Zbyszek Zbyszek
216
BLOG

Współczesne religie i herezje

Zbyszek Zbyszek Społeczeństwo Obserwuj notkę 10

Każda religia była kiedyś herezją i miała dobre podstawy do powstania. Tak było z ateizmem. Gdy zrozumieliśmy wszystko, to znaczy prawie wszystko, pojęliśmy, że jesteśmy w stanie rozedrzeć zasłonę i zobaczyć, co tam jest w tym ołtarzu, w tych oparach kadzidła, w tych formułach kapłanów, świętych zaklęciach wypowiadanych z mocą oddechu szamana, nawiedzonego, uduchowionego. I poznaliśmy, że tam nic nie ma, oprócz pozoru, pustki, żądzy władzy i utrzymania innych w posłuszeństwie.

Więc zrobiliśmy śmiały krok naprzód. W świątyni Boga zbudowaliśmy świątynię Rozumu. Bo Rozum rozświetlał niewiedzę i przyszłość. Ukazywał nam przeznaczenie i raj, jaki był na wyciągnięcie ręki, na trochę drogi do przejścia, na której - nie było wyjścia - musiały zostać podeptane czaszki ludzi wszetecznych, którzy swoim zabobonem, stali na drodze powszechnej szczęśliwości. I tak narodził się Ateizm, największa herezja religijna Zachodu.

Nasz nowy bóg, obdarzał nas dobrami. Poznaniem, wiedzą, wiedzą, że wiedza to władza, chlebem i pewnością, że oto koniec historii, koniec ciemności, że wszystko jest w zasięgu ręki, że to my, z naszym rozumem, jesteśmy bogami siebie samych. Może jedyny problem jaki nam umykał, to była liczba bogów tej nowej religii. Religii, której wyznaniem wiary stały się: Istnieje tylko materia i energia. Nasz rozum i świadomość są ich produktem. Życie i wszelka forma świadomości, znikają bezpowrotnie w chwili śmierci. Potem - nie ma nic. Więc... wszystko wolno. Oczywiście w ramach. Prawa. Zwyczaju i zasad ateistycznej religii.

Ponieważ w ateizmie bogów jest tylu ilu ludzi, to musiały wystąpić różnice zdań i któż miałby je rozstrzygnąć? - Najmędrsi - powiedzieli jedni. - Zasady - powiedzieli drudzy. Trzeci wrzucili najmędrszych i zasady do kosza na śmieci i ponieważ byli bogami, to sami ustanowili swoje zasady oraz wyznaczyli siebie na najmędrszych. Bo tak dyktował im ich... rozum. I wtedy się okazało, że nowy bóg Rozum ma swoją żonę, boginię, której hold oddawać muszą wszyscy, jeśli tego bóg lub bogini zażąda. A imię jej to - Naga siła.

Więc tysięczne i milionowe hufce, równym krokiem zaczęły maszerować po kontynentach, ustanawiać rządy nowej religii. Kilkadziesiąt milionów - więcej? - ludzi wyparowało. Stary zabobon, jakim stało się w świadomości przebudzonych ku nowemu, chrześcijaństwo, zdawał się już tylko zbiorem martwych formuł. Życie katedr zamarło w ich murach. Zeszkliło się w witrażach. Ugrzęzło w ciszy i lękliwie wypowiadanych słowach nielicznych modlitw. Nowa religia rozlewała się przez sploty neuronów, ścieżki synaptyczne, postrzegania, reakcje, powszechną wolność, od męża i rodziny, od konwenansów i zwyczajów, od moralności i księży, od zasad i obowiązków. Wolność do bycia sobą. Do bycia swoim własnym bogiem. Do zaspokajania siebie i pogoni za szczęściem, na drodze którego staje dziecko w łonie matki, które trzeba, no bo jak inaczej, zniszczyć, bo to cena za wolność, za szczęście, za postęp, tak samo jak czaszki trupów w Wandei, gdy nowa religia się rodziła, a to religia z mocą, nie znosząca sprzeciwu, a każda religia... wymaga ofiar.

Jak to w małżeństwie, tak w związku Rozumu z Nagą siłą - pojawiły się dzieci. Nowe, młode religie. Komunizm. Nazizm. Feminizm. Infantylizm. Antyprzemocyzm antymaskulinistyczny. Tolerancjonizm. Równizm. Wrzaskizm. Zrobiło się tłoczno w mieszkaniu bogów, więc Rozum, nawet jeśli dawał nadzieję i rościł sobie prawa, poszedł do drugiego pokoju, odurzony przyjemnością jaką dawało używanie Nagiej siły, otumaniony krzykiem dzieci, włączył telewizor, wciągnął linijkę "przyjemności" i stał się... wspomnieniem, mgłą, echem kadzidła, które brzmi, ale nie pachnie.

Naga siła postanowiła rodzić nowe dzieci w relacji postępowej, damsko - damskiej, a więc utworzyła związek partnerski z Chciwością. Klimatyzm - ich pierwsze dziecko, to dopiero był owoc w pełni odzwierciedlający - chwilowo odstawionego do komórki zdegenerowanego bękarta przeszłości - Maltuzjanizm. Maltuzjanizm w tej komórce był zamknięty, aby nie drażnić ojca - Rozumu, kto bowiem chce oglądać szkaradne owoce swoich poczynań i baraszkowania z Nagą siłą? Nie był zresztą w tej komórce sam ów Maltuzjanizm, towarzyszyła mu równie szkaradna i zdeformowana siostrzyczka Eugenika. Teraz, gdy klimatyzm młody, piękny i lśniący, obojgu pozwolono wyjść z tej komórki i pojawiać się od czasu do czasu wśród reszty bogów, by ludzie mogli się i z nimi oswajać.

Narodziła się też nowa córka. Bogini Ciemnota. Naga siła uznała, że w panteonie bogów współczesnej religii ludzi, ta właśnie będzie oprócz Chciwości i Nagiej siły najważniejszą. Dlatego ludzie zaczęli zmieniać. Kulturę, edukację, swoje tak zwane media, by ciemnota stała się udziałem ich umysłów, by kierowała ich poczynaniami, by była ich tarczą przed ewentualnymi śladami blasku Rozumu, który mógłby się przesączać, przez zamknięte drzwi pokoju, w którym leżał, wisiał, rozpuszczał się w niebycie - nieprzytomny bóg nowego świata.

I tak pojawiły się nowe dzieci - religie: plandemizm, wojennizm, zagrożenizm. Ciemnota zdawała się sprzyjać i pomagać w porodzie kolejnych bóstw, kolejnych religii, których było coraz więcej, którym ludzie oddawali coraz więcej swojego życia, co witane było przez bogów z należytą satysfakcją i zachłannością. Rozognieni religijnością ludzie, coraz bardziej skłonni byli do składania im ofiar. To dla Ateizmu. To dla kilmatyzmu... Religia wymaga ofiar i... poświęceń.

Filary z jednej strony katedry zapadły się i zmieniły w piasek. Cała budowla dziwacznie przekrzywiona, jak tonący okręt, jak zgliszcza po wojnie, jak ruiny, którymi nie zajął się żaden urząd, więc skazane przez czas, popychane dniami i nocami, przekrzywiają się jeszcze bardziej, wydając z siebie przeraźliwe dźwięki, produkując zniekształcone łuki, krzywe proste, ostre powierzchnie. Wszędzie pył, przez który już nic nie widać i zgromadzone niedobitki przeszłości muszą wierzyć na słowo, że za tym pyłem jak wahadło porusza się światełko dawnej wiary. Ale oni już nic nie widzą, i nie bardzo wierzą, tylko powtarzają, słowa, z których treść się powoli ulatnia, dołączając do duszącego obłoku pyłu, we wnętrzu ginącej świątyni.

Na odludziach. Na drodze do dalekiego celu, zatrzymują się pojedynczy ludzie. Dzisiejsze religie: izolacja i samospełnienie sprawiły, że ludzie w ogóle stali się pojedynczy. Spełniło się proroctwo pisarza, który przepowiadał, że lud dla władcy jest jak piasek, który władca przesypuje, z jednego miejsca w drugie, z jednej formy, w drugą. Jesteśmy jak ziarenka piasku. Czy byliśmy kiedyś jak pień drzewa? Teraz bogowie oferują iluzję połączenia, ale to tylko formy, w które piasek może się wsypać i jest tam tam razem, tylko ze względu na formę, a nie ze względu na siebie. Te formy to jeszcze inne formy współczesnych religii. Partyjnizm taki czy siaki. Wokeizm. sualizm. Ludziom się wyświetla kolorowe tablice zachęcające do wstąpienia, stania się częścią, kościoła, powszechnego antymięsizmu, ochrony planety, używania dzieci, wolności od własności i myślenia. Każda religia ofiaruje zbawienie, to jest doświadczenie takiej dawki szczęścia, przyjemności i satysfakcji, że człowiek się w tej dawce spala, anihiluje i ostatecznie spełnia.

Więc pozostaje pytanie, co robią pojedynczy ludzie na drogach, na odludziach? Kręcą się tam? Idą do swojego kościoła, swojej religii? Modlą się do ostatniego już, najważniejszego boga, który zakwestionował wszystko inne, który wyłonił się z ciemności, ciemnoty, siły i chciwości, który mówi teraz do wszystkich, w sercu każdego, który wzywa i powoduje, który czeka, którego imię jest imieniem ostatecznym i nieodwołalnym, który nazywa się...


ja



Są jeszcze, niestety tego nie da się uniknąć, tacy, co próbują wierzyć. Droga nie jest do kręcenia się. Droga jest do tego, aby nią iść. Do celu. Czy znasz swój cel? Ale tak naprawdę, a nie na zasadzie powtarzania zapamiętanych kwestii. Pielgrzym tego celu nie zna, jedyne co zna, to droga i kierunek. To pewnie pielgrzym, bo droga do celu, jeśli jest czegoś warty, wszystkiego warty, to zawsze jakaś tam pielgrzymka. Tak zohydzona i wyśmiana przez wyznawców współczesnych religii nieznoszących sprzeciwu ani konkurencji. Agresywnych krzewicieli nowoczesnych kultów siły i ciemnoty, bezwzględności i pogardy. Potęgi i dominacji nad innymi.

Jeśli ktoś idzie, to znaczy, że wierzy. W co wierzy? Jak wierzy? A jak dzisiaj, gdy wszystko się wali, można wierzyć inaczej, niż... po swojemu? To jest... wbrew światu, bo tak się rodziła religia budująca potem katedry. Bo rodziła się wbrew religii istniejącej. Bo rodziła się ze słuchania. Z nadziei. Z relacji. Tylko czy to nie będzie znowu herezja?

Więc staje człowiek na drodze i słucha. Czy słyszy Boga? Nie słyszy. Żadnych słów. Czy Bóg milczy? Czy może mówi do człowieka, tylko, że całym jego życiem - na raz. Co do niego mówi? Co to za słowa?

Kocham cię?

Czy potrafimy w to uwierzyć?


Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo