Żyje się po to, aby uczynić ten świat odrobinę lepszym. Aby przynieść ludziom odrobinę ulgi, uśmiechu, pomocy. Aby świat choć o jakiś drobiazg wzbogacić. Aby zmniejszyć gdzieś, jakoś, cierpienie. Aby coś z siebie dać.
Wszelkie próby "życia dla siebie" zawsze prowadzą do nieszczęścia, porażki, rozczarowania. Wszelkie próby pochłaniania, nasycania się, posiadania, poddawanie swojej kontroli, to... narkotyk, takie próby zawsze prowadzą do nieszczęścia i porażki. Bo przemija to, czym aktualnie jesteśmy.
Nie znaczy to bynajmniej, byśmy swoje, potrzeby, szczęście, dobro, mieli czy mogli lekceważyć. Ci, co tak podpowiadają, najczęściej mają ochotę nami kierować, rządzić, "podpowiadać", kontrolować, w imię oczywiście - znanych im właśnie - wyższych wartości.
Jeszcze inni skupiają się po prostu, na grabieniu do siebie albo przywalaniu innym, w imię tegoż grabienia, w imię "wielkich idei", które "poznali, w imię jeszcze wielu innych rzeczy.
A wszystko jest takie prozaiczne. Przyszliśmy tutaj, pojawiliśmy się tutaj, żeby nieść dobro. Światu, ludziom, sobie nawzajem, także jakoś sobie samym. Nie jest to wcale takie bardzo łatwe, ale jest możliwe i co najważniejsze, jest dla nas korzystne. Uczymy się żyjąc, wchodząc w interakcję z ludźmi, doświadczając... kolei życia. Bądźmy dobrymi uczniami. Tymi, co się uczą na błędach. Tymi, co mają odwagę się uczyć, zamiast wyłącznie - czy to z lenistwa czy z lęku - słuchać. Wyrabiajmy sobie własne zdanie. Każdy potrafi to zrobić. Każdy potrafi, przynieść coś dobrego innym. Może w niedalekie Święta? Może jutro? Może dziś wieczór? Kto wie? W końcu...
żyjemy po to, żeby uczynić ten świat odrobinę lepszym, aby zostawić dobry ślad w ludziach, aby rzeczywistość, w której żyjemy, uczynić jaśniejszą, lepszą. Może w ten sposób, choć trochę będziemy....
"promieniem słońca"? Bo...
żyje się po to...