i zamknięty, gdyż nie można wyznawać religii nie godząc się z jej dogmatami. Konkluzja, więc powinna brzmieć następująco. Jeżeli chcemy być ludźmi wolnymi nie możemy naszymi wyborami ograniczać wolności innych. Nasza wolność to nasze czyny i tylko nasze konsekwencje. Gdy odbieramy ją innym zmuszając ich do ponoszenia konsekwencji naszych wyborów z wojowników o wolność stajemy się strażnikami tyranii. Czyniąc z innych niewolników sami się nimi stajemy. Domagając się zakazania metody in-vitro z pobudek religijnych odbieramy sobie prawo do najpotężniejszej formy protestu, jaką jest indywidualne odrzucenie danej możliwości.
Yesmer
O mnie Yesmer

kiedyś młody lewicujący krzykacz, głosujący na Platformę i SLD. Dzisiaj zwolennik dobrej zmiany i konserwatyzmu. Apologeta religii i Boga jako czynników niezbędnych w funkcjonowaniu człowieka. Specjalista od bezpieczeństwa kulturowego i religijnego.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka