Oczekiwanie że jest możliwość wygrania konstruktywnego wotum zaufania to fatamorgana. Taka możliwość nie istnieje ze względu na paraliżujący układ w Sejmie. Wygląda na to że wszyscy szachują wszystkich.
PSL nie poprze kandydata PiS bo straci wpływ na cokolwiek. RP i SLD nawet gdyby poparli nie będzie to miało żadnego znaczenia. Solidarna Polska prawdopodobnie też nie poprze choćby z tego względu że kandydatury na szefa rządu uzgadnia się wcześniej. Oczywiście uzgadnia się gdy poważnie myśli się o sukcesie planowanego posunięcia.
Jeżeli się tego nie robi to jest to bicie piany dla samego bicia i dla bezproduktywnego zanudzania elektoratu. Właściwie jest to nawet napędzanie elektoratu dla PO. Część zamęczonego biciem piany elektoratu machnie ręką i nie weźmie już udziału w żadnych wyborach.
Co może powiedzieć przeciętny wyborca patrząc na takie manewry? Bawią się za nasze pieniądze. Zawracają nam głowę. Są niepoważni.
Jeżeli po aferze taśmowej, aferze Amber Gold czy ustawie emerytalnej notowania PO idą w górę to warto odpowiedzieć sobie na dwa pytania. Czy dlatego idą w górę że władza jest taka dobra czy dlatego że opozycja jest tak beznadziejna.
Niestety wszystko wskazuje na tą drugą opcję.
W rozważaniach pomijam chwilowo RP i SLD.
Drugi pat tkwi właśnie po prawej stronie sceny politycznej. Pal go licho że ziobryści zostali wyrzuceni z PiS (a według rozgrzanych, zdradzili). Pępowina została odcięta i Solidarna Polska buduje swoje zaplecze i program. Jednak co może pomyśleć prawicowy elektorat gdy widzi że PiS bez najmniejszej żenady kopiuje i włącza jako swoje do programu punkty programu SP ogłoszone pięć miesięcy wcześniej. Dla wyborcy to dowód że znowu się kłócą, że większa partia podkrada pomysły mniejszej bo sama niewiele nowego może wymyślić. Większej ani mniejszej partii w niczym to nie pomaga czego dowodem są sondaże. Zamiast zacząć się różnić by wspólnie zgarnąć szersze spektrum wyborców, większa partia przykleja się programowo do mniejszej by wyeliminować ją ze sceny politycznej. Udaje jednocześnie że nie widzi że w ten sposób niweczy możliwość uzyskania zdolności koalicyjnej.
A jak rozgrywa druga strona sceny politycznej?
PO nie atakuje i nie przykleja się do programu RP by go wyeliminować. Jest wręcz przeciwnie. Potencjalny koalicjant PO zagospodarowuje część lewej strony umożliwiając PO koalicję zarówno z PSL jak i RP lub oboma jednocześnie. Ponadto umiejętnie zagospodarowuje byłych polityków PiS odciągając w ten sposób część elektoratu z prawej strony.
Mamy więc z prawej strony dużą partię bez zdolności koalicyjnej i możliwości wykonania sensownego manewru politycznego oraz mniejszą która pomimo odciętej pępowiny nie może skutecznie programowo się od niej odkleić. Nie może bo ta większa jej to uniemożliwia.
Czas już chyba skończyć szukania winnych tej sytuacji u przeciwników, w mediach i wszędzie tylko nie u siebie.